Forum www.gargangruelandia.fora.pl Strona Główna www.gargangruelandia.fora.pl
Strefa wolna od trolli
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PRZEGLĄD PRASY
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.gargangruelandia.fora.pl Strona Główna -> Klubo-kawiarnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:12, 17 Lip 2021    Temat postu:

"Fit for 55". Komisja Europejska oferuje mieszkańcom UE pożegnanie z luksusem (felieton Andrzeja Krajewskiego)

Cieszmy się wakacjami, bo niedługo na wyjazdy może nas nie stać. Podobnie jak na własny samochód, czy mieszkanie. Jeśli tylko pakiet dyrektyw Komisji Europejskiej "Fit for 55" wejdzie w życie.

Walka z ocieplaniem się klimatu coraz bardziej przypomina rewolucję. One zaś charakteryzują się tym, że najmniej wypływowe grupy społeczne płacą za nie najwięcej (acz paradoksalnie to w imię ich dobra rewolucja zostaje przeprowadzona). Ta zaproponowana przez Komisję Europejską nosi dość enigmatyczną nazwę "Fit for 55". Tworzy ją pakiet upublicznionych w środę dwunastu dyrektyw wskazujących państwom członkowskim, jakie zmiany prawne powinny wprowadzić, żeby skuteczniej walczyć z emisją gazów cieplarnianych. Najbliższy cel to redukcja wysyłania ich do atmosfery aż o 55 proc. do roku 2030.
...
Skomplikowany język dyrektyw KE, opisujący jeszcze bardziej skomplikowany mechanizm wymuszania redukcje emisji dwutlenku węgla, temu sprzyja. Poza tym Komisja Europejska stale podkreśla, że jej projekt służy dobru zarówno mieszkańców Unii, jak i całej ludzkości.
Wymagamy wiele od naszych obywateli, też wiele od firm, ale w słusznym celu. Chcemy, żeby ludzkość uniknęła wojen o wodę i pożywienie – oświadczył na łamach dziennika „Rzeczpospolita” wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej ds. Zielonego Ładu Frans Timmermans. Jako główny autor programu "Fit for 55" zapewnił też, iż przy jego wcielaniu w życie utworzony zostanie: "fundusz społeczny, z którego państwa członkowskie będą mogły korzystać, żeby niwelować niesprawiedliwe rozłożenie ciężarów". Jednym słowem: nie ma się czym przejmować. Aż przyjdzie moment uiszczania rachunków. Niestety płatności nie są odsunięte daleko w czasie, lecz przewidziane w ciągu najbliższych ośmiu lat. Jak będą wysokie da się oszacować po wczytaniu się w dyrektywy i przetłumaczeniu ich na zrozumiały język.

Główna idea rewolucji sprowadza się do wymuszenia radykalnego wzrostu cen wszystkiego, co przeciętni obywatele używają lub konsumują, a towarzyszy temu emisja CO2 lub innych gazów cieplarnianych. Aż na koniec obywatelowi zostanie pozostawiony wybór, czy wyda zarobione pieniądze na luksusy (bo takimi staną się dobra powiązane z dwutlenkiem węgla), czy na jedzenie, leki i opłaty. Łącznie na jedno i drugie nie będzie go już stać.
...
Jeśli zatem drogi, przeciętny zjadaczu chleba nie stać cię na dużo wyższe ceny biletów lotniczych, jak najszybciej korzystaj z promocyjnych lotów do ciepłych krajów. Z taniego transportu na dalsze odległości pozostaną ewentualnie pociągi. Osobom, które nie planują w najbliższej przyszłości zakupu auta elektrycznego "Fit for 55" gwarantuje, że jeszcze przed 2030 r. zapłacą co najmniej dwa razy więcej za jedno tankowanie. Samochód nie jest jednak dobrem niezbędnym do życia i da się bez niego obejść. Gorzej z własnym dachem nad głową. Tymczasem, jeśli budynek nie jest ogrzewany „zieloną energią” tempo wzrostu opłat zapowiada się na równie szybkie, co cen benzyny.

W tym momencie zawsze można się pocieszać, iż przecież zostają człowiekowi w życiu jeszcze drobne przyjemności: dobre jedzenie, smakowite trunki, modne ubrania. Owszem zostają, ale w ich cenę wlicza się koszty wytworzenia (wymaga ono energii) oraz koszty transportu drogowego, morskiego, lotniczego. Ale bez obaw, nasi przodkowie jedli mniej, ubrania zmienili dwa razy do roku i jakoś żyli (acz statystycznie dużo krócej).

Taką właśnie rewolucję Komisja Europejska zaproponowała rządom krajów UE w ciągu najbliższych ośmiu lat. Moment wydaje się idealny, bo tego roku postępujące zmiany klimatyczne są bardzo mocno odczuwalne. Po kolejnych seriach informacji o zbierających śmiertelne żniwo falach: upałów, powodzi, wichur teoretycznie łatwiej jest przekonać Europejczyków do konieczności poświęceń w imię powstrzymania globalnego ocieplenia. Jednak teoria ma się tak do praktyki, jak miesięczne zarobki urzędnika Komisji Europejskiej do rocznych dochodów mieszkańca Europy Środkowej. Po przyjęciu tejże proporcji zaczynają być do siebie zbliżone. Jako, że ani skład, ani też zakres władzy KE zupełnie nie zależy od głosowania wyborców, może ona opinii publicznej zupełnie nie brać pod uwagę. Z czego też ochoczo korzysta. Konsekwencje wprowadzanych zmian będą musiały wziąć na klatę rządy w poszczególnych państwach.
...
Tym razem rzecz nie idzie o jedną opłatę. Jeśli "Fit for 55" zacznie obowiązywać w obecnym kształcie, to na terenie Unii Europejskiej stanieć mają szansę samochody elektryczne, natomiast zdrożeje wszystko inne. Czasem nawet kilkukrotnie. Tymczasem od dwóch dekad poza RFN, Irlandią i krajami skandynawskimi w zachodniej części Unii trwa stopniowa pauperyzacja społeczeństw. Młodsze pokolenie już się zorientowało, że nie może nawet marzyć o zarobkach i standardzie życia rodziców. Epidemia przyśpieszyła ten proces. Po czym miałoby teraz przyjść „zaciśniecie pasa” aż do uraty tchu. Faktem jest, że gdy człowiek nie oddycha, przestaje emitować CO2, lecz nim to nastąpi, próbuje się bronić.

Ów opór zwykle wzmaga świadomość, iż bogatych ludzi (w tym komisarzy KE) niezmiennie stać na loty do egzotycznych krajów (czasami własnymi odrzutowcami), kupowanie samochodów Tesli, mięso na obiad. Powszechność takiej świadomości z kolei wiąże przyszłość „Fit for 55” ze sprawnością sił policyjnych oraz zachowaniem przez nie wierności rządowi. Podczas epidemicznych lockdownów w poszczególnych krajach policja dała radę, ale miała do czynienia ze społeczeństwami w dużej mierze przekonanymi, iż takie środki walki z koronawirusem są konieczne. Tym razem powodów do buntów byłoby po stokroć więcej. Zaś w takich momentach zawsze rodzi się pytanie, kogo ich fala wyniesie na same szczyty władzy?

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 8:20, 21 Lip 2021    Temat postu:

Pszczoły i zapylacze zagrożone na całym świecie. "Zdestabilizowaliśmy klimat"

"Populacja zapylaczy i pszczół, które są kluczowe w funkcjonowaniu ekosystemów czy produkcji żywności, jest obecnie zagrożona na całym świecie, w tym w Europie Zachodniej, przez monokulturę rolnictwa i jego chemizację oraz zmiany klimatu" - mówi PAP ekolog prof. dr hab. Piotr Skubała. Dla zapylaczy i pszczół jest wiele zagrożeń powodujących prawdziwą tragedię w świecie owadów. Wszystkie związane są z działalnością człowieka - podkreśla ekspert z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Często mówi się, że najważniejszym zagrożeniem są pestycydy i chemizacja rolnictwa. Na pewno rolnictwo jest główną przyczyną, gdyż stosuje całą gamę środków chemicznych, które w mniejszym lub większym stopniu, ale są zabójcze dla owadów - wskazuje prof. Skubała. Np. neonikotynoidy to środki ochrony roślin nazywane "zabójcami pszczół". I zwraca uwagę, że przemysłowe rolnictwo oznacza monokulturę, brak różnorodności roślin, a to dla pszczół, dla owadów jest bardzo niebezpieczne, bo przez zanik różnorodności roślin owady mają mniej pokarmu, mniej materiałów do budowania gniazd. Wiąże się to też z fragmentacją siedliska, z utrudnieniem przemieszczania się owadów - tak że one tracą miejsce do życia, materiał do budowy gniazd, tracą pokarm - tłumaczy.
...
Jako gatunek Homo sapiens powinniśmy zrozumieć, że pozwalając na taki model to my, ludzkość, jesteśmy na pozycji przegranej - podkreśla Skubała. Zdestabilizowaliśmy klimat, za chwilę stracimy pszczoły, zapylacze, przyczyniliśmy się do wielkiego wymierania. Według prof. Skubały trzeba to zmienić. Pocieszające jest to, że w raportach agend ONZ czy UE pojawia się postulat, że trzeba odejść od przemysłowej hodowli zwierząt i przemysłowego rolnictwa. To jest być albo nie być dla cywilizacji i modelu życia, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Mamy tego świadomość, ale jesteśmy jakby bezsilni - zauważa. Jednym z elementów, który może przyczynić się do zaburzenia funkcjonowania naszego społeczeństwa w obecnej formie, są właśnie zapylacze - wskazuje ekspert.

Wiadomo, że niezwykłe osłabienie liczebności pszczół miodnych, hodowanych, jest odczuwane w Europie Zachodniej: Francji, Belgii, Szwajcarii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii, Włoszech, Hiszpanii, czyli tam, gdzie dominuje schemizowany model rolnictwa - mówi naukowiec. Oczywiście, jest to obserwowane również w Ameryce Północnej, a także w Chinach, w Brazylii. Natomiast jeżeli chodzi o dzikie zapylacze, a one są dużo ważniejsze niż pszczoła miodna, to brak nam wiedzy. Badania, które istnieją, pokazują, że w świecie owadów odbywa się armagedon i spadki populacji są drastyczne - alarmuje specjalista. I dodaje, że jako badacz nie zetknął się z przekrojowymi badaniami na temat populacji pszczół i zapylaczy w poszczególnych krajach UE.

Raport przygotowany przez brytyjskich entomologów przestrzega, że od lat 70. XX wieku na Ziemi zginęło 50 proc. znanych gatunków owadów. Kolejne 40 proc. jest zagrożonych wyginięciem. W samej Wielkiej Brytanii populacja motyli spadła w tym czasie o 77 proc., a ogółem owadów o 46 proc. Zdaniem autorów raportu dane są przerażające i niepodważalne. Najbardziej znane badania przeprowadzono w 2017 r. w Niemczech. One dlatego są takie szokujące, ponieważ uczeni zbadali liczebność owadów w rezerwatach przyrody i na obszarach chronionych w Niemczech, tam, gdzie teoretycznie nie ma chemii i tych zagrożeń. I tam w ciągu ostatnich 25 lat zaobserwowali spadki owadów średnio o 76 proc. - zwraca uwagę prof. Skubała. Były też badania dotyczące lasów tropikalnych w Portoryko, gdzie spadki w lasach liczby owadów naziemnych wyniosły aż 98 procent! Słowo armagedon czy apokalipsa jest tu jak najbardziej uzasadnione - podkreśla.

Autorzy badania policzyli też, jakie są przewidywane spadki biomasy owadów na Ziemi. Rocznie podobno ubywa 2,5 proc. biomasy owadów. Tempo ekstynkcji owadów jest osiem razy szybsze niż w przypadku ssaków, ptaków czy gadów. Tak więc to jest bardzo poważna sprawa - akcentuje profesor. ... Znaczenie zapylania przez owady jest ogromne: jest ono niezbędne dla rozmnażania się roślin, dostarczania zdrowej żywności i dla produkcji rolnej UE o wartości ok. 15 mld euro w skali roku. Jednak liczebność naturalnych zapylaczy znacząco spada; aż 1 na 10 gatunków pszczół i motyli w Europie znajduje się na skraju wyginięcia - wynika z danych KE.

Prof. Skubała wskazuje, że kolejnym zagrożeniem dla dzikich zapylaczy są stawiane w miastach pasieki. Naukowcy zaprotestowali przeciwko tej praktyce, która jest bardzo niebezpieczna, bo pszczoła miodna i pasieki są konkurencją dla dzikich zapylaczy. A my powinniśmy zadbać o dzikie pszczoły i dzikie zapylacze: przestać kosić, przestać grabić, tworzyć łąki kwietne i przestrzenie dzikiej przyrody w miastach, bo tego potrzebują dzikie owady.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 8:28, 21 Lip 2021    Temat postu:

Ile kosztowały awarie "Czajki"? MPWiK podał kwotę, która robi wrażenie

Oczyszczalnia ścieków "Czajka". Niemal 220 mln zł kosztowały do tej pory MPWiK awarie układu przesyłającego ścieki do oczyszczalni "Czajka", do których doszło w sierpniu 2019 i 2020 roku. To jeszcze nie koniec wydatków – wynika z informacji przekazanych PAP przez MPWiK. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie wydało na usuwanie skutków awarii kolektorów przesyłających ścieki do oczyszczalni "Czajka" w 2019 i 2020 r. oraz na budowę nowego układu łącznie prawie 220 mln zł. To o około 50 mln więcej niż koszt budowy tunelu i rurociągu pod Wisłą w 2012 r. Wówczas było to ok. 170 mln zł.

Po awarii w sierpniu 2019 r. MPWiK pokryło koszt prac polegających na demontażu ok. 100 m rur oraz montażu w ich miejsce nowych rur stalowych o takie samej długości. Jednocześnie wykonano niezbędne prace konserwacyjne wewnątrz rurociągów. Koszt 46 mln zł netto – poinformowała zastępca rzecznika prasowego spółki Marta Pytkowska. Natomiast po awarii, do której doszło pod koniec sierpnia ubiegłego roku, MPWiK wybudowało układ tymczasowy z dwoma rurociągami ułożonymi na moście pontonowym. Działał on od 20 września 2020 r. do 13 grudnia 2020 r i kosztował ok. 44,5 mln zł netto. Demontaż instalacji w tunelu, która uległa uszkodzeniu, będzie kosztował miejskie wodociągi i kanalizację ponad 21 mln zł. Nie wiadomo jeszcze, ile spółka zapłaci za projekt i odtworzenie instalacji.

Budowa alternatywnego układu transferu ścieków jest prowadzona etapami. Dotąd spółka poniosła koszty związane z wykonaniem pierwszego z rurociągów w wysokości 35,5 mln zł netto. Podpisała również umowę na budowę drugiego rurociągu za 31 mln zł netto. Ponadto, w czerwcu tego roku MPWiK zawarło kontrakt na realizację kolejnego etapu budowy alternatywnego transferu ścieków tj. wykonanie sieci i obiektów łączących wykonane rurociągi pod Wisłą z zakładami "Świderska" i "Farysa". Umowa opiewa na prawie 58 mln zł netto.

Na tym jednak nie kończą się wydatki spółki związane z budową nowego układu przesyłowego. Ma jeszcze powstać instalacja naziemna, której zadaniem będzie zwiększenie przepustowości układu rurociągów pod Wisłą, do momentu wykonania docelowej infrastruktury.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 15:31, 21 Lip 2021    Temat postu:

PIE: Największym beneficjentem pandemii w handlu towarowym są Chiny

Największym beneficjentem pandemii w zakresie handlu towarowego są Chiny, których udział w światowym eksporcie zwiększył się w 2020 r. o 1,6 pkt. proc. - wskazano w raporcie Polskiego Instytut Ekonomicznego. Zwrócono uwagę, że odporność na pandemię potwierdza też polski eksport.

Jak stwierdzono w raporcie „Globalizacja w czasie pandemii” Polskiego Instytutu Ekonomicznego, COVID nie okazał się dotąd czynnikiem fundamentalnie zmieniającym światowy ład ekonomiczny. "Globalne łańcuchy dostaw zostały zakłócone, ale nie trwale zerwane" - podkreślono. Autorzy raportu zwrócili uwagę, że chińska gospodarka "dzięki sprawnemu ograniczeniu pandemii szybko zaczęła odbudowywać produkcję", a w III kwartale 2020 r. z recesji zaczęła wychodzić też reszta świata.

Zdaniem kierownika zespołu handlu zagranicznego PIE Marka Wąsińskiego, o ile konsekwencje pandemii mogą zmienić kalkulacje koncernów dotyczące ryzyka i kosztów w obrębie łańcuchów dostaw, bo w krótkim okresie wciąż będą zauważalne wyższe koszty transportu oraz odczuwalne niedobory niektórych komponentów, to istotniejszym czynnikiem modelującym sytuację długoterminową będą działania USA i UE nakierowane na zmniejszenie zależności od Chin. "Mowa tu przede wszystkim o wywieraniu długookresowej presji na przenoszenie produkcji z Chin oraz aktywnej polityce przemysłowej mającej na celu wzmocnienie konkurencyjności Ameryki i Europy" – wskazał Wąsiński.

Z raportu wynika, że największym beneficjentem pandemii w zakresie handlu towarowego są Chiny. Jak czytamy, udział Państwa Środka w światowym eksporcie zwiększył się w 2020 r. o 1,6 pkt. proc. i wyniósł 14,7 proc. Według analityków było to możliwe m.in. dzięki szybkiemu dostosowaniu produkcji do rosnącego światowego popytu na niektóre wyroby, przede wszystkim produkty związane ze zwalczaniem pandemii oraz urządzenia elektroniczne i elektryczne.

Jak zaznaczono, wbrew licznym zapowiedziom przeniesienia produkcji z Chin, składanych przez firmy wiosną 2020 r., niewiele jest przykładów faktycznie przeprowadzonej relokacji. "Globalne łańcuchy wartości okazały się nieelastyczne w obliczu zakłóceń po stronie popytu i podaży oraz narastających problemów związanych z transportem morskim" - napisano. Szczególnie było to widoczne w sektorze motoryzacyjnym, który opierał się na systemie produkcji just-in-time i nie był przygotowany na braki komponentów w pierwszej fazie pandemii, ani na opóźnienia w dostawach mikroprocesorów pod koniec 2020 r. "Brakuje także przesłanek wskazujących, że rozpoczął się proces masowego przenoszenia produkcji do nowych państw członkowskich UE, w tym do Polski" - podkreślono.

PIE zwrócił uwagę na odporność polskiego eksportu na pandemię. Podkreślono, że od początku COVID-19 Polska na tle innych państw radziła sobie stosunkowo dobrze w eksporcie towarów. "W całym 2020 r. wartość polskiego eksportu (wyrażona w euro) była niższa, ale zaledwie o 0,3 proc. niż rok wcześniej. Był to trzeci najlepszy wynik w UE" - przypomniano. Wolniejsze nadrabianie strat w imporcie niż w eksporcie skutkowało blisko 5-proc. spadkiem jego wartości w 2020 r. W efekcie nadwyżka w polskim handlu towarami była rekordowo wysoka – jego wartość wyniosła 12 mld euro - przypomniano.

W raporcie wskazano, powołując się na badanie PIE prowadzone we współpracy z GUS, że nieco ponad 6 proc. polskich firm przyznało, iż są beneficjentami procesu przenoszenia łańcuchów dostaw z Państwa Środka. Obok firm uczestniczących w przenoszeniu łańcuchów dostaw z Chin, kolejne 7,7 proc. prezentuje pozytywne nastawienie do takiej relokacji, przy czym 3,9 proc. respondentów stwierdziło, że zamierza się w ten proces włączyć; 2,3 proc. rozważa udział, a 1,5 proc. deklaruje, że włączyłoby się przy dofinansowaniu ze środków publicznych.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 15:39, 21 Lip 2021    Temat postu:

Widmo katastrofy gospodarczej wisi nad Niemcami. Dwa miliardy euro szkód na kolei i drogach po powodzi

Konsekwencje ekonomiczne burz, które w połowie ubiegłego tygodnia przeszły nad Nadrenią Północną-Westfalią i Nadrenią-Palatynatem są ogromne. Według wstępnych szacunków same tylko straty na kolei i drogach wynoszą prawie dwa miliardy euro.

Straty sieci kolejowej Deutsche Bahn wynoszą około 1,3 miliarda euro, pisze dziennik "Bild" i agencja dpa. Szkody na drogach i autostradach wynoszą kilkaset milionów euro, informują media, powołując się na wewnętrzne szacunki ministerstwa transportu. Zakłócenia w ruchu kolejowym w Nadrenii Północnej-Westfalii i Nadrenii-Palatynacie będą prawdopodobnie trwały jeszcze przez dłuższy czas. ... Ucierpiały również autostrady. Autostrada A1 w kierunku Koblencji jest całkowicie zamknięta pomiędzy węzłem autostradowym Koeln-West a węzłem autostradowym Erfttal. Również A1 w kierunku Dortmundu jest całkowicie zamknięta pomiędzy węzłem autostradowym Erfttal a węzłem Huerth. Autostrada A61 pomiędzy węzłami Kerpen i Meckenheim jest zamknięta na prawie wszystkich odcinkach w obu kierunkach. Zamknięcia mogą być konieczne przez najbliższe miesiące. Również sieć telefonii komórkowej na obszarach dotkniętych katastrofą jest nadal słaba - informuje ARD. Operator telefonii komórkowej Vodafone poinformował, że jedna szósta stacji nadawczych jest nadal odcięta od sieci. Wiele miejsc zostało poważnie uszkodzonych lub całkowicie zniszczonych przez powódź. Vodafone wyraża nadzieję, że podstawowe usługi mogą zostać przywrócone na całym obszarze objętym katastrofą w ciągu tego tygodnia.

"Uszkodzenia infrastruktury transportowej mają negatywny wpływ na turystykę, a niewystarczająco wydajne zaopatrzenie w energię utrudnia działalność przedsiębiorstw, które nie zostały bezpośrednio dotknięte szkodami wyrządzonymi przez wodę, a które z powodu pandemii i tak nie mają już rezerw. Zbliża się fala bankructw" - pisze we wtorek dziennik 'Welt". Miejscowościom w Nadrenii Północnej-Westfalii i Nadrenii-Palatynacie "grozi katastrofa gospodarcza, której skutki finansowe wykraczają daleko poza rzeczywiste szkody materialne spowodowane przez powódź. Skutki gospodarcze będą odbijać się echem przez lata" - podkreśla "Welt".

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 12:22, 22 Lip 2021    Temat postu:

Izrael pracuje nad doustnymi szczepionkami. Będzie je można przyjmować w domu

Izraelska firma Oravax Medical rozpocznie testy kliniczne z lekiem przeciwko Covid-19 przyjmowanym doustnie. Jak zauważył "The Jerusalem Post", w ciągu kilku tygodni ma uzyskać na to zgodę ministerstwa zdrowia. Szczepionka, jak informuje dziennik, uderza w trzy białka strukturalne koronawirusa. Dla porównania preparaty Moderna i Pfizer są nakierowane na pojedyncze białko kolczaste. Nadav Kidron, prezes Oravax, powiedział w rozmowie z gazetą "The Jerusalem Post", że lek "powinien być znacznie bardziej odporny" na warianty koronawirusa, w tym odnotowaną po raz pierwszy w Indiach Deltę. Nawet jeśli wirus przedostanie się przez jedną linię ochronną, będzie potem druga, a następnie trzecia - wyjaśnił. ... Doustna szczepionka wyeliminowałaby kilka barier spowalniających szybką dystrybucję na szeroką skalę, potencjalnie umożliwiając ludziom samodzielne przyjmowanie jej w domu - dodał. Zaznaczył też, że leki przyjmowane doustnie mają zwykle mniej skutków ubocznych, a szczepionka, nad którą pracuje jego firma może być transportowana w temperaturze lodówki i przechowywana w temperaturze pokojowej.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:05, 04 Sie 2021    Temat postu:

Belgijski profesor o Zachodzie: Absurdalna lewicowa ideologizacja nauczania

"W świecie zachodnim od wielu lat badania i nauczanie akademickie są coraz bardziej zdominowane przez ideologie lewicowo-liberalne; zbieramy teraz owoce cichej rewolucji ostatnich dwóch pokoleń" - mówi PAP belgijski historyk, prof. David Engels. Engels za przyczyny tej sytuacji podaje "popularność marksizmu wśród elit intelektualnych, przebiegłą politykę uniwersytecką lewicowych polityków, powolny +marsz przez instytucje+ wykładowców i profesorów skłaniających się na lewo, podporządkowanie uniwersytetów funduszom coraz bardziej zideologizowanych korporacji i, oczywiście, konsekwencje 1968 r. dla kultury masowej".

Każdy, kto śledził rozwój świata akademickiego w ostatnich latach, zwłaszcza w świecie anglosaskim, nie mógł nie zauważyć, że doszło do takiej ideologizacji badań i nauczania, która jeszcze 20 lat temu byłaby uważana za absurdalną - uważa badacz. Jednym z przykładów tego zjawiska według Engelsa, wykładowcy Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego, jest fakt, że "to, co przez dziesięciolecia, a w niektórych przedmiotach przez wieki, uważano za klasyczny materiał dydaktyczny, potępia się teraz i odrzuca jako mizoginistyczne i rasistowskie idee +starych białych mężczyzn+". Jako przykład podaje "teksty Platona, Owidiusza, Chaucera czy Dantego, które +obrażają+, ponieważ są (rzekomo) faszystowskie, mizoginiczne, rasistowskie lub islamofobiczne, otrzymują +ostrzeżenia+, są cenzurowane lub nawet usuwane".

Uniwersytety deklarują się jako +bezpieczne przestrzenie+, gdzie każdy, kto udaje, że czuje się +urażony+ poglądem odbiegającym od poprawności politycznej, jest automatycznie uznawany za +ofiarę agresji+, publikowane jest tylko to, co zostało zaklasyfikowane jako nienaganne przez wysoce upolitycznione procesy recenzowania, a fundusze na projekty są zatwierdzane tylko wtedy, gdy zawierają odpowiednie hasła, takie jak +różnorodność+, +migracja+, +tolerancja+, +przywilej+, +płeć+, +klimat+ lub +inkluzywność+ - wylicza Engels, który od 2018 r. jest głównym analitykiem Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Wolne stanowiska są w dużej mierze rozdzielane wśród członków różnych mniejszości w celu wypełnienia absurdalnych z góry narzuconych parytetów, a nawet ci, którzy jeszcze wczoraj myśleli, że mają stałą posadę mogą ją teraz stracić, jeśli nie będą regularnie dostarczać dowodów na publikacje i finansowanie związane z właściwą czołobitnością ideologiczną - dodaje Engels.

Według historyka dzisiejsze uczelnie "zbierają w ten sposób owoce relatywizmu i liberalizmu". Ogromne szkody w naukach społecznych spowodowała idea (Karla) Poppera o tym, że również w humanistyce tylko to, co jest całkowicie falsyfikowalne, jest naprawdę +naukowe+, ponieważ zastąpiła ona poszukiwanie prawdy częstotliwością cytowania i wyliczaniem bibliometrii oraz stworzyła sytuację nieustannej rywalizacji akademickiej, w której króluje prawo silniejszego, czyli politycznie bardziej poprawnego uczonego - ocenia Engels. Negowana jest Prawda, uważana za czysto tymczasową decyzję większości, a finansowanie badań stało się rywalizacją o pieniądze +wolnego biznesu+ i upolitycznionych finansów - dopowiada.

Zdaniem Engelsa "katastrofalną konsekwencją" tego stanu rzeczy jest to, że "naukowcy zostali zmuszeni przez swoje uniwersytety, najpierw by stać się menadżerami, potem ideologicznymi lizusami, żeby w ogóle móc działać". Uczony jest przekonany, że "w pierwszej kolejności potrzebne byłoby radykalne nowe podejście do tego, czym ma być nauka, nowa +karolińska+ reforma nauczania, która ponownie w centrum postawi wolność i bezpieczeństwo uczonego, gwarancję jego niepodważanego zainteresowania kwestiami fundamentalnymi i scalenie jego badań z nadrzędnym dążeniem do prawdy i piękna, a tym samym powróci do sensu oryginalnego holistycznego +universitas+".

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:12, 04 Sie 2021    Temat postu:

Z Archiwum: Historyk o kryzysie demokracji liberalnej: Czeka nas chaos lub dehumanizacja (6.5.2021)

Od czasu rewolucji francuskiej zachodnie społeczeństwa liberalne systematycznie podcinają gałąź, na której siedzą, a przez pogoń za "wolnością" upadną i przekształcą się w swoje przeciwieństwo: chaos lub dehumanizację - mówi PAP belgijski historyk, prof. David Engels. - Jak niedawno stwierdzili prof. (Andrzej) Zybertowicz i prof. (Ryszard) Legutko, demokracja liberalna znajduje się w kryzysie, który może zakończyć się jej śmiercią - przyznaje Engels.

Cancel i woke culture. Według badacza kryzys ten nie pochodzi z zewnątrz: "stopniowa transformacja społeczeństwa liberalistycznego w opresyjną kulturę unieważniania (ang. cancel culture) i świadomości społecznej (ang. woke culture) nie jest przypadkiem, ale logiczną konsekwencją sprzecznych podstawowych założeń samego liberalizmu". Z jednej strony do tych założeń należy "dążenie do coraz większego indywidualizmu wyzwolonego z wszelkich zewnętrznych ograniczeń", a z drugiej - podkreśla Engels - "domniemanie, że normy stworzone przez naszą chrześcijańską cywilizację będą w jakiś sposób nadal stabilizować społeczeństwo, nawet bez wyraźnego umocowania w prawdziwej wierze".

Jak twierdzi analityk Instytutu Zachodniego w Poznaniu, "ta ewolucja jest już dobrze widoczna w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, gdzie liberalizm gospodarczy doprowadził do skrajnej polaryzacji społecznej i dominacji wielkich technologii i big data". Demontaż chrześcijaństwa? - Demokratyczny liberalizm spowodował tam powstanie kasty politycznej, która zajmuje się jedynie własnym krótkotrwałym sukcesem; liberalizm moralny doprowadził do upadku najbardziej podstawowych cnót i banalizacji aborcji, pedofilii, teorii płci, poligamii, kazirodztwa i eutanazji; liberalizm kulturowy wywołał absurdalną samonienawiść zachodniej cywilizacji i narzucenia wielokulturowości, a liberalizm religijny systematyczny demontaż chrześcijaństwa na rzecz ateizmu i islamu - wymienia Engels.

Jak wyjaśnia ekspert, "kiedy wszystko jest względne, co jest podstawowym założeniem liberalizmu, zorganizowane społeczeństwa powoli przekształcają się w zatomizowane masy rzekomo wolnych, ale w rzeczywistości zagubionych jednostek i następnie presja większości paradoksalnie prowadzi te jednostki przez szkoły, media i politykę do przyjęcia stadnych zachowań, które są często nawet gorsze niż te, które występują w społeczeństwach totalitarnych, jak przewidział już Tocqueville". - Podobnie jak radykalny indywidualizm wydaje się ostatecznie prowadzić do równie radykalnego kolektywizmu, radykalna wolność musi prowadzić do przetrwania najsilniejszych, a tym samym do ucisku - dodaje.

Engels przewiduje, że w polityce, "gdy wszystkie moralne ograniczenia zostaną zastąpione czysto instytucjonalnymi procedurami, wcześniej czy później zostaną one zinstrumentalizowane przez partie, koterie i wspólnoty ideologiczne, podczas gdy na ulicach grupy etniczne, które są najbardziej agresywne, otrzymają najwięcej uwagi ze strony społeczeństwa, uznającego obronę własnej cywilizacji za opresyjną lub nieliberalną". - Wszystkie wartości, kiedy pozbawione są transcendentnego oraz tradycyjnego umocowania, muszą stać się zaledwie semantycznymi wypełniaczami, których precyzyjne znaczenie określają jedynie zmienne kaprysy większości ostatecznie kontrolowanej przez niewielki krąg elit, prowadząc wcześniej czy później do niemal orwellowskiego zniekształcenie dobra i zła - uważa historyk z Universite libre de Bruxelles.

Na pytanie, czy jest jakieś wyjście z obecnej sytuacji, Engels zaprzecza, by wystarczyła ochrona liberalnej demokracji przez dodatkowe instytucjonalne mechanizmy kontroli, gdyż "jej mankamenty pochodzą z samego jej wnętrza". - Nie możemy cofnąć się do "starych dobrych czasów" zachodniej demokracji lat 80. XX wieku, ponieważ ten ideał został doprowadzony do absurdu i został na zawsze skompromitowany - zauważa.

Jedynym rozwiązaniem jak sądzi badacz byłoby "świadome odwrócenie trendu na korzyść bardziej idealistycznego podejścia do społeczeństwa: odrzucenie obecnego nihilizmu i przypomnienie prostego faktu, że najwyższa prawda nie jest definiowana przez decyzje większości, ale przez Stwórcę i prawa ustanowione przez niego dla natury". - Poszanowanie religii, umiłowanie własnej cywilizacji, duma z dokonań naszych przodków, dążenie do ideału piękna i cnoty, ochrona naturalnej rodziny, komplementarność mężczyzny i kobiety - wszystkie te podstawowe wartości muszą być raz jeszcze przywrócone jako przewodnie zasady naszego współistnienia społecznego, jeśli chcemy uniknąć całkowitego rozkładu Zachodu, chaosu lub dehumanizacji, o ile nie jest za późno - podsumowuje Engels.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:16, 04 Sie 2021    Temat postu:

"Berliner Zeitung": Polska to "kotwica stabilności" dla gospodarki Berlina w czasie pandemii

Polska jest piątym co do wielkości partnerem handlowym RFN, czwartym co do wielkości partnerem Berlina, a Berlińska Izba Przemysłowo-Handlowa widzi w niej "kotwicę stabilności" dla stołecznej gospodarki w czasie pandemii. Dla Meklemburgii-Przedniego Polska jest drugim co do wielkości partnerem. "Wartość polsko-niemieckiej wymiany handlowej wyniosła w 2020 roku około 123 mld euro, czyli prawie trzykrotnie więcej niż rosyjsko-niemieckiej i wzrosła astronomicznie z równowartości zaledwie 4 mld euro w 1990 roku" - pisze dziennik "Berliner Zeitung".
Polska "kotwicą stabilności" dla Berlina

Według cytowanej przez gazetę Berlińskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Polska okazała się "kotwicą stabilności" dla gospodarki Berlina w czasie kryzysu pandemicznego w 2020 roku. Eksport Berlina wzrósł o 15 procent do 794 mln euro (o 189 procent w porównaniu z rokiem 2004, w którym Polska przystąpiła do UE). Tylko do Chin, Francji i USA dostarczano więcej towarów z Berlina. Pod względem importu do Berlina Polska w 2020 r. znalazła się za Chinami z wolumenem 2,1 mld euro, wyprzedzając Włochy, Holandię, Francję i USA. To o 16 proc. więcej niż w 2019 r. i o 332 proc. więcej niż w 2004 r.

"Polsko-niemieckie stosunki handlowe zyskały w 2004 r. na dynamice wraz z przystąpieniem Polski do UE, a więzi między oboma krajami uległy wzmocnieniu. Paradoksalnie, kolejny impuls nadszedł wraz z kryzysem finansowym 2008 roku" - pisze gazeta. Polska prawie na tym nie ucierpiała. Niemcy to widzieli, ich firmy szukały bezpiecznego miejsca do inwestowania i znalazły Polskę znacznie lepszą niż południowo-wschodnia Europa - mówi gazecie prof. dr Sebastian Płóciennik z Polskiego Instytutu Współpracy Międzynarodowej w Warszawie. Na wschód od Odry i Nysy działa obecnie około 5500 niemieckich przedsiębiorstw. ... Inwestorzy mają w Polsce dobrze - mówi gazecie szefowa działu komunikacji Mercedes-Benz Polska Ewa Łabno-Falęcka. Podkreśla, że polsko-niemiecka współpraca w firmach układa się dobrze, gdy niemiecka organizacja pracy spotyka się z polską zaradnością. Była dyplomatka, która przez 15 lat mieszkała w Niemczech praktycznie nie widzi różnic w mentalności.

Dzisiaj, zdaniem Płóciennika, tak naprawdę współpracę blokuje polityka. Na przykład rosyjsko-niemiecki gazociąg bałtycki Nord Stream 2, który nie ma prawdziwych zwolenników poza Niemcami i Rosją i jest bezwzględnie odrzucany zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, to "katastrofa" dla stosunków polsko-niemieckich. W swojej pracy obserwuje, że nieufność wobec Niemiec rozprzestrzenia się zwłaszcza wśród młodszych analityków politycznych w Polsce. Z kolei w Niemczech widzi malejące zainteresowanie i obojętność wobec polskich zastrzeżeń. Według Płóciennika byłoby dobrze, gdyby oba kraje porozumiały się w sprawie wspólnego, dużego projektu prestiżowego, tak jak to robią Niemcy i Francja np. z Airbusem. Mogłaby to być jego zdaniem na przykład linia szybkiej kolei z Kijowa przez Warszawę i Berlin do Paryża.

Polska jest również ważnym partnerem handlowym Meklemburgii-Pomorza Przedniego (MV). Według danych Urzędu Kanclerskiego w Schwerinie przedsiębiorstwa MV osiągnęły w 2020 r. rekordowy wynik w handlu zagranicznym pomimo kryzysu związanego z pandemią koronawirusa - ogłosiła we wtorek premier landu Manuela Schwesig.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:19, 04 Sie 2021    Temat postu:

Saryusz-Wolski: KE sztucznie przedłuża procedurę naruszeniową, aby móc atakować Polskę

Istnieją poważne zastrzeżenia dotyczące instrumentalnego przedłużania przez KE procesu dot. naruszeń wartości UE w celu utrzymania platformy służącej do atakowania Polski - podkreśla w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski. Jedyną podstawą traktatową dla inicjowania procedury ws. naruszania wartości UE jest art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE). Zgodnie z art. 7 ust. 1 TUE +Na uzasadniony wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada, stanowiąc większością czterech piątych swych członków po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. Przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane Państwo Członkowskie i, stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia+ - przypomina polityk.

Zwraca uwagę, że procedura ta została zainicjonowana przeciw Polsce 20 grudnia 2017 r. i do tej pory nie została zakończona. Po ponad dwuletniej przerwie (od 11 grudnia 2018 r.) 22 czerwca 2021 r. w Radzie UE odbyło się kolejne wysłuchanie w tej sprawie. O ile sama procedura przewidziana w traktacie jest jednoznaczna, to istnieją poważne zastrzeżenia dotyczące instrumentalnego przedłużania procesu dot. naruszeń w celu utrzymania platformy służącej do atakowania Polski. Pomimo swojej ostrej krytyki pod adresem Polski jak dotąd Komisja nie zdecydowała się o przedstawienie wniosku o głosowanie w celu stwierdzenia naruszenia wartości z art. 2 TUE - podkreśla eurodeputowany. Według art. 7 ust. 2 TUE "Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie na wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich lub Komisji Europejskiej i po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić, po wezwaniu Państwa Członkowskiego do przedstawienia swoich uwag, poważne i stałe naruszenie przez to Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2."

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:26, 04 Sie 2021    Temat postu:

Niemcy wysyłają okręt na Morze Południowochińskie. „Tam ustala się przyszły ład”

Niemcy wysyłają fregatę na Morze Południowochińskie. Pekin zażądał w tej sprawie wyjaśnień intencji rządu w Berlinie. Szef niemieckiego MSZ podkreślił, że ważna jest obecność jego kraju w tym rejonie, który określił mianem "jednej z części świata, w których zdecyduje się przyszły ład międzynarodowy". Podane przez niemieckie władze informacje na temat zadań fregaty "Bayern" są niejasne – ocenił chiński resort spraw zagranicznych. Jak zaznaczono w oświadczeniu, do momentu wyjaśnienia tej sprawy nie będzie decyzji o ewentualnym pozwoleniu na zawinięcie okrętu do portu w Szanghaju. MSZ Chin wyraziło przy tym nadzieję, że obecne w regionie zachodnie okręty będą "skrupulatnie przestrzegały prawa międzynarodowego" i "powstrzymają się od podejmowania kroków szkodzących pokojowi i stabilności w regionie".

W poniedziałek niemiecka jednostka rozpoczęła mającą trwać siedem miesięcy misję w regionie Indo-Pacyfiku. W jej ramach jednostka "Bayern" odwiedzi m.in. Australię, Japonię, Koreę Południową oraz Wietnam i Singapur. W grudniu – jako pierwszy niemiecki okręt od 2002 roku – ma przepłynąć przez międzynarodowe wody Morza Południowochińskiego. Niemieckie ministerstwo obrony podało, że "w celu utrzymania dialogu" z Państwem Środka zaproponowano także wizytę w Szanghaju. Jak poinformowały władze w Berlinie, jednostka będzie się poruszała wzdłuż uczęszczanych szlaków handlowych i nie ma planu przepłynięcia przez Cieśninę Tajwańską, jak to czyniły w ostatnim czasie okręty USA. Okręt będzie się trzymał co najmniej 12 mil morskich odległości od lądów w spornym regionie – zapewniono.
...
Cytowany przez Deutsche Welle szef dyplomacji Niemiec Heiko Maas zauważył, że obecność jego kraju w regionie Indo-Pacyfiku jest ważna, ponieważ jest to jedna z części świata, w których zdecyduje się przyszły ład międzynarodowy. - Naszym celem jest zaangażowanie i branie odpowiedzialności za utrzymanie opartego na zasadach porządku międzynarodowego – podkreślił. - Chcemy, by obowiązujące prawo było przestrzegane, szlaki morskie pozostawały żeglowne, społeczeństwa otwarte chronione, a handel podlegał uczciwym zasadom – oświadczyła w poniedziałek minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer.

Komentatorzy oceniają, że zaznaczając swoją obecność militarną na wodach Indo-Pacyfiku Niemcy dołączyli do innych zachodnich krajów w ich strategii równoważenia chińskich wpływów. ... Pod koniec lipca flotyllę z lotniskowcem HMS Queen Elizabeth na międzynarodowe wody Morza Południowochińskiego wysłała Wielka Brytania. W ostatnich miesiącach region patrolował także francuski okręt podwodny SNA Emeraude, zaś amerykański niszczyciel USS Benfold wpłynął do Cieśniny Tajwańskiej, co chińskie media państwowe określiły mianem "prowokacji". W poniedziałek o planach wysłania swoich okrętów na Morze Południowochińskie poinformowały z kolei Indie. Jak przekazało tamtejsze ministerstwo obrony, planowana misja ma się rozpocząć na początku września i obejmować ćwiczenia z jednostkami USA, Japonii i Australii oraz – niezależnie od nich – z Singapurem, Wietnamem, Indonezją oraz Filipinami. Mają w niej wziąć udział co najmniej cztery okręty: niszczyciel rakietowy, fregata i dwie korwety.

Władze w Pekinie zgłaszają pretensje do 90 proc. obszaru Morza Południowochińskiego, w tym do wód, które w świetle obowiązującego prawa międzynarodowego podlegają jurysdykcji okolicznych państw - Filipin, Wietnamu, Malezji i Brunei. W ostatnich latach Chińczycy znacznie rozbudowali infrastrukturę wojskową na kontrolowanych przez siebie sztucznych wyspach leżących na spornym akwenie. Z perspektywy USA, innych państw Zachodu oraz części krajów azjatyckich roszczenia i działania Pekinu zagrażają status quo i swobodzie żeglugi w regionie.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:11, 14 Sie 2021    Temat postu:

Propagandowy obraz Polski w Niemczech. Wizerunek Polaków podzielony na do i po 2015 roku

Przed wyborami parlamentarnymi w 2015 w Polsce według niemieckiego medialnego przekazu wszystko było w porządku. Były pewne problemy ze względu na opozycyjny PiS, ale ogólnie nie było źle, ponieważ Polska nie przeszkadzała Niemcom w ich polityce wschodniej, tylko ich wspierała - mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl o propagandowym przekazie w Niemczech na temat wizerunku Polski prof. Bogdan Musiał, historyk, specjalista stosunków polsko-niemieckich. "Niemcy prowadzą za pomocą rządowych mediów propagandową nagonkę na Polskę m.in. dlatego, aby odciągnąć Niemców od ogromnych wewnętrznych problemów z jakimi borykają się Niemcy" - stwierdza prof. Bogdan Musiał. - Przed wyborami parlamentarnymi w 2015 w Polsce według niemieckiego medialnego przekazu wszystko było w porządku. Były pewne problemy ze względu na opozycyjny PiS, ale ogólnie nie było źle, ponieważ Polska nie przeszkadzała Niemcom w ich polityce wschodniej, tylko ich wspierała. Czyli w sumie Warszawa robiła to, co sobie Niemcy zażyczyli albo sobie umyślili. Narracja zmieniła się zdecydowanie w momencie dojścia PiS-u do władzy i ta narracja rok po roku się zaostrza - mówi prof. Musiał.

Jak zaznacza historyk, tak informacje na temat zmiany ustawy medialnej w Polsce są w Niemczech przedstawiane "tak, jakby nad Wisłą działo się coś straszliwego". - To, co się dzieje na Białorusi, to Niemców praktycznie kompletnie nie interesuje, ale ogromne zagrożenie dla demokracji, wolnych mediów, a w dodatku prześladowanie homoseksualistów dzieje się, ich zdaniem, w Polsce. Po prostu, według medialnego przekazu znad Sprewy, w Polsce dzieją się rzeczy straszne. Jeżeli spojrzymy na nagłówki i komentarze w Niemczech, to tak właśnie jest. Tu odbiorca jest dosyć łatwowierny. Oni nie mają mediów zbyt zróżnicowanych, media publiczne, które dominują debatę publiczną, są zglajchszaltowane. Robią przekaz, jaki sobie rząd życzy. To, co pani Merkel powie lub zrobi jest najlepsze; postępowo liberalne. W Niemczech żadne prawa nie są łamane, a w Polsce według tutejszych jest antysemityzm, zaściankowość czyli same najgorsze rzeczy, jest gorzej niż w Rosji niż na Białorusi - zaznacza rozmówca.
...
- Niemcy grają taką propagandą, bo mają problem. Angela Merkel doprowadziła Niemcy do stanu do renowacji. Kompletnie. Co się stało za czasów pani Merkel? Bundeswehra rozbita, praktycznie nie funkcjonuje, mieliśmy powódź w Niemczech – media nie podają całościowej liczy ofiar. Bo jest ich aż kilkaset. Nie ma tylu ofiar w Bangladeszu, gdzie praktycznie ciągle pada, bo tam się nauczyli postępować z takimi katastrofami. A w Niemczech kilkaset ofiar! To nie jest spowodowane, jak piszą i mówią, klimatem, tylko zaniedbaniami zabezpieczeń przeciwpowodziowych - alarmuje prof. Musiał. - I żeby odwrócić uwagę Niemców do tej tematyki media rządowe, które są zglajszachtowane, chcą odwrócić uwagę od problemów własnych, wewnętrznych na prawdziwe lub wyimaginowane problemy Polski. Polska była od wielu lat takim chłopcem do bicia. To jest tradycja, to nic nowego. Oczywiście są pewne momenty, gdy to na chwilę ustaje. Na przykład wtedy, gdy Donald Tusk rządził w Polsce. Ale wtedy gdyby Niemcy powiedzieli, że to Polska ma Niemcom zapłacić reparacje wojenne za szkody, to Donald Tusk by to pewnie podpisał. Może zresztą przesadzam, ale to jest polityk, który zawsze robił to, co Niemcy każą. Pewnie dlatego wzięli go na pozycję prezydenta Unii Europejskiej. Bo lepiej robił to, co chcieli, niżby Niemiec robił. A dzisiaj Niemcom rząd polski bardzo przeszkadza. Ich celem jest, zresztą o tym mówią, żeby ten rząd upadł. Oni tego chcą i to wspierają. Podkreślają jak powiedział przewodniczący CDU pan Armin Laschet, że chcą wspierać „społeczeństwo obywatelskie”. Czyli panią Martę Lempart czy wcześniej pana Mateusza Kijowskiego, pana Bartosza Kramka itp. Nie chodzi nawet o pieniądze. Polska im po prostu przeszkadza. Dopóki Polska była krajem przez Niemcy „skolonizowanym” to można było tam pieniądze zarabiać, dopóki był skorumpowany, niemieccy przedsiębiorcy mogli łapówki odpisywać od podatku, a więc państwo niemieckie wspierało takie akcje w Polsce. Świadomie wspierało korupcję w Polsce. O czym to świadczy? - zadaje pytanie.

Są znane dokumenty wywiadu polskiego, jak Niemcy naradzają się po upadku komuny, co zrobić z Polską? Chodziło im o to, aby Solidarność nie zrobiła się mocną dominującą siłą, żeby polska scena polityczna była rozdrobniona i skłócona. Nastąpiło rozdrobnienie, a Niemcy świadomie wspierali pewne siły polityczne. Co się stało z milionami marek z CDU tzw. czarnymi kasami? Wiemy, że te pieniądze płynęły do Polski, do Gdańska. Jeden z założycieli PO Paweł Piskorski sam w swojej książce o tym pisze. Rząd niemiecki robi wszystko, aby Polska była zdestabilizowana politycznie albo stabilna, ale według Donalda Tuska. On jest gwarantem takiej właśnie stabilności dla Niemiec. Berlin chce mieć taką osobę u steru w Polsce, która nie przeszkadza ani Moskwie ani Berlinowi. A niestety tak jest, że jeśli ktoś przeszkadza Moskwie, to przeszkadza Berlinowi. Niemcy chcą sojuszu gospodarczego, ale o podłożu politycznym, z Rosją. Sojusz niemiecko-rosyjski jest bardzo dla Niemiec ważny. Jeśli jest jakiś rząd w Polsce, który przeszkadza Moskwie, to przeszkadza bardzo Berlinowi. To jest taka tradycja polityczna od wielu wielu lat. Od XVIII wieku. To polityczno-kulturowe DNA bardzo w Niemczech zakorzenione, niestety zawsze skierowane przeciwko Polsce. Szczególnie w SPD (Socjalistyczna Partia Niemiec) , ale i w CDU (Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna) również. Dzisiaj nie widzę możliwości na poprawę tego stanu rzeczy, obojętnie kto by nie wygrał wyborów w RFN - ocenia prof. Bogdan Musiał.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:16, 14 Sie 2021    Temat postu:

Arcyważna książka o arcyważnej sprawie

Sercem człowieczeństwa jest odpowiedzialność, miłość i wolność. Prawdę o doniosłości miłości wyeksponowało chrześcijaństwo. Św. Jan Ewangelista głosi: „Bóg jest miłością”. Znamy również słynne słowa św. Pawła z „Hymnu o miłości”: bez miłości byłbym niczym. Obecnie ta arcyważna prawda i arcycenna wartość jest negowana, fałszowana, deprecjonowana i poniewierana. Jej miejsce zajmuje wieloznaczna tolerancja. Dlatego niektórzy myśliciele, np. Emmanuel Levinas, zastępują słowo „miłość” terminem „odpowiedzialność”. Filozof ten pisze: „Niezbyt lubię słowo »miłość«, które jest zużyte i wytarte”. Jednak w XX w. wielu myślicieli, m.in. Max Scheler, Gabriel Marcel, Erich Fromm i Karol Wojtyła, dokonało głębokiej i wnikliwej analizy miłości. Szczytowym osiągnięciem tej filozofii jest dzieło Dietricha von Hildebranda (1889–1977) „Istota miłości”, które wreszcie doczekało się polskiego wydania. Ukazanie się w naszej ojczyźnie tej najcenniejszej filozoficznej książki na temat miłości jest bez wątpienia wydarzeniem duchowo-intelektualnym.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:15, 19 Wrz 2021    Temat postu:

Glony w oceanie urosły na… dymie z pożarów

Pożary, które w 2019 i 2020 roku spustoszyły Australię wywarły znacznie większy wpływ na środowisko, niż początkowo przypuszczano. Międzynarodowa grupa naukowców odkryła, że dym z australijskich pożarów umożliwił nagły wzrost oceanicznych glonów znajdujących się… tysiące kilometrów dalej. Jak się okazuje niesione wiatrem chmury dymu i popiołu z pożarów spowodowały rozległe zakwity glonów na południowym Pacyfiku. Szczegóły badania opublikowano na łamach prestiżowego pisma „Nature”. To pierwsze badanie, które jednoznacznie łączy reakcję organizmów morskich na dużą skalę z dostarczeniem im substancji odżywczych przez pirogenne (wytworzone przez ogień) aerozole żelaza z pożaru.

Co odkryli naukowcy? Aerozole pirogenne powstają podczas spalania drzew, zarośli i innych form biomasy. Cząsteczki aerozolu są na tyle lekkie, że mogą być przenoszone w niesionym przez ogień dymie i popiele przez miesiące, często na duże odległości. Maleńkie cząstki dymu i popiołu z australijskich pożarów w roku 2019 i 2020 przenoszone przez wiatr użyźniały wodę, gdy do niej wpadały, dostarczając składników odżywczych do zakwitów glonów na skalę niespotykaną w tym regionie. W badaniu zespół naukowców wykorzystał obserwacje satelitarne, robotyczne pływaki oceaniczne, modelowanie transportu atmosferycznego i pomiary chemii atmosfery, aby śledzić rozprzestrzenianie się pirogennych aerozoli żelaza z australijskich pożarów i zmierzyć ich wpływ na produktywność mórz.
Wpływ pożarów na ekosystem

Odkrycie rodzi nowe pytania o rolę, jaką pożary mogą odgrywać w pobudzaniu wzrostu mikroskopijnych morskich glonów znanych jako fitoplankton, które pochłaniają duże ilości ocieplającego klimat dwutlenku węgla z ziemskiej atmosfery poprzez fotosyntezę i stanowią podstawę oceanicznej sieci pokarmowej. Nasze wyniki dostarczają mocnych dowodów, że pirogenne żelazo z pożarów może użyźniać oceany, potencjalnie prowadząc do znacznego wzrostu pochłaniania węgla przez fitoplankton. - powiedział Nicolas Cassar, profesor biogeochemii w Duke’s Nicholas School of the Environment. Jak zaznaczył, zakwity glonów wywołane przez australijskie pożary były tak intensywne i rozległe, że późniejszy wzrost fotosyntezy mógł tymczasowo zrównoważyć znaczną część emisji CO2 z pożarów. Jednak wciąż nie jest jasne, ile węgla zaabsorbowanego przez to wydarzenie lub przez zakwity glonów wywołane przez inne pożary pozostaje bezpiecznie przechowywane w oceanie, a ile jest uwalniane z powrotem do atmosfery. Trzeba to będzie dopiero ustalić.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:20, 19 Wrz 2021    Temat postu:

„Nie jesteśmy już dawnym narodem, ale tworem zupełnie nowym”. Ostatni tekst dra Targalskiego

"Dziś sądzę, że likwidacja Polski zostanie, podobnie jak w 1795 roku, przyjęta z ulgą i zadowoleniem przez mieszkańców, jak kiedyś przez większość szlachty. Jedni będą cieszyli się, że wreszcie Polski nie ma, a inni będą się łudzili, że wraz z nią znikną patologie" - pisał dr Jerzy Targalski w swoim ostatnim tekście, który ukazał się 1 września 2021 r. w tygodniku "Gazeta Polska".


Dziś dotarła do nas smutna informacja o śmierci dr. Jerzego Targalskiego. Wybitny politolog, historyk i publicysta zmarł po walce z chorobą w wieku 69 lat. Przez lata związany był z mediami Strefy Wolnego Słowa. Oto ostatni tekst dr. Jerzego Targalskiego, który ukazał się na łamach "Gazety Polskiej" 1 września 2021 r.

Jerzy Targalski: Jak wyłaniają się elity?

Prof. Wojciech Roszkowski postawił tezę, iż państwu polskiemu potrzebna jest nowa inteligencja, która zajmie miejsce obecnej, wyrosłej z socjalizmu i przyzwyczajonej do zadaniowania z zewnątrz. Nie jest to teza odkrywcza, gdyż wszyscy rozumieją, że obecne elity nadają się jedynie do wymiany, a najlepiej do tiurmy z racji magdalenkowatego pochodzenia. Problem podstawowy polega na znalezieniu odpowiedzi na pytanie, jak nową merytokratyczną elitę, zwaną przez Roszkowskiego inteligencją, wyłonić. Droga odgórna jest wykluczona, gdyż złodzieje, kłamcy, niedojdy i tchórze mogliby wynajdywać i ułatwiać karierę jeszcze większym geszefciarzom, oszustom, patałachom i tchórzom, ponieważ inaczej nowi stanowiliby konkurencję dla starych. Na tym polega zasada selekcji negatywnej powszechnie u nas obowiązująca.

Autentyczne elity wyłaniają się oddolnie w wyniku wstrząsu, który pcha ludzi do działania. Tak było, gdy powstawała Solidarność. Tworząca się wówczas elita została zniszczona przez bezpiekę i socjalistyczną inteligencję. Co mogłoby być takim wstrząsem uruchamiającym w wyniku buntu proces elitotwórczy? Kiedyś myślałem, że dopiero likwidacja państwa polskiego, kiedy Niemcy działając jako Unia, zlikwidują resztki suwerenności i przekształcą Polskę w krainę geograficzną, spowoduje masowy protest. Dziś sądzę, że likwidacja Polski zostanie, podobnie jak w 1795 roku, przyjęta z ulgą i zadowoleniem przez mieszkańców, jak kiedyś przez większość szlachty. Jedni będą cieszyli się, że wreszcie Polski nie ma, a inni będą się łudzili, że wraz z nią znikną patologie. Nielicznych buntowników internuje się na kwarantannie, aż zmądrzeją. Nie widzę obecnie żadnego powodu, który wywołałby elitotwórczy bunt.

Nie jesteśmy już dawnym narodem, ale tworem zupełnie nowym.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:41, 19 Wrz 2021    Temat postu:

Tusk też już wie, że Polacy nie chcą Tuska, który wrócił z Brukseli. Znak krzyża nad chlebem to akt desperacji. To szukanie nowej maski

Parę tygodni temu Donald Tusk stwierdził, że krzyże nie powinny wisieć w szkołach czy w urzędach, i nazwał Kościół „upodloną” instytucją. Parę dni temu jego poseł - według Tuska, mądry człowiek, mówił o „karaniu” i „piłowaniu” katolików, po to, by już nigdy nie podnieśli głowy. Dziś szef Platformy całował chleb i czynił nad nim znak krzyża, zapewniają, że nie ma nic przeciwko katolikom, a w sumie to nawet szanuje. Co jutro? Może wyciągną słynny ołtarzyk domowy z czasów kampanii prezydenckiej z 2005-go roku?

Kim jest ten człowiek, przez tyle lat pełniący funkcję premiera naszego państwa? Czy jest w nim coś prawdziwego, autentycznego, czy wszystko jest PR-ową ustawką? Nawet krzyżem się bawi jakby to był jakiś tani gadżet, którym można zamydlić oczy Polaków, zasłonić przeszłość, słowa i czyny. Ale to w sumie akt desperacji. Przyznanie, że Polacy nie chcą tego Tuska, który wrócił z Brukseli. Skrzyknął starą gwardię, ale nikogo więcej. Inni nie kupili jego maski. Pamiętają o jego rządach, i jego dorobku w Brukseli. Stąd próba zmiany kursu, stąd nowa maska, nowe hasła. Już wprost sprzeczne z tymi głoszonymi ledwie parę dni. Rozpacz musi być wielka.

To się nie uda. Ale to cenna lekcja. Chcesz w Polsce rządzić - to z krzyżem nie walcz.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:46, 19 Wrz 2021    Temat postu:

Patryk Jaki zapowiada ważną konferencję! Chodzi o UE. "Myślę, że wiele osób może być w szoku". Co ujawni europoseł?

Jutro (20.09)o 13.00 w Sejmie zapraszam na konferencje prasową, gdzie po raz pierwszy pokażemy pełny bilans transferów finansowych pomiędzy Polską a UE od 2004r. - zapowiedział na Twitterze były wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Raport, który ma przedstawić europoseł PiS został przygotowany przez zespół ekspertów pod przewodnictwem prof. Zbigniewa Krysiaka (SGH, Instytut Myśli Schumana) i prof. Tomasza Grosse (UW).

Eurodeputowany zamieścił również link, pod którym będzie można śledzić transmisję konferencji: https://www.youtube.com/c/PatrykJakiPL
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:53, 19 Wrz 2021    Temat postu:

Bronisław Wildstein: Unia Europejska jest przestrzenią gry o interesy państw, bezwzględnej walki

„O polexicie powinniśmy rozmawiać. Nie traktujmy tego jako tabu” – mówi w rozmowie z telewizją wPolsce.pl Bronisław Wildstein, w kuluarach Kongresu Polska Wielki Projekt. Bronisław Wildstein zwraca uwagę na to, że UE jako „układ w pewnych warunkach nam się opłaca, a w innych przestaje nam się opłacać i musimy racjonalnie do tego podejść”. Opowieści o tym, że jest jeden wspólny interes europejski to jest mydlenie oczu — zauważa. Unia Europejska jest przestrzenią gry o interesy państw, bezwzględnej walki. Musimy zdać sobie z tego sprawę i walczyć o nasze interesy — dodaje publicysta. W tej chwili występowanie Polski z Unii Europejskiej nie byłoby dla nas sensowne — ocenia.

Video tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:57, 19 Wrz 2021    Temat postu:

Wpisanie członkostwa w UE do Konstytucji? Mec. Andrzejewski: Znaczyłoby ograniczenie suwerenności i niepodległości Polski

„Wpisanie do Konstytucji podległości Polski jakiejkolwiek organizacji międzynarodowej jako trwałej zasady ustrojowej znaczyłoby nie tylko ograniczenie suwerenności i niepodległości państwa polskiego, ale jednocześnie zanegowanie wysiłku, które pokolenia naszego narodu włożyły w kształt państwa i ustroju” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Piotr Łukasz Andrzejewski, adwokat, członek Trybunału Stanu oraz wiceprzewodniczący Trybunału Stanu.

PSL nie po raz pierwszy zresztą proponuje wpisanie do Konstytucji członkostwa Polski w UE. Jak Pan to ocenia?
Piotr Łukasz Andrzejewski: W mojej ocenie to prowokacyjna gra polityczna tego stronnictwa. W aktualnej polityce UE zajmuje ono stanowisko przeciwko Polsce. Prowadzi są w sytuacji nasilającego się konfliktu wywołanego przez UE o zakres suwerenności Polski.

Jakie konsekwencje miałoby wpisanie do Konstytucji członkostwa w Unii Europejskiej czy jakiejkolwiek innej organizacji międzynarodowej?
Wpisanie do Konstytucji podległości Polski jakiejkolwiek organizacji międzynarodowej jako trwałej zasady ustrojowej znaczyłoby nie tylko ograniczenie suwerenności i niepodległości państwa polskiego, ale jednocześnie zanegowanie wysiłku, które pokolenia naszego narodu włożyły w kształt państwa i ustroju. Państwo polskie powinno działać na zasadzie pełnej podmiotowości, a nie podległości podmiotom zewnętrznym. Art. 4 Konstytucji, który stanowi, że „władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” i „naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio” byłaby ograniczona w sposób, który stanowiłby pęknięcie w treści samej Konstytucji. W moim przekonaniu wpisanie członkostwa Polski w UE do Konstytucji kolidowałoby z podstawową zasadą trwałości samostanowienia narodu o swoim ustroju na przyszłość. Nie podzielam poglądu, iż zrzeczenie się suwerenności jest przejawem suwerenności.

Jakie znaczenie by to miało dla samej Konstytucji jako dokumentu? Jednak wpisanie do Konstytucji członkostwa w Unii Europejskiej, która bezprawnie uznaje nadrzędność prawa unijnego nad prawem członkowskim to chyba nie jest najlepszy pomysł? Czy to w pewien sposób nie zdeprecjonowałoby polskiej Konstytucji, a może nawet zniwelowało jej znaczenie i działanie?
Te obawy są uzasadnione. Konstytucja nie może ograniczać zasad ustrojowych, które zapisuje od woli organizacji zewnętrznej. Nabrałoby to charakteru trwałego ograniczenia przez organizacje zewnętrzne zasad, które wyznaje dzisiaj Polska. Dzisiejsza Unia Europejska odbiega od kształtu, charakteru i zasad jej ukształtowania przez ojców założycieli. Nie odpowiada zasadom poszanowania suwerenności, niepodległości i podmiotowości państw członkowskich. Wpisanie przynależności do takiej organizacji międzynarodowej jako stałej zasady ustrojowej do polskiej Konstytucji byłoby zaprzeczeniem całej naszej drogi do suwerenności i niepodległości w dziejach państwa i narodu polskiego. Polska wstępując do UE nie przyznała w traktacie akcesyjnym ani późniejszym UE tych kompetencji, które usiłuje się dzisiaj jej narzucić w drodze agresywnej przemocy instytucjonalnej.

W tym momencie pojawia się pytanie, czy w sytuacji wpisania do Konstytucji członkostwa Polski w UE, to nieposzanowanie prawa i przemoc instytucjonalna nie weszłaby w tym momencie do polskiej ustawy zasadniczej? Czy tak by to zadziałało?
Podzielam ten pogląd. Konstytucja jest najwyższym prawem w Rzeczpospolitej Polskiej. Dzisiejsza Unia pretenduje do tego, żeby ograniczyć podmiotowość państw członkowskich i wcielić je do nowego tworu, jakim byłaby jednolita Europa, z dominacją Niemiec.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:14, 23 Wrz 2021    Temat postu:

Masz smartfon "made in China"? Możesz być szpiegowany

Litewskie Ministerstwo Obrony odradza zakup chińskich telefonów komórkowych i radzi, aby te osoby, które aktualnie z nich korzystają pozbyły się ich. Rząd w specjalnym raporcie wykazał, że urządzenia te mają wbudowane funkcje cenzury i mogą przesyłać informacje o użytkowniku do serwerów w Azji. Flagowe telefony sprzedawane w Europie przez chińskiego giganta smartfonów Xiaomi Corp. mają wbudowaną możliwość wykrywania i cenzurowania takich terminów jak „Wolny Tybet”, „Niech żyje niepodległy Tajwan” czy „ruch demokratyczny”, poinformował we wtorek litewski urząd ds. cyberbezpieczeństwa. „Rekomendujemy rezygnację z zakupu nowych chińskich telefonów i jak najszybsze pozbycie się tych już posiadanych” – powiedział dziennikarzom wiceminister obrony Litwy Margiris Abukevicius. Teoretycznie funkcja monitoringu słów w telefonie Xiaomi Mi 10T 5G została wyłączona dla „regionu Unii Europejskiej”. Jednak badania litewskiego Narodowego Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego pokazały, że można ją włączyć zdalnie w dowolnym momencie.

Raport litewskiego Narodowego Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego pokazał również, że telefon Xiaomi wysyłał zaszyfrowane dane dotyczące pracy telefonu na serwer w Singapurze. Luka w zabezpieczeniach została również wykryta w modelach Huawei P40 5G. Natomiast żadnego dodatkowego oprogramowania szpiegującego telefon nie znaleziono w żadnym aparacie innego chińskiego producenta firmy OnePlus. „To ważne nie tylko dla Litwy, ale dla wszystkich krajów, które korzystają ze sprzętu Xiaomi” – czytamy w raporcie. Xiaomi nie odpowiedziało na prośbę Reutera o komentarz. Przedstawiciel Huawei w krajach bałtyckich powiedział BNS, że jego telefony nie wysyłają danych użytkownika na zewnątrz. Litewski raport pokazał również, że lista słów, które mogą być ocenzurowane przez aplikacje systemowe telefonu Xiaomi, w tym domyślną przeglądarkę internetową, zawiera 449 pozycji w języku chińskim i jest stale aktualizowana.

Ostatnio relacje między Litwą i Chinami stały się bardzo napięte. Pod koniec lipca Tajwan oświadczył, że otwiera w Wilnie swoją pierwszą placówkę dyplomatyczną oficjalnie nazwaną Biurem Przedstawicielstwa Tajwanu. Decyzja ta została bardzo źle przyjęta przez Pekin, który realizując politykę „jednych Chin” dąży do przejęcia kontroli nad Tajpej i całą wyspą.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:52, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Wybory do Bundestagu: co partie obiecały swoim wyborcom?

Wybory powszechne do Bundestagu odbędą się w niedzielę, 26 października. Po zakończeniu 16-letnich rządów kanclerz Merkel niemiecką politykę mogą czekać zmiany. Na wejście do parlamentu szansę ma sześć partii. Wciąż nie wiadomo, które z nich utworzą nowy rząd. Co partie oferują i obiecują swoim wyborcom? Walka w kampanii wyborczej jest zacięta, a wyniki wyborów trudne do przewidzenia – między czołówką (SPD i Unią) jest aktualnie ok. 3 proc. różnicy. Na dwa dni przed wyborami, wg wszystkich sondaży, szansę na zwycięstwo ma SPD, która w zależności od pracowni sondażowej, osiągnie wynik w granicach 25-26 proc. Kolejne partie na podium to Unia CDU/CSU (21-23 proc.) i Zieloni (16-17 proc.), dalej znajdą się FDP (11-12 proc.), AfD (10-12 proc.) oraz Lewica (6-7 proc.). Dla Niemców, jak pokazują wyniki ostatnich badań, tematem numer jeden jest ochrona klimatu i środowiska. Nie mniej ważne pozostają kwestie migracji, sprawy społeczne oraz bezpieczeństwo kraju. Jak podchodzą poszczególne partie do tych kwestii i jakimi argumentami chcą przekonać do siebie wyborców? Poniżej kluczowe założenia programów wyborczych Unii, Zielonych, SPD, FDP, Lewicy i AfD.

SPD - walka o klimat i wyższe podatki dla bogatych

Socjaldemokraci w swoim programie zobowiązują się osiągnięcia celu, jakim jest ochrona klimatu, poprzez zmniejszenie emisji CO2 o 65 proc. do 2030 r. (m.in. przez ograniczenie prędkości do 130 km/h na autostradach, rozbudowę sieci kolejowej). Zakładają osiągnięcie neutralności klimatycznej najpóźniej do 2045 r. SPD zapowiada też obniżenie podatków dla większości, ale też podniesienie ich dla „bardzo bogatych”. Socjaldemokraci podkreślają, że migracja jest korzystna dla niemieckiego społeczeństwa, wzywa w tej kwestii do większej współpracy europejskiej i reformy podziału obciążeń w polityce azylowej. SPD potępia łamanie praw człowieka wobec Chin, ale podkreśla potrzebę współpracy z tym krajem, np. w sprawie klimatu. Opowiada się za wspólną armią europejską i zwiększeniem budżetu na wyposażenie armii.

CDU i CSU – bez podwyżek podatków, walka z ekstremizmem

CDU i CSU są przeciwne radykalnym zmianom, chcą ulepszać „dobre rzeczy”, jakie już zostały osiągnięte. Odnosi się to m.in. do utrzymania obecnej produkcji przemysłowej, przy jednoczesnym zwrócenia uwagi na ochronę klimatu. Są zdecydowanie przeciwni podwyżkom podatków, ale też wprowadzaniu większych ulg. Chcą zwiększenia bezpieczeństwa i ilości policji, rozszerzenia monitoringu, walki z przestępczością. Za największe zagrożenie społeczne uważają ruchy ekstremistyczne (prawicowe i lewicowe), wzrost przestępczości ksenofobicznej i antysemickiej.

Zieloni – ochrona klimatu, limit czynszów

Zieloni postawili na „eko-społeczny program wyborczy dla klasy średniej”, pozbawiony radykalnych postulatów. Partia skupia się głównie na ochronie klimatu (m.in. poprzez ograniczenie prędkości na autostradach czy zakaz lotów krótkodystansowych) i sprawach społecznych. W agendzie Zielonych znajduje się wprowadzenie krajowego limitu czynszów, podwyższenie podatku dla najbogatszych i odciążenie podatkowe najsłabiej zarabiających.
Zieloni uważają, że po latach stagnacji za rządów CDU/CSU, Niemcom potrzebny jest przełom - szczególnie pod kątem walki ze zmianami klimatycznymi. Podkreślają, że trzeba "zmieniać kraj z myślą o naszych dzieciach".

FDP - obniżki podatków, ochrona klimatu

Główne punktu programu wyborczego liberałów to ulgi podatkowe dla firm i rynkowy program ochrony klimatu. Chcą redukcji biurokracji i obniżek podatków, powrót do hamulca zadłużenia. W sprawie ochrony klimatu przewidują „ścisły limit CO2”, przy odrzuceniu rządowych wytycznych osiągania celów klimatycznych. FDP chce przeznaczać więcej pieniędzy na edukację, a także zapobiec wyznaczaniu ogólnokrajowego limitu czynszu. Postulują ograniczenia ilości kadencji kanclerza do maksymalnie dwóch (maks. 10 lat).

Lewica – podniesienie płacy minimalnej, wyjście z NATO

Lewica zakłada znaczne, nowe wydatki w obszarze socjalnym. Postuluje wprowadzenie „minimalnej emerytury solidarnościowej” w wysokości 1200 euro, a ponadto podstawowe zabezpieczenie dla dzieci. Wzywa też do wprowadzenia płacy minimalnej w wysokości 13 euro za godz. i minimalnego dochodu, co miałoby zastąpić zasiłek socjalny Hartz IV. Partia stanowczo sprzeciwia się wszelkim działaniom Bundeswehry za granicą i chce wyjścia Niemiec z NATO.

AfD - wyjście z UE i negowanie walki z pandemią

AfD domaga się zniesienia wszystkich zasad bezpieczeństwa, wprowadzonych przez rząd do walki z pandemią. AfD opowiada się za wyjściem Niemców z Unii Europejskiej. W polityce migracyjnej domagają się wprowadzenia surowszych zasad, np. zakazu sprowadzania rodzin uchodźców. Partia domaga się też liberalizacji prawa dotyczącego posiadania broni.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:55, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Mimo szoku i niedowierzania Francja stawia na pragmatyzm w relacjach z USA

Jak przełknąć upokorzenie, czyli co Francja dostanie od Stanów Zjednoczonych za utratę „kontraktu stulecia”.
Zdrada, kryzys dyplomatyczny, nóż wbity w plecy, upokorzenie – francuscy politycy i dyplomaci nie przebierali w słowach, komentując anulowanie „kontraktu stulecia” na dostawę francuskich konwencjonalnych okrętów podwodnych do Australii, która w ramach umowy między nią, USA i Wielką Brytanią (AUKUS) zdecydowała się przyjąć gwarancje bezpieczeństwa od Stanów Zjednoczonych. A tym samym zakupić atomowe okręty od USA, a nie konwencjonalne od francuskiej Naval Group. Teraz kluczową kwestią stało się, ile Francja ugra w zamian za anulowany kontrakt. Jakie dostanie odszkodowanie od Australii i co Joe Biden zdecyduje się obiecać prezydentowi Macronowi, aby udobruchać swoich wściekłych partnerów.
Zdaniem szefa Naval Group Pierre’a Érika Pommelleta AUKUS to na razie tylko hasło, a jedynym znanym punktem jest decyzja o zakupie łodzi z napędem jądrowym. „Kiedy, jak, z jakimi partnerami, z jakim transferem technologicznym? Nikt nie wie” – wylicza Pommellet. „Nasz projekt miał dać Australii suwerenność przemysłową w wysokowydajnych okrętach podwodnych z napędem konwencjonalnym, co oznacza przekazanie jej know-how, aby mogła projektować, produkować i utrzymywać w pełnej autonomii swoje jednostki” – stwierdził w środę. Podał też, że „kontrakt stulecia” stanowił ok. 10 proc. portfela sprzedaży grupy, która dostarcza okręty podwodne do Indii i Brazylii oraz statki nawodne do Egiptu, Belgii i Holandii.

Skala reakcji. Po anulowaniu przez Polskę za czasów rządów Antoniego Macierewicza w MON kontraktu na dostawę francuskich śmigłowców Caracal – zawartego za czasów premier Ewy Kopacz i wartego nieporównywalne pieniądze, bo zaledwie ok. 4 mld euro – ówczesny prezydent Francji François Hollande odwołał swoją wizytę w Polsce, a francuscy dyplomaci zamrozili spotkania w ramach Trójkąta Weimarskiego, próbując izolować Polskę w relacjach z UE. Po ogłoszeniu anulowania kontraktu na 56 mld euro francuscy politycy i dyplomaci otwarcie mówią, że są wściekli, wskazując, że jest to najpoważniejszy kryzys w relacjach z USA od czasów 2003 r., kiedy Francja sprzeciwiła się wysłaniu żołnierzy do Iraku. Szef francuskiego MSZ Jean-Yves Le Drian zaczął domagać się redefinicji relacji w NATO. Nieoficjalnie sugeruje się, że Francja mogłaby w odwecie zablokować umowę o wolnym handlu między UE a Australią.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:58, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Współcześni ludzie: racjonalni, ale nierozumni

Rozum jednostkowy jest potępiany, ale już „rozum kolektywny” – uosabiany np. przez państwo albo ideologie, które je opanowały – hołubiony. Dlaczego? Bo tylko opierając się na nim, można realizować różnej maści plany ratowania świata. Dawno temu, jeszcze przed pandemią, kibice piłkarscy zadawali sobie fundamentalne pytanie: która z drużyn wygra. Dzisiaj zachodzą także w głowę, która z nich uklęknie. Gdy w trakcie wrześniowego meczu Polska–Anglia, klęczeli Anglicy, kibice (polscy) wyrazili swoje niezadowolenie gwizdaniem. Ale dlaczego Anglicy klęczeli? Żeby zaprotestować przeciw rasizmowi. A skoro tak, to na gwiżdżących kibiców posypały się gromy ze strony komentatorów sportowych, dziennikarzy i celebrytów.

Rasizm jest oczywiście czymś haniebnym, ale czy z tego wynika, że każda forma protestu przeciw niemu jest z zasady godna pochwały? Świat nie jest aż tak prosty. Zwyczaj boiskowego przyklękania przeciw rasizmowi jako związany z ruchem Black Lives Matter ma silny kontekst polityczno-kulturowy i nie jest przez to uniwersalnym, niekontrowersyjnym manifestem solidarności z ofiarami rasizmu – nie musi być zatem wszędzie mile widziany. Nie wiem, co dokładnie nie spodobało się akurat polskim kibicom, wiem jednak, co nie podoba się w nim mnie. Klękanie na boisku to mianowicie jeden z wielu współczesnych przejawów zgubnej ucieczki człowieka Zachodu od rozumu w stronę bezmyślnego, choć pozornie racjonalnego kolektywizmu. I mam nadzieję wyłożyć to na tyle jasno, że nie uznają mnie państwo mnie za rasistę (czy też za zwolennika Trumpa, pozbawionego empatii korwinistę, antyszczepionkowca i denialistę klimatycznego).

Zbędna scholastyka. „Zgubna pycha rozumu” – tak austriacki ekonomista Friedrich Hayek zatytułował jedną ze swoich późnych i na pewno najbardziej radykalnych książek. Przekonywał w niej, że często to, co uchodzi za racjonalne (Hayek miał akurat na myśli socjalizm), ma z rozumem niewiele wspólnego. Jest efektem jego wadliwego użycia pchającego nas w stronę niebezpiecznych, zagrażających cywilizacji ideologii. W stronę klęski głodu i lufy karabinu. Zwolennicy tych ideologii są jednak przekonani o absolutnej racjonalności własnej propozycji, z czego też wynika ich silne poczucie misji oraz determinacja. Kto zaś nie daje się przekonać do wdrożenia danego projektu, uchodzi w oczach jego propagatorów za jednostkę irracjonalną. Recepty, które przedstawiają zastraszonemu społeczeństwu, mają być niczym gorzka pigułka, za którą podziękuje im ono po zakończonej kuracji.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:02, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Konkurs Chopinowski: jedyne w swoim rodzaju spotkanie pianistów i melomanów

Dziś to jedno z najważniejszych wydarzeń pianistycznych na świecie, przepustka do wielkiej kariery. Rangę konkursu budowano jednak długie lata. Jego pierwsza odsłona odbyła się w 1927 r. Do rywalizacji przystąpiło wówczas 26 pianistów. Zgłoszeń do tegorocznej edycji było już ponad 500! Ostatecznie do konkursu zakwalifikowało się 87 muzyków.
Konkurs Chopinowski odbywa się z reguły co pięć lat. Do tej pory cykl konkursowy przerwała jedynie II wojna światowa. Wówczas konkurs zniknął z kalendarza na 12 lat. Ostatnia przedwojenna edycja odbyła się w 1937 roku, a kolejna dopiero w 1949 r. Odstępstwem była jeszcze następna edycja, z 1955 r., która odbyła się po sześcioletniej przerwie ze względu na odbudowę po wojnie warszawskiej filharmonii. Wśród wyjątków jest także najbliższa edycja – trzeba ją było przełożyć o rok ze względu na pandemię koronawirusa.

Konkurs jest jednym z nielicznych, w których wykonuje się utwory jednego kompozytora. Taki był zamysł jego powstania – popularyzacja na nowo utworów Fryderyka Chopina i promowanie „właściwego” stylu wykonawczego. Założeniem było ukrócenie interpretacji uczniów Chopina, które zniekształcały chopinowski styl. „Ci wcześni przekaziciele stylu chopinowskiego jęli grywać Etiudy i Preludia rozhisteryzowane rubatem, przedbitkami w lewej ręce i arpedżiowaniem akordów. Nokturny rozmazywali za pomocą nadużywanego pedału, a w Polonezach grzmieli na klawiaturach aż do zrywania strun, co miało oznaczać gotowe do bohaterskich zrywów współczucie Polsce zakutej w kajdany” – pisał Jerzy Waldorff w książce „Wielka gra. Rzecz o konkursach chopinowskich”.

„Sentymentalizm zalatujący stęchlizną”. Dwudziestolecie międzywojenne przyniosło kolejną rewolucję w muzyce. Romantycy odchodzili w niepamięć jako przedstawiciele nurtu, który stał się historią. Szukano nowego. Po impresjonizmie przychodził czas na kolejne eksperymenty. W dodatku coraz większe znaczenie miała muzyka rozrywkowa popularyzowana m.in. dzięki dynamicznemu rozwojowi techniki. Chopin znikał z programów nauczania szkół muzycznych, tradycja chopinowska powoli odchodziła w niepamięć. „(…) kiedy po pierwszej wojnie światowej w Paryżu, który miał rangę centrum sztuki współczesnej, zapanował neoklasycyzm ze Strawińskim i Prokofiewem na czele, młodzież pianistyczna w ogóle odwróciła się od Fryderyka Chopina, uważając go za reprezentanta sentymentalizmu zalatującego stęchlizną” – pisał Jerzy Waldorff w „Wielkiej grze”.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:05, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Polski Ład. Sarnowski: Mogą pojawić się ułatwienia związane z rozliczaniem składki zdrowotnej

Polski Ład jest w tej chwili w Sejmie, jest po pierwszym czytaniu, za chwilę zaczną się prace komisyjne. Jakich zmian możemy się jeszcze spodziewać w trakcie tych prac? W studio DGP rozmowa z wiceministrem finansów Janem Sarnowskim. - Przedmiotem prac parlamentarnych są przede wszystkim rozwiązania dotyczące składki zdrowotnej. Generalny kierunek oczywiście się nie zmieni, natomiast zależy nam, żeby dostosowywać te regulacje do potrzeb przedsiębiorców, więc mogą pojawić się dodatkowe ułatwienia związane z rozliczaniem składki zdrowotnej – mówi Jan Sarnowski. - Cały czas spotykamy się z przedsiębiorcami, rozmawiamy, jesteśmy również otwarci na poprawki, które mogły pojawić w toku dalszych prac parlamentarnych, więc rzeczywiście w czasie najbliższego tygodnia, bo drugie czytanie zaplanowane jest na ostatni tydzień września, mogą jeszcze pojawić się pewne zmiany, ale nic jeszcze nie jest przesądzone – dodaje wiceminister finansów. - Zależy nam na tym, żeby drugie i trzecie czytanie zostało zrealizowane w trakcie posiedzenia Sejmu w ostatnim tygodniu września tak, żeby Senat miał cały miesiąc na analizę tych przepisów i żeby dać odpowiednio długi termin panu prezydentowi – mówi.

Na pytanie, jakie są oczekiwania co do losów Polskiego Ładu w Senacie wiceminister odpowiada: - Przyjęcie propozycji wynikających z podatkowego pakietu Polskiego Ładu wcale nie było jednoznacznie negatywne. Żaden z posłów opozycji, którzy wypowiadali się na ten temat w trakcie pierwszego czytania nie skrytykował kwestii podniesienia kwoty wolnej do 30 tys. zł oraz progu podatkowego do 120 tys. zł – mówi. - Może się pojawić bardzo wiele poprawek znoszących zmiany dotyczące np. składki zdrowotne, natomiast to jest projekt, który praktycznie na 100 proc. po zmianach w Senacie wróci z powrotem do Sejmu.

Całość (video) tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:13, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Atom wraca. Musi, bo odcięcie ludzi od prądu pachnie rewolucją

Transformacja energetyczna Unii Europejskiej miała wypromować przechodzenie przez poszczególne kraje na prąd wytwarzany z OZE i gazu, a w przyszłości z wodoru. Tymczasem zapowiada się, że przypadkiem zainicjowano triumfalny powrót energetyki jądrowej. Nagły wysyp wiadomości o planach budowy w Polsce modułowych reaktorów atomowych, w co zamierzają zainwestować wspólnie z amerykańskimi korporacjami m.in. Zygmunt Solorz i Michał Sołowow, a także na własne potrzeby KGHM, przywodzi na myśl lata 50. Wówczas świat zachłysnął się możliwościami, które daje energia uzyskana z pierwiastków promieniotwórczych za sprawą reakcji łańcuchowej. O snutych wówczas fantastycznych planach i nowatorskich projektach można poczytać w starych gazetach lub ewentualnie przypadkiem natrafić na jakiś eksponat w muzeum. W Dearborn (stan Michigan) Henry Ford Museum przechowuje jedyny model Forda Nucleon z 1958 r. To samochód o futurystycznym kształcie, którego napędzać miała turbina wprawiana w ruch podgrzanym chłodziwem, zminiaturyzowanego reaktora atomowego. To wedle konstruktorów gwarantowało kierowcy przejechanie 5 tys. mil (ok. 8 tys. km) bez konieczności uzupełniania paliwa.
...
Dziś jest wręcz niewyobrażalne, jak tania była energia w latach 60., skoro główne surowce energetyczne kosztowały (po doliczeniu inflacji) dziesięciokrotnie mniej niż obecnie. Przekładało się to na burzliwy rozwój ekonomiczny krajów Zachodu. Jego elementem stało się inwestowanie w energetykę jądrową. Pomimo bardzo taniej ropy i węgla takie elektrownie kalkulowały się inwestorom. W zaledwie dekadę do 1970 r. powstały 62 elektrownie atomowe w piętnastu krajach i budowano już 89 kolejnych. Po czym zaczęły się schody. Przyczyn było kilka. Ta praktyczna polegała na tym, że reaktor wodno-ciśnieniowy I generacji wytwarzał rocznie nawet 20 ton odpadów radioaktywnych. Co niosło ze sobą olbrzymie problemy, jak i gdzie je składować. W parze z protestami organizacji ekologicznych szedł narastający lęk. Ludzie zaczęli się bać promieniowania radioaktywnego, a energię uzyskiwaną podczas reakcji łańcuchowej, powszechnie kojarzono z bombą atomową. Na fali tej fobii w powieściach sensacyjnych, kinie, ale też publicystyce prasowej eksploatowano w latach 70. wątek awarii elektrowni atomowej, po której promieniowanie zabija setki tysięcy ludzi. Co ciekawe, najsilniej lęk przed energetyką atomową narastał w Republice Federalnej Niemiec. Gdy niedaleko Ludwigshafen budowano nową elektrownię jądrową w październiku 1975 r., "Der Spiegel" zainicjował falę protestów, prognozując, że jeśli dojdzie w niej do stopienia rdzenia reaktora, "wielkość wyzwolonej przy tym emisji promieniowania odpowie promieniowaniu tysiąca bomb takich, jak ta zrzucona na Hiroszimę". Opiniotwórcza gazeta oszacowała liczbę ofiar na 100 tys. ludzi, którzy umrą od razu oraz ok 1,6 mln konających w mękach przez następne miesiące z powodu choroby popromiennej.

W końcu przepowiednie o nieuchronnej katastrofie się sprawdziły, ale w Związku Radzieckim. Jeden z reaktorów elektrowni w Czarnobylu okazał się bowiem nie dość odporny na ludzką głupotę. Nocą 26 kwietnia 1986 r. rozpoczęto tam eksperyment, polegający na jednoczesnym wyłączeniu wszystkich automatycznych systemów bezpieczeństwa i niechcący także chłodzenia reaktora. Tak obsłudze elektrowni udało się wysadzić w powietrze jeden blok energetyczny i wystrzelić do atmosfery 50 ton radioaktywnego paliwa. Jednak wynikła z niefrasobliwości i głupoty katastrofa nie przyniosła 1,5 mln ofiar śmiertelnych, lecz kilkadziesiąt. Dwadzieścia pięć lat później w Fukushimie z kolei zawiedli ludzie, planujący lokalizację oraz... falochron. Gdy 11 marca 2011 r. wydarzyło się potężne trzęsienie ziemi systemy bezpieczeństwa zadziałały prawidłowo. Reaktory elektrowni zostały automatycznie wygaszone. Ale wstrząsy tektoniczne wywołały falę tsunami o wysokości 15 metrów. Falochron tymczasem miał jedynie 6 metrów. Olbrzymie masy wody przeleciały nad nim i zalały reaktory. Podgrzana na nich woda rozłożył się na tlen i wodór. Ta wybuchowa mieszanka eksplodowała, wyrzucając w powietrze radioaktywne paliwo. Świat zamarł w szoku. Tego, że nikt podczas katastrofy ani przez następne lata z powodu promieniowania nie umarł, jakoś zupełnie nie zauważono. Tym sposobem po latach regresu w krajach Zachodu energetykę jądrową dotknęła zapaść. Nie przełamały jej nawet wchodzące do użycia reaktory III generacji, posiadające zwielokrotnione systemy bezpieczeństwa, pancerze wytrzymujące bezpośrednie uderzenie samolotu oraz generujące minimalne ilości odpadów radioaktywnych. "W prawach przyrody nie ma niczego, co powstrzymywałoby nas przed budową lepszych elektrowni jądrowych. Powstrzymuje nas głęboki, uzasadniony, powszechny brak zaufania. Społeczeństwo nie wierzy ekspertom, ponieważ głosili, że są nieomylni" – tłumaczył to w książce "Świat wyobraźni" konstruktor pierwszych reaktorów atomowych, fizyk Freeman Dyson. Nawet we Francji, gdzie ponad 70 proc. energii elektrycznej wytarzają elektrownie atomowe, ruchom ekologicznym udawało się wymusić na władzach deklarację stopniowego ich wygaszania, a następnie zastępowania elektrowniami wiatrowymi oraz... gazowymi.

Efekty transformacji energetycznej. Gdy zgon czegoś, co pół wieku temu wydawało się nieuchronną przyszłością, był niemal przesądzony, w Unii Europejskiej zaczęto odczuwać pierwsze efekty transformacji energetycznej. Wbrew ślepej wierze okazało się, że całkowite uzależnienie od dostaw prądu wielkich aglomeracji miejskich, zaś przemysłu od elektrowni wiatrowych i słonecznych, to z racji ich niestabilności i nieprzewidywalności najprostszy przepis na zbiorowe samobójstwo. Jednocześnie za sprawą certyfikatów na emisję CO2, eliminujących elektrownie węglowe, nastąpił skokowy wzrost cen energii. Wreszcie od początków września tego roku, jak wygląda w praktyce oparcie sytemu energetycznego na gazie ziemnym, odczuwają na własnej skórze mieszkańcy krajów, gdzie elektrowni nim zasilanych zbudowano najwięcej. Prosty przykład z końca tego tygodnia. W Polsce hurtowa cena prądu dobiła w czwartek do 83,57 euro za megawatogodzinę. W Hiszpanii tego samego dnia było to 172,97 euro, a we Włoszech 191,20 euro. Nigdzie w UE nie jest drożej. Przypadkiem oba kraje, oprócz OZE nie mają właściwie żadnych, innych elektrowni poza gazowymi. Spanikowane rządy w Madrycie i Rzymie już obiecują zamrażanie cen, obniżkę opłat przesyłowych, dopłaty dla najuboższych etc.

Tak oto domyka się system, w którym zupełnie niechcący wyeliminowano wszelkie przeszkody na drodze do triumfalnego powrotu energii atomowej. Używanie paliw kopalnych staje się zbyt drogie. Zastąpienie ich w całości wiatrem i słońcem okazuje się fantasmagorią. Z kolei odcięcie ludzi od prądu pachnie nędzą i rewolucją. Skoro wszystkie trzy drogi wiodą w stronę upadku, naturalnym wyborem staje się szukanie tej dającej nadzieję na stabilną przyszłość. Fakt, że małe - modułowe reaktory atomowe to dopiero prototypy, lecz na ich doskonalenie a także miniaturyzację, coraz większe kwoty płyną z budżetów rządowych m.in. w USA, Japonii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Korei Południowej. Jakoż żywo zaczyna to przypominać wyścig z lat 50. Zaś tworzone wówczas projekty dowodziły, że małymi reaktorami atomowymi zasilać można właściwie wszystko. To zaś daje Polsce iskierkę nadziei, że wyłączenie elektrowni węglowych nie przyniesie krachu, lecz nowy początek. Trzeba tylko w porę nadążyć za przyszłością.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:38, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Zapełnia się ośrodek dla imigrantów za niemiecką granicą

W ośrodku przejściowym dla imigrantów w Eisenhuettenstadt koło Frankfurtu nad Odrą zaczyna brakować miejsc. Rośnie liczba osób wjeżdżających do Niemiec z Białorusi przez Polskę i Litwę. W ostatnich tygodniach do ośrodka trafiło 900 osób - poinformował rzecznik MSW Brandenburgii Martin Burmeister. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, oprócz osób ubiegających się o azyl, pojawiło się ok. 400 tzw. wtórnych migrantów, którzy przybyli do Niemiec przez inne kraje UE – pisze „Die Welt”. Doprowadziło to do sytuacji, że w ośrodku, z założenia przystosowanym do obowiązkowego odbywania kwarantanny przez przybyłe osoby, osiągnięto już prawie limit możliwości. Dlatego na terenie obiektu zostały już prewencyjnie ustawione namioty. W sumie ośrodek dysponuje ok. 3500 miejsc, podzielonych na kilka lokalizacji. Z tej liczby miejsc zajętych jest obecnie 2500 – informuje „Die Welt”. Mamy do czynienia ze wzrostem liczby uchodźców. To oczywiście sprawia, że rosną wyzwania co do obiektu recepcyjnego, aby był on w stanie w pełni zapewnić porządek, bezpieczeństwo i higienę. Do tej pory było to możliwe bez żadnych ograniczeń – wyjaśnia Burmeister.

Według danych MSW, w ostatnich tygodniach wzrosła liczba prób nielegalnych przejść przez granicę polsko-niemiecką. W sierpniu policja odnotowała 474 przypadki nielegalnego przekroczenia granicy. Przez trzy tygodnie września granicę przekroczyło nielegalnie (lub zostało przemyconych) już ok. 760 osób. Policja federalna ściśle współpracuje z polskimi władzami, aby przeciwdziałać temu procederowi – podkreśla „Die Welt”. Jak informuje policja, Frankfurt nad Odrą jest głównym punktem przerzutu nielegalnych imigrantów, wykorzystywane są do tego m.in. mosty drogowe i kolejowe. „Obecna dynamiczna sytuacja migracyjna z kierunku Białorusi dotyka teraz także Niemcy” – potwierdza Burmeister. Według naszej wiedzy, duża część zatrzymywanych na granicy osób wyjeżdża na Białoruś, a następnie kieruje się na zachód, głównie przez Litwę i Polskę. Często pomagają im w tym przemytnicy - powiedział rzecznik.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:49, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Ile migranci płacą za przewóz przez Polskę do RFN? Syryjczyk w rozmowie z "Bildem" ujawnia kwotę: "1500 dolarów"

Trasa przez Białoruś do krajów UE jest wykorzystywana przez tysiące migrantów; za przewóz przez Polskę do RFN trzeba zapłacić 1500 dolarów - pisze w piątek „Bild”, dodając, że w ostatnich tygodniach rozwinął się biznes przemytniczy. Urzędnik MSW podkreśla: „Państwa UE muszą okazać solidarność z Polską i Litwą”. „Uchodźcy mogą obecnie z łatwością latać z wielu krajów Bliskiego Wschodu na Białoruś, by ostatecznie zostać przemyconymi” do UE - pisze w piątek dziennik „Bild” i zwraca uwagę, że „białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka (…) może szantażować Europę za pomocą ludzi”. Od czerwca „Łukaszenka przywozi uchodźców z wielu krajów, na przykład z Iraku, a następnie przemyca ich przez granicę na Litwę lub do Polski, do UE”. Parlamentarny sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych Stepan Mayer w wypowiedzi dla „Bilda” podkreśla: Państwa UE muszą okazać solidarność z Polską i Litwą w tej sytuacji oraz jasno i konsekwentnie położyć kres białoruskiemu dyktatorowi w jego oczywistej próbie destabilizacji i podziału UE poprzez dodatkowy napływ uchodźców. Łukaszenkowskiemu „biuru podróży” należy przeciwstawić solidny europejski reżim granic zewnętrznych z Białorusią.

Jak działają przemytnicy? Gazeta opisuje działanie systemu: „przemytnicy i biura podróży organizują zaproszenia dla turystów z Iraku, Syrii, Libanu, Turcji, Iranu i Jordanii: wiza, bilet lotniczy i rezerwacja hotelu na miesiąc na Białorusi”, następnie migranci „udają się do krajów UE, często takich jak Niemcy”. To kosztuje od 1700 do 3000 dolarów — mówi „Bildowi” Syryjczyk, który pragnie zachować anonimowość. Do tego za przekroczenie granicy z Polską trzeba zapłacić „1500 dolarów”. Dalej znajduje się 12-kilometrowy szlak pieszy. Potem ludzie wsiadają do samochodów, które zabierają ich do Niemiec za kolejne 1500 dolarów — opisuje Syryjczyk. Moja siostra jest w Polsce od pięciu dni i chce do nas dołączyć w Bawarii, ale utknęła w Polsce, bo nie ma pieniędzy na przejazd. Od dwóch dni nie mamy z nią żadnego kontaktu, mamy nadzieję, że wkrótce będzie w Niemczech — informuje gazetę mieszkająca w Niemczech Syryjka. Inny migrant twierdzi: „Moi przyjaciele są teraz w lesie w Polsce (…) Przemytnicy żądają 3000 dolarów za przewiezienie ich do granicy niemieckiej”.

Jestem w Niemczech od 12 dni. Zapłaciłem za to w sumie 5000 dolarów. Droga była bardzo trudna. A będzie jeszcze trudniej. Po drodze słyszeliśmy o ludziach z mojej ojczyzny, którzy zginęli, próbując dostać się do Europy. To nas zaniepokoiło. Odradzam ludziom tę drogę, bo jest niebezpieczna, robi się zimno i wojsko kontroluje granicę - mówi „Bildowi” Irakijczyk Ali. Jestem w Niemczech od dwóch dni. (…) Zapłaciłem ponad 4000 dolarów. Jechałem z Mińska z pięcioma Afgańczykami i wszyscy jesteśmy teraz w Niemczech. (…) Wielu innych czeka w Mińsku, próbując każdego dnia dostać się do Europy (UE) — opowiada kolejna osoba z Syrii.

Niedawno dziennik „Welt” informował, że niemiecka policja zatrzymała trzech mieszkających w RFN Irakijczyków którzy mieli pomagać rodakom w nielegalnym wjeździe do Niemiec.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 15:52, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Totalna opozycja na Węgrzech chce ogłosić „niekonstytucyjność konstytucji”. "Konstytucja nie może nam wiązać rąk"

Na Węgrzech trwają prawybory w obozie opozycji. Przypomnijmy, że partie, które chcą odsunąć od władzy Fidesz Viktora Orbána, zawarły pod koniec zeszłego roku sojusz z myślą o wyborach, które odbędą się wiosną 2022 r. Sześć ugrupowań postanowiło zjednoczyć swe siły i wystartować wspólnie przeciw rządzącej prawicy. Kwestią otwartą pozostawała osoba ewentualnego premiera, gdyby udało się zdobyć parlamentarną większość. Żeby rozwiązać ten problem, zdecydowano się na zorganizowanie prawyborów, w których bierze udział pięciu polityków: Gergely Karácsony (burmistrz Budapesztu), Klára Dobrev (eurodeputowana z Koalicji Demokratycznej, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, prywatnie żona byłego premiera i przewodniczącego Koalicji Demokratycznej Ferenca Gyurcsányego, Péter Márki-Zay (burmistrz Hódmezővásárhely), Péter Jakab (przewodniczący Jobbiku) i András Fekete-Győr (lider Ruchu Momentum).

Według sondaży, głównymi faworytami prawyborów są Karáscóny, Dobrev i Jakab. Jeśli żaden z nich nie uzyska bezwzględnej większości głosów w pierwszej turze (a na to się zanosi), wówczas dwaj najsilniejsi kandydaci przejdą do drugiej rundy, która odbędzie się między 4 a 10 października. ... Uwagę węgierskich publicystów zwróciły deklaracje wspomnianych polityków wygłoszone podczas ich pierwszej debaty telewizyjnej na antenie stacji ATV. Zapytano ich, jak wyobrażają sobie własne rządy po ewentualnym odsunięciu od władzy Viktora Orbána, skoro niektóre organy konstytucyjne nadal kontrolowane będą przez osoby mianowane na swe stanowiska przez Fidesz (chodzi np. o urzędników zasiadających w Radzie Budżetowej czy Radzie Mediów). Żeby zdymisjonować tych ludzi, trzeba byłoby zmienić konstytucję, a nic nie wskazuje na to, by zjednoczona opozycja mogła zdobyć ponad dwie trzecie miejsc w parlamencie, potrzebnych do przeprowadzenia takiego przedsięwzięcia.

Odpowiedzi pretendentów do premierskiego fotela brzmiały co najmniej zaskakująco, zwłaszcza w świetle nieustannie powtarzanych przez nich deklaracji, iż to właśnie oni są gwarantami rządów prawa na Węgrzech. Wszyscy opowiedzieli się za uchyleniem lub zignorowaniem konstytucji. Najmocniej zabrzmiała wypowiedź burmistrza Budapesztu Gergelya Karácsonyego, który stwierdził, iż trzeba będzie ogłosić „prawną nieważność ustawy zasadniczej”. Nie ustępowała mu Klara Dobrev, która oświadczyła, że należy uznać niekonstytucyjność konstytucji. Później podczas wiecu wyborczego w Gyöngyös powiedziała, iż obowiązująca obecnie konstytucja „nie może wiązać nam rąk w budowaniu demokratycznych Węgier”. (Na usprawiedliwienie Klary Dobrev można dodać, że podobnie myśleli jej przodkowie, wysocy funkcjonariusze partyjni, którzy po II wojnie światowej zaprowadzali komunizm na Węgrzech i w Bułgarii).

W przypadku totalnej opozycji na Węgrzech mamy zatem do czynienia z publicznymi zapowiedziami otwartego łamania konstytucji, a więc z nawoływaniem do obalenia rządów prawa. Ciekawe, jak na to zachowanie zareaguje Bruksela. Na razie instytucje unijne nie wyraziły zaniepokojenia wspomnianymi deklaracjami. Znając dotychczasową praktykę orzeczniczą europejskich trybunałów, nie należy jednak wykluczać scenariusza, iż obalenie porządku konstytucyjnego w jednym z krajów członkowskich może zostać powitane jak zaprowadzenie praworządności.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 16:00, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Archidiecezja Moncton w Kanadzie ogłosiła, że tylko zaszczepieni wierzący będą mogli uczestniczyć we Mszy Świętej

Archidiecezja Moncton w kanadyjskiej prowincji Nowy Brunszwik ogłosiła, że tylko zaszczepieni wierzący będą mogli uczestniczyć we Mszy Świętej i innych ceremoniach religijnych. Wszystkie osoby w wieku powyżej 12 lat, które chcą uczestniczyć w zgromadzeniach w kościołach i innych obiektach podlegających jurysdykcji Archidiecezji będą zobowiązane do okazania zaświadczenia o pełnym szczepieniu. Dotyczy to Mszy św., a także chrztów, ślubów, pogrzebów, spotkań wspólnot modlitewnych, rekolekcji i innych wydarzeń. Wiadomość o nowych zasadach została opublikowana przez archidiecezję na jej stronie internetowej w oświadczeniu podpisanym przez arcybiskupa Valery’ego Vienneau. Prosimy was o wdrożenie tych nowych środków w każdej z waszych wspólnot chrześcijańskich nie tylko w celu uszanowania prośby rządu, ale przede wszystkim w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa wśród naszej populacji. Nie chcielibyśmy, aby jedno z naszych miejsc kultu było miejscem narażenia na COVID z powodu naszego zaniedbania —napisał arcybiskup.

Wspomniana przez Vienneau „prośba rządu” jest powiązana z nowymi przepisami obowiązującymi w kanadyjskiej prowincji. Według nich osoby, które nie zostały zaszczepione, nie będą mogły uczestniczyć w większych zgromadzeniach, chyba że otrzymają potwierdzenie, że nie mogą otrzymać szczepionki ze względów zdrowotnych. Minister zdrowia prowincji kanadyjskiej spotkała się w zeszłym tygodniu z przywódcami religijnymi i poprosiła ich o wsparcie dla nowych środków. Według doniesień medialnych Nowy Brunszwik utrzymywał pandemię Covid pod kontrolą. W prowincji liczącej 780 000 osób zgłoszono 50 zgonów. Jednak po wzroście liczby zarażonych (obecnie jest około 380 aktywnych przypadków, najwięcej od stycznia), prowincja zdecydowała się na te radykalne i raczej kontrowersyjne środki. Archidiecezja Katolicka postanowiła podążać za nimi w tych środkach. Według niektórych źródeł jest to pierwsza na świecie diecezja katolicka stosująca tak radykalne ograniczenia.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 16:07, 25 Wrz 2021    Temat postu:

Nord Stream 2 jeszcze nie ruszył, a już jest wykorzystywany do szantażowania Europy.

Nord Stream 2 okazuje się być zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego i cen energii w Europie zanim jeszcze został oddany do użytku i zanim popłynęła nim pierwsza dostawa gazu. Kraje Zachodu już teraz, gdy wiele z nich ma puste magazyny tego surowca i gdy Kreml winduje jego ceny, na własnej skórze przekonuje się, co to znaczy robić z nim interesy. Działania Gazpromu mają na celu wymuszenie na KE zaakceptowanie wyłączenia rurociągu spod działania prawa unijnego. Polska i kraje regionu zapowiadają, że nie dopuszczą do zrealizowania tego szantażu.

Rosja kontynuuje swoją politykę nacisków i domaga się, by KE wyłączyła Nord Stream 2 spod unijnego prawa. Wysokie ceny gazu i braki tego surowca w europejskich magazynach to nie przypadek. Jak wynika z informacji, które Gaz-System przekazał Dziennikowi Gazeta Prawna, jeśli chodzi o przesył polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego w kierunku Niemiec, Gazprom zarezerwował na październik tylko 30 procent oferowanej przepustowości. Jest to ilość prawie trzy razy mniejsza niż rok temu. To zaś może spowodować, iż przed zimą na rynku europejskim może nie być wystarczająco dużo gazu, aby doprowadzić do zmniejszenia wysokich obecnie ceny tego surowca.

Przeciwnicy NS2, w tym Polska nie zamierzają jednak biernie przyglądać się rosyjskim praktykom. ... Po tym, jak niemiecki regulator BNetzA dopuścił PGNiG i spółkę zależną PST do postępowania certyfikacyjnego w sprawie operatora części gazociągu NS2, plany Kremla mają o wiele mniejsze szanse na realizację. Oznacza to bowiem, że właściciel gazociągu - spółka Nord Stream 2 AG - może spodziewać się sprzeciwu polskiej spółki wobec swojego wniosku o certyfikowanie jej jako operatora części gazociągu w tzw. modelu niezależnego operatora systemu przesyłowego (ITO). PGNiG stoi bowiem na stanowisku, że byłoby to niezgodne z prawem UE, które dopuszcza taką możliwość, ale jedynie dla systemów przesyłowych istniejących przed 23 maja 2019 rokiem. Tymczasem NS2 został ukończony dopiero teraz.

Działania NS2 AG to dowód na to, że spółka ta wciąż chce wymusić uprzywilejowane traktowanie. Już jednak wcześniej nie udało jej się, także poprzez sprzeciw PGNiG, uzyskać zgodę na derogację gazociągu od wymogów prawa UE. Wyższy Sąd Krajowy w Düsseldorfie podzielił wtedy polskie stanowisko. Teraz PGNiG będzie domagać się, by NS2 AG nie mógł ominąć stosowania wymogów dotyczących rozdzielenia własnościowego, dostępu stron trzecich do infrastruktury, a także przejrzystych taryf, uwzględniających koszty całości gazociągu.

Niemiecki regulator otrzymał wniosek Gazpromu 8 września i teraz ma on 4 miesiące na odpowiedź. Następnie zostanie ona przekazana do akceptacji KE, która będzie miała dwa miesiące na odpowiedź. Gazprom zapewnia jednak, że uruchomi gazociąg 1 października. KE na razie unika odpowiedzi, czy jest gotowa skorzystać z tzw. środków tymczasowych i nakazać wstrzymanie eksploatacji i zagrozić jej karami finansowymi. Tego domagała się w zeszłym tygodniu grupa europosłów od KE, w przypadku gdyby NS2 został uruchomiony nielegalnie. – Nie pozwolimy na uruchomienie NS 2 bez zgodności z unijnym prawem - zapewniała w rozmowie z IAR europoseł PiS Anna Fotyga. Oceniała ona przy tym, że Gazprom stara się wymusić na Brukseli zgodę na uruchomienie rurociągu poprzez wstrzymywanie dostaw gazu do Europy i zwiększając ceny surowca. Zwracała przy tym uwagę, że o szantażu rosyjskim należy mówić już teraz, gdy magazyny gazu w wielu krajach są puste, tak żeby przywódcy krajów unijnych nie stwierdzili w niedalekiej przyszłości, że „mniejszym złem jest dopuszczenie na rynek tego typu podmiotu”.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:13, 27 Wrz 2021    Temat postu:

Ściana wstydu w Paryżu. Dzielnicę oddzielono murem od biednych przedmieść w Pantin

Władze Paryża i policja oddzieliły 19. dzielnicę stolicy murem od biednych przedmieść w Pantin, aby odciąć drogę narkomanom do stolicy. Mieszkańcy Pantin mówią o symbolicznej granicy między bogatymi i biednymi, określając mur „ścianą wstydu”. Mur zbudowany w trybie pilnym w piątek po południu przez policję zablokował tunel, który umożliwiał przejście z rue du Chemin-de-fer (19. dzielnica) do Pantin (departement Seine-Saint-Denis). W tunelu chronili się bezdomni i narkomani. Mur ten stanowi „niezbędną ochronę mieszkańców Pantin”, twierdzą prefekt regionu Ile-de-France Marc Guillaume i prefekt paryskiej policji Didier Lallement w liście skierowanym do burmistrza Paryża Anne Hidalgo w sobotę.

W piątek policja w trwającej kilka godzin akcji wysiedliła z rue Riquet w 19. dzielnicy Paryża narkomanów, którzy obozowali na ulicach stolicy. Zdaniem części mieszkańców i radnych stolicy mur nie jest dobrym pomysłem i jest bezużyteczny. „Ta +ściana wstydu+ to straszna wiadomość wysłana na przedmieścia” – uważa Geoffrey Carvalhinho, który zasiada w radzie miejskiej Pantin i radzie regionalnej. „Z jednej strony bogate miasto. Z drugiej proletariusze. To jest symboliczne. Mur jest bezużyteczny, ponieważ nie przeszkadza w przejściu z Paryża do Pantin” - uważa Carvalhinho. Wystarczy przejść placem Auguste’a-Barona i iść dwie minuty pod obwodnicą, aby wyjść w Seine-Saint-Denis – tłumaczy.
...
Jak wynika z najnowszego badania instytutu Inserm dotyczącego narkotyku crack, pochodnego kokainy, narkomani i handlarze pochodzący głównie z Senegalu od 30 lat gromadzą się w regionie Ile de France w okolicach stacji metra Stalingrad. Akcje policji przenoszenia ich w inne miejsca nie przynoszą efektu. Kandydatka prawicy na prezydenta Valerie Pecresse została zaatakowana przez narkomanów w niedzielę w okolicach muru, gdzie urządziła konferencję prasową, na której krytykowała rozwiązania administracji Paryża. Obrzuceni butelkami zostali również reporterzy relacjonujący jej wystąpienie. Minister sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti obiecał znaleźć "w najbliższych dniach czy tygodniach" inne rozwiązanie niż „mur wstydu”, jak ujął w rozmowie ze stacją RTL w poniedziałek.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:18, 27 Wrz 2021    Temat postu:

Kryzys gazowy w Europie trwa w najlepsze. Gazprom gromadzi zapasy

Najgorszy od dziesięcioleci kryzys energetyczny w Europie może przeciągnąć się na długie zimowe miesiące, ponieważ Rosja prawdopodobnie nie zwiększy dostaw gazu przynajmniej do listopada. Gazprom o tej porze roku produkuje najwięcej gazu od ponad dekady, ale dodatkowe wydobycie zostaje w kraju. Rosja musi uzupełnić swoje zapasy, które zostały poważnie wyczerpane po długiej i mroźnej zimie. Wypełnianie magazynów ma trwać do października. Dlatego dopiero od listopada Europa może liczyć na zwiększenie dostaw gazu, uważają analitycy od Wood & Co. do Citigroup Inc.

Krajowe ograniczenia pojawiają się w momencie, gdy Europa - główny klient Rosji - stoi w obliczu kryzysu gazowego, a ceny surowca biją rekordy. To skłoniło Międzynarodową Agencję Energetyczną do wezwania Rosji do zwiększenia dostaw, podczas gdy grupa europejskich prawodawców poprosiła o zbadanie roli Gazpromu w rajdzie cenowym. USA uznały, że kryzys budzi obawy dotyczące manipulacji na rynku. „Koncentracja na rynku krajowym jest silna”, a Gazprom chce uniknąć destabilizacji rosyjskiej podaży pomimo perspektywy rekordowych zysków za granicą, powiedział Ildar Davletshin, analityk w Wood. „Gazprom nie ma zbyt wiele dodatkowych wolnych mocy produkcyjnych, aby od razu zwiększyć produkcję”.

Ograniczona podaż rosyjskiego gazu pozbawia Europę paliwa, którego potrzebuje do uzupełnienia zapasów przed zimą. Sezon grzewczy rozpoczyna się już za kilka tygodni, a ceny szybują ponieważ intensywna konkurencja z Azją o ładunki skroplonego gazu ziemnego dodatkowo potęguje kryzys. Pod koniec zeszłej zimy magazyny Gazpromu w Rosji były wypełnione zaledwie w 16 proc., co oznacza, że ​​wyczerpały się znacznie powyżej normalnego poziomu od 35 do 40 proc., zgodnie z obliczeniami Bloomberga, opartymi na danych firmy. Gazowy gigant planuje zakończyć napełnianie rosyjskich magazynów do 1 listopada, a „po tym momencie wszelkie nadwyżki mogą być dostępne na rynku europejskim” – podał Citigroup w nocie.
...
Gazprom zapewnia, że wypełnia wszystkie zobowiązania umowne za granicą i dąży do zaspokojenia dodatkowego popytu „kiedy to możliwe”. Jednak grupa europejskich prawodawców wezwała Komisję Europejską do zbadania roli firmy w szaleńczym rajdzie cen argumentując, że podejrzewają, że rosyjska spółka wstrzymuje część paliwa, aby zmusić UE do przyspieszenia zatwierdzania nowego rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Międzynarodowa Agencja Energetyczna oświadczyła również w tym tygodniu, że Rosja „może zrobić więcej, aby zwiększyć dostępność gazu do Europy”. Sekretarz ds. Energii USA Jennifer Granholm powiedziała, że Europa i Ameryka muszą być przygotowane do „postawienia się” w sytuacji, gdy istnieją kraje produkujące energię, które mogą „manipulować dostawami, aby czerpać z tego korzyści”.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:23, 27 Wrz 2021    Temat postu:

Media komentują wybory w Niemczech: Brak wyraźnego zwycięzcy

Brukselskie portale informacyjne zajmujące się polityką unijną zwracają w poniedziałek uwagę, że niemieckie wybory do Bundestagu nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy. Zgodnie konkludują, że wydłuży to proces tworzenia koalicji rządowej. "Wygląda na to, że Niemcy jeszcze przez jakiś czas nie powiedzą Angeli Merkel +Auf Wiedersehen+ (do widzenia). Po niedzielnych wyborach dwa dominujące obozy polityczne w tym kraju – centrolewicową socjaldemokrację (SPD) oraz konserwatywny sojusz Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) i Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) – dzieli tylko 1,6 punktu procentowego. Zapowiada to długi proces budowania koalicji, przez co prawdopodobnie pozostanie Merkel w roli zarządcy do jesieni, jeśli nie dłużej" - przewiduje portal Politico. "Jedyne, co można teraz stwierdzić na pewno, to to, że po Merkel Niemcy pozostaną na zdecydowanie proeuropejskim kursie transatlantyckim, a najludniejszym krajem Europy nadal będą rządzić partie umiarkowane. (...) Oprócz tego, zamiast dwupartyjnej koalicji, która zdominowała powojenną politykę Niemiec, krajem prawie na pewno będzie rządzić zróżnicowany sojusz trójpartyjny" - dodaje.

Również EU Observer zauważa, że nie ma wyraźnego zwycięzcy, który zastąpi Merkel w Niemczech, podczas gdy sama - wciąż jeszcze - kanclerz kończy karierę polityczną z 64-procentowym poparciem ludności. "Gospodarka Niemiec jest silna i ma jeden z najniższych wskaźników zgonów spowodowanych przez Covid-19 w Europie. (Merkel) zostanie jednak również zapamiętana, jak radziła sobie z kryzysem uchodźczym w 2015 r., kiedy do Niemiec wjechało ponad milion uchodźców, z których wielu nadal nie ma pracy ani nie mówi po niemiecku" - podsumowuje. "Zostanie też zapamiętana przez swoich sąsiadów w Europie Wschodniej za mieszaną politykę wobec Rosji. Z jednej strony pomogła utrzymać sankcje gospodarcze UE wobec Rosji, z drugiej dokończyła budowę nowego rosyjskiego gazociągu, który stanowi strategiczne zagrożenie dla krajów bałtyckich i Polski" - przypomina portal.

Euractive zastanawia się, jaka będzie polityka klimatyczna przyszłego rządu. "Ponieważ zarówno socjaldemokraci, jak i konserwatyści w zasadzie wykluczyli wspólne utworzenie kolejnej Wielkiej koalicji, pozostawia to dwie możliwości: kierowaną przez socjaldemokratów (SPD, FDP i Zieloni) albo kierowaną przez konserwatystów (CDU-CSU, FDP i Zieloni). Obie opcje są uzależnione od poparcia Zielonych i przyjaznych biznesowi liberałów z FDP. Poglądy tych ugrupowań na politykę klimatyczną i środowiskową wyraźnie się różnią, co będzie utrudniało osiągnięcie jakiegokolwiek kompromisu" - prognozuje.
...
Według wstępnych, oficjalnych wyników podanych w poniedziałek nad ranem wybory w Niemczech wygrała SPD zdobywając 25,7 proc. głosów. Unia CDU/CSU uzyskała 21,4 proc. Zieloni - 14,8 proc., FDP - 11,5 proc., prawicowo-populistyczna AfD - 10,3 proc.

Napięcia w relacjach między Moskwą i Berlinem w ostatnich latach rządów kanclerz Angeli Merkel nie wpłynęły silnie na gospodarkę; za główny sukces w rosyjsko-niemieckich relacjach gospodarczych uważany jest projekt gazociągu Nord Stream 2 - pisze dziennik "Kommiersant". Realizacja Nord Stream 2 to "owoc pragmatycznego podejścia Angeli Merkel, która nieustannie podkreślała, że chodzi o gospodarkę, a nie o politykę" - twierdzi "Kommiersant" w poniedziałkowym artykule podsumowującym rządy ustępującej kanclerz.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:25, 27 Wrz 2021    Temat postu:

Pierwszy raz w historii Berlina burmistrzem została kobieta

Kandydatka SPD Franziska Giffey zostanie pierwszą kobietą sprawującą urząd burmistrza stolicy Niemiec, jak pokazują wstępne wyniki niedzielnych wyborów do miasta-landu Berlina - podała w poniedziałek Agencja Reutera.
43-letnia Giffey sprawowała do maja br. urząd ministra ds. rodziny, osób starszych, kobiet i młodzieży w czwartym rządzie Angeli Merkel. Ustąpiła ze stanowiska w świetle oskarżeń o plagiat rozprawy doktorskiej. W czerwcu 2021 Wolny Uniwersytet Berliński odebrał jej stopień doktora, uznając, że jedna trzecia jej pracy została przywłaszczona z innych tekstów, bez właściwego oznaczenia źródeł. Wcześniej Giffey była uznawana za jednego z głównych kandydatów do przywództwa nad Socjaldemokratyczną Partią Niemiec.

Griffey zastąpi na urzędzie burmistrza Berlina Michaela Muellera z SPD, który zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję. Wstępne wyniki wyborów w Berlinie przedstawiają się następująco: SPD 21,4 proc. (21,6 proc. w 2016), Zieloni 18,9 proc. (wzrost z 15,2 proc. uzyskanych w poprzednich wyborach), skrajnie lewicowe ugrupowanie Die Linke 14 proc. (15,5 proc. pięć lat temu). Wszystko wskazuje na to, że w berlińskim ratuszu SPD ponownie wejdzie w koalicję z Zielonymi i Die Linke.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:27, 27 Wrz 2021    Temat postu:

Wybory w Islandii. Nie będzie jednak większości kobiet w parlamencie?

Islandia nie będzie jednak pierwszym krajem w Europie z większością kobiet w parlamencie - poinformował w niedzielę wieczorem przedstawiciel komisji wyborczej, po ponownym przeliczeniu głosów w jednym z okręgów. Początkowo liczba głosów wskazywała, że w liczącym 63 miejsca parlamencie będą 33 deputowane, czyli 52,3 proc. miejsc przypadnie kobietom. Ponowne przeliczenie głosów w jednym z sześciu okręgów zmieniło jednak ten wynik. W nowym parlamencie będzie 30 kobiet, czyli prawie 48 proc. W tej sytuacji Islandia nie stanie się pierwszym krajem w Europie z większością kobiet w organie władzy ustawodawczej, ale i tak ich odsetek będzie najwyższy na Starym Kontynencie. W szwedzkim parlamencie jest 47 proc. kobiet. Obecnie na świecie tylko w pięciu krajach co najmniej połowa deputowanych to kobiety - w Rwandzie (61 proc.), na Kubie (53 proc.), w Nikaragui (51 proc.) oraz w Meksyku i Zjednoczonych Emiratach Arabskich (po 50 proc.).

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:06, 19 Paź 2021    Temat postu:

Czy Polska wykarmi Ukrainę?

Ceny żywności na Ukrainie biją kolejne rekordy. Tymczasem przygotowywane ostatnio zmiany ustawowe uderzają w i tak słabe rolnictwo, zagrażając żywnościowemu bezpieczeństwu naszego sąsiada. To szansa dla polskiego rolnictwa, które może zapełnić swoimi produktami półki ukraińskich sklepów. Nie da się wykarmić Ukrainy słonecznikiem, pszenicą, rzepakiem i soją. Te produkty rolne są podstawą produkcji agroholdingów, które zdominowały ukraiński sektor rolny. Ukraina jest jednak kilkudziesięciomilionowym krajem ze zdecydowanie większymi potrzebami. Do zaspokojenia tych potrzeb trzeba silnego, zdywersyfikowanego rolnictwa. Rolnictwa, które dostarczy na rynek wewnętrzny całą paletę produktów spożywczych. Tę mogą zapewnić zaś jedynie liczne niewielkie gospodarstwa rolne. Tymczasem na Ukrainie szykują się zmiany uderzające w drobnych rolników, na których jeszcze jako tako trzyma się rynek wewnętrzny.

Według danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy Ukrstat w zeszłym roku znad Dniepru wyeksportowano produkty rolne na łączną kwotę 22,2 mld dolarów, a sektor rolny, na który przypadło aż 45,1 proc eksportu był głównym filarem wymiany handlowej naszego sąsiada. Jednocześnie jednak sprowadzono zza granicy żywność za 6,5 mld dolarów. „Rolnicze supermocarstwo” sprzedało produkty pochodzenia roślinnego za 11,9 mld dolarów, z czego 9,4 mld dolarów przypadło na kultury ziarniste. Równolegle Ukraina wydała jednak aż 2 mld dolarów na zakup produktów roślinnych za granicą, notując wzrost tego segmentu importu aż o 10,8 proc. w porównaniu z 2019 r. Żywych zwierząt i produktów pochodzenia zwierzęcego sprzedano za 1,19 mld dolarów (spadek o niemal 7 proc. w porównaniu z 2019 r.), kupując równocześnie za 1,25 mld dolarów (o 17,4 proc. więcej niż rok wcześniej). O 21,7 proc. w porównaniu z 2019 r. wzrósł eksport tłuszczów, osiągając poziom 5,76 mld dolarów. Import przetworzonej żywności wzrósł o 13,5 proc. do 2,97 mld dolarów. Import żywności przez Ukrainę stanowił już 12 proc. ogółu jej zeszłorocznego importu.

Paradoks polegający na tym, że kraj dysponujący milionami hektarów najlepszych na świecie gruntów rolnych kupuje coraz więcej żywności za granicą – wyjaśnia porównanie rentowności różnych segmentów rolnictwa zdominowanego przez agroholdingi zainteresowane wyłącznie przynoszącymi krociowe zyski eksportowymi monokulturami. Jak poinformował ukraiński Instytut Gospodarki Rolnej w zeszłym roku poziom rentowności produkcji słonecznika wyniósł 39,4 proc. i był najwyższy w sektorze rolnym. Rentowność uprawy słonecznika wzrosła w stosunku do 2019 r. aż o 16 proc. Drugie w rankingu było zboże, którego rentowność wzrosła z 11,8 proc. w 2019 r. do 20 proc. w 2020 r. Ta tendencja wyznacza kierunek, w jakim już się rozwija i najprawdopodobniej dalej będzie się rozwijać ukraińskie rolnictwo – koncentracja na najrentowniejszych eksportowych kulturach i totalne zaniedbanie kultur mniej rentownych, ale stanowiących bazę bezpieczeństwa żywnościowego kraju. W rezultacie Ukraina ma w perspektywie wszelkie przesłanki do tego, by stać się potężnym importerem żywności. Oznaki tego są już widoczne, tak w statystykach, jak i w życiu codziennym milionów Ukraińców, a w ukraińskich sklepach często łatwiej dziś znaleźć ziemniaki z Egiptu i zioła z Izraela niż z ukraińskich pól i ogrodów.

Rentowność produkcji warzyw jest bowiem kilkakrotnie niższa niż np. słonecznika – w 2019 r. było to 7 proc., a w zeszłym roku 8,3 proc. Maleje więc powierzchnia pod uprawy warzyw i rosną ich ceny – cebula w ciągu roku zdrożała o 100 proc., kapusta o 30 proc., a buraki o 20 proc. W ocenie wiceprezesa Narodowej Akademii Nauk Rolnych Anusza Baliana, zmniejszenie powierzchni pod uprawami warzyw to skutek tego, że wielkie gospodarstwa nie chcą ich uprawiać, bo są to kosztowne uprawy. Jeśli chodzi o hodowlę rentowną, jest to już tylko produkcja mleka – tu rentowność utrzymuje się na stabilnym poziomie ok. 20 proc. Ujemną rentowność ma za to hodowla rogacizny i drobiu. Mięsa z rodzimej hodowli będzie więc nad Dnieprem najprawdopodobniej także coraz mniej. Według danych Ukrstatu od 1990 r,. pogłowie bydła rogatego na Ukrainie zmalało aż ośmiokrotnie. Według stanu na 1 lipca tego roku nad Dnieprem było 3,23 mln sztuk bydła, z czego 1,7 mln krów. W ostatnim roku przed rozpadem ZSRR w ówczesnej Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej pogłowie bydła sięgało 25,2 mln sztuk, z czego 8,6 mln stanowiły krowy mleczne. Przez ostatni rok pogłowie bydła skurczyło się o 270 tys., a krów o 100 tys.
...
Nie dość, że zdominowane przez agroholdingi i skoncentrowane na kulturach eksportowych ukraińskie rolnictwo dostarcza na rynek wewnętrzny coraz mniej podstawowych produktów żywnościowych, to w dodatku ceny żywności rosną w szybkim tempie, a coraz więcej produktów spożywczych staje się niedostępnych dla milionów Ukraińców z trudem wiążących koniec z końcem. To ogromna szansa dla polskiego rolnictwa i producentów spożywczych, którzy mogą podbić ukraiński rynek tańszymi wyrobami wysokiej jakości. Pierwsze jaskółki już są – np. coraz większą część dostępnej dziś w ukraińskich sklepach i na bazarach oferty serów stanowią, tańsze niż rodzime, wyroby pochodzące z Polski, a polska „mołoczka” nad Dnieprem stała się już synonimem jakości.
...
„Ukraińska rodzina wydaje średnio na żywność 50 proc. swoich dochodów. A europejska rodzina wydaje średnio na żywność od 12 do 18 proc. Na Ukrainie ten wskaźnik jest najgorszy w Europie. Białoruska rodzina wydaje średnio na żywność do 32 proc. swoich dochodów, a rosyjska do 36 proc.”- zauważa ekonomista Ołeh Pendzin. Wzrost cen podstawowych artykułów spożywczych znacznie wyprzedza inflację, o ile ta ostatnia w relacji rdr utrzymuje się na poziomie ok. 10 proc., o tyle według najnowszych danych Ukrstatu ceny żywności sprzedawanej na rynku wewnętrznym były w lipcu o 19,9 proc. wyższe niż przed rokiem. Ukraińscy eksperci rynku rolnego przewidują tymczasem, że już jesienią naszego sąsiada czeka kolejna fala podwyżek cen żywności. Mięso zdrożeje od 5 do 10 proc., zaś ceny produktów zbożowych według tych szacunków mają wzrastać o 1,5 proc. miesięcznie. Ten trend już się rozpoczął – tylko w lipcu wołowina i drób zdrożały o 3 proc. Jako główną przyczynę eksperci wskazują stałe podwyżki cen energii elektrycznej i gazu.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:09, 19 Paź 2021    Temat postu:

Miasta-widma. W pustych domach Evergrande zmieściłaby się populacja Niemiec

Kłopoty upadającego dewelopera-giganta Evergrande są częścią znacznie większego problemu. Rynek nieruchomości w Chinach stygnie po latach nadpodaży, a dziesiątki milionów mieszkań stoją puste. W piątek chińskie władze w końcu wypowiedziały się na temat kryzysu w Evergrande. Bank Ludowy Chin oświadczył, że firma źle zarządzała swoją działalnością, ale ryzyko dla systemu finansowego było „możliwe do kontrolowania” – podaje redakcja CNN. „W ostatnich latach firma nie zdołała dobrze zarządzać swoim biznesem i działać zgodnie ze zmianami na rynku” – powiedział na briefingu prasowym Zou Lan, dyrektor departamentu rynku finansowego w chińskim banku centralnym. „Zamiast tego, ślepo dywersyfikowała i rozszerzała działalność, co spowodowało poważne pogorszenie jej wskaźników operacyjnych i finansowych, co ostatecznie doprowadziło do kryzysu” – dodał. Jeszcze przed krachem Evergrande zwracano uwagę, że dziesiątki milionów mieszkań w całym kraju stoją puste. W ostatnich latach problem ten tylko się pogłębił.

Mark Williams, główny ekonomista ds. Azji w Capital Economics, szacuje, że w Chinach wciąż stoi około 30 milionów niesprzedanych nieruchomości, w których mogłoby zamieszkać 80 milionów ludzi. To prawie cała populacja Niemiec. Na dodatek, około 100 milionów nieruchomości zostało prawdopodobnie kupionych, ale nie zamieszkanych – według szacunków Capital Economics mogłyby one pomieścić około 260 milionów ludzi. Takie projekty od lat przyciągają uwagę, a nawet zostały nazwane chińskimi „miastami duchów” bądź „miastami-widmami”. Nieruchomości i powiązane z nimi sektory stanowią ogromną część chińskiej gospodarki, odpowiadając aż za 30 proc. PKB. Proporcja produkcji gospodarczej związanej z budownictwem i działalnością powiązaną jest „znacznie wyższa niż w innych głównych gospodarkach” – mówi Williams.

Przez dziesięciolecia pomagało to krajowi w utrzymaniu szybkiego wzrostu gospodarczego. Ale przez lata krytycy zastanawiali się, czy ten motor wzrostu nie tworzy tykającej bomby zegarowej dla drugiej co do wielkości gospodarki świata – po części z powodu ogromnego zadłużenia, jakie wielu deweloperów zaciągnęło, by sfinansować swoje projekty. Jako najbardziej zadłużony deweloper w Chinach, Evergrande stał się wzorcowym przykładem niezrównoważonego wzrostu – ma ponad 300 miliardami dolarów długu. Jednakże Evergrande nie jest jedynym deweloperem, który boryka się z problemami. W ciągu ostatnich kilku dni wielu innych deweloperów ujawniło swoje własne problemy z przepływem gotówki, prosząc kredytodawców o więcej czasu na spłatę lub ostrzegając przed potencjalnym niewypłacalnością. Aż 12 chińskich firm z branży nieruchomości nie spłaciło w pierwszej połowie roku obligacji na łączną kwotę około 19,2 mld juanów (prawie 3 mld dolarów).

Pandemia spowodowała tymczasowy zastój w działalności. Jednak później, po ponownym otwarciu Chin, budownictwo znów zaczęło tętnić życiem, a rynek nieruchomości w kraju przeżył krótkie ożywienie. Jednak od tego czasu rynek znów zaczął zamierać i nie ma żadnych perspektyw dla odbicia.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:12, 19 Paź 2021    Temat postu:

Cios dla klimatu. Chiny dalej będę angażować się w węgiel

Walka z globalnym ociepleniem dostała poważny cios ze strony Chin, które ogłosiły, że będą dalej angażować się w krajową ekspansję węglową. Ambitne globalne cele redukcji emisji dwutlenku węgla otrzymały poważny cios. Chiny, które niedawno zobowiązały się do zakończenia wszystkich przyszłych zagranicznych projektów energetyki węglowej, ogłosiły, że będą dalej angażować się w krajową ekspansję węglową. Taka postawa chińskiego rządu sprawia, że cel osiągnięcia szczytowej emisji dwutlenku węgla w 2030 r., wynikający z etapowego harmonogramu i mapy drogowej, prawdopodobnie ulegnie zmianie. W oświadczeniu po spotkaniu Narodowej Komisji Energetycznej w Pekinie premier Chin Li Keqiang powiedział: „Biorąc pod uwagę dominujące miejsce węgla w zasobach energetycznych i surowcowych kraju, ważne jest, aby zoptymalizować układ mocy produkcyjnych węgla, budować zaawansowane elektrownie węglowe, stosownie do potrzeb rozwojowych oraz kontynuować stopniowe wycofywanie przestarzałych elektrowni węglowych w sposób uporządkowany. Krajowe poszukiwania ropy i gazu zostaną zintensyfikowane”. Jak pokazują dane Global Energy Monitor, liczba elektrowni węglowych w trakcie budowy i planowanych w Chinach w lipcu 2021 r. wyniosła 238 projektów, co odpowiada oczekiwanej mocy 260 017 megawatów. Ta nowa produkcja stanowi ponad połowę wszystkich obecnie budowanych mocy węglowych na świecie i stawia Chiny zdecydowanie przed wszystkimi innymi krajami, które wciąż inwestują w paliwa kopalne.

Całość (wraz z listą największych śmierdzieli) tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:14, 19 Paź 2021    Temat postu:

"Le Figaro": prezydent Macron stawia w kampanii prezydenckiej na atom

Prezydent Emmanuel Macron stawia w kampanii prezydenckiej na atom – pisze we wtorek dziennik „Le Figaro”, wskazując, że prezydent Francji ogłosi budowę sześciu nowych reaktorów EPR i przed końcem roku wznawia debatę na temat miksu energetycznego kraju. Przed wyborami prezydenckimi we Francji w kwietniu 2022 r. „trwa bitwa o atom w kraju” – podkreśla francuski dziennik. Po ogłoszeniu w zeszłym tygodniu inwestycji o wartości 1 mld euro w małe reaktory jądrowe (SMR), Macron szuka odpowiedniego momentu na ogłoszenie budowy sześciu nowych reaktorów EPR w kraju. Nagły wzrost cen paliw przywraca atomowi wyraźną przewagę, którą Francja od czasów generała de Gaulle'a uczyniła priorytetem energetycznym – zauważa gazeta. "W obecnym stanie dostępnych rozwiązań energetyka jądrowa pozostaje obiecującą drogą, aby móc nadal liczyć na niezawodną, bezemisyjną i tanią energię" – uważa szef państwa. Podczas gdy Niemcy postawiły wszystko na gaz, aby dokonać ekologicznej transformacji, rosnące ceny zrujnowały ich strategię. Co umacnia pozycję francuską – zauważa gazeta. "Kryzys energetyczny pokazuje, że słusznie wybraliśmy atom dla naszej ekologicznej transformacji. Francuzi są teraz mniej niechętni wobec atomu" – „Le Figaro” cytuje doradców prezydenta.

Całość tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:16, 19 Paź 2021    Temat postu:

Koreańczycy złożą Polsce ofertę ws. atomu. Pojawi się najpóźniej w I kw. 2022 r.

ołudniowokoreańska firma Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) planuje złożyć polskiemu rządowi ofertę budowy elektrowni jądrowych w I kwartale 2022 r., lub nawet wcześniej. Jak poinformowało KHNP w ofercie dla Polski znajdą się "preferencyjne warunki". O ostatecznym terminie złożenia oferty zadecydują rozmowy z polskim rządem - poinformowało PAP KHNP. Propozycja Korei Południowej będzie z pewnością na tyle konkurencyjna pod względem technologii, ceny i harmonogramu budowy, aby móc stanowić korzystną dla Polski ofertę - zaznaczyła firma. KHNP przypomniało, że powołało grupę ekspercką Team Korea, której zadaniem jest przygotowanie "optymalnej i zintegrowanej propozycji dla polskiego projektu budowy nowej elektrowni jądrowej".

Oferta ma się składać z trzech elementów: informacji o firmie i najważniejszych kwestiach dotyczących projektu nowej elektrowni jądrowej w Polsce, proponowanego projektu reaktora, oraz kosztorysu i propozycji finansowania projektu. KHNP podkreśliło, że rozwiązania technologiczne i możliwości koncernu w obszarze realizacji tego typu projektów sprawdziły się przy budowie elektrowni Barakah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. "Korea Południowa zaoferuje stronie polskiej podobne przedsięwzięcie, na preferencyjnych warunkach" - zaznaczyła firma. Barakach to elektrownia składająca się z czterech bloków z koreańskimi reaktorami APR1400. Komercyjna eksploatacja pierwszego bloku rozpoczęła się w kwietniu 2021 r. Trwa rozruch drugiego bloku. Budowa dwóch pozostałych dobiega końca.

KHNP należy do państwowego koncernu Korea Electric Power Corporation (KEPCO). Jest operatorem wszystkich 24 działających w Korei Płd. reaktorów, w tym dwóch najnowszych APR1400, które - zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami - zamierza zaproponować Polsce. W Korei Płd. różnych fazach budowy są cztery dalsze APR1400. Pierwszy z nich - blok Shin Hanul 1 ma już zgodę na eksploatację, zakończył się już pierwszy załadunek paliwa, a początek komercyjnej eksploatacji jest planowany na połowę 2022 r.

Zgodnie z Programem Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ), Polska planuje budować nowoczesne, ale sprawdzone i duże reaktory typu PWR. Koreański APR 1400 spełnia te wymagania. W Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. zakłada się, że w 2033 r. uruchomiony zostanie pierwszy blok polskiej elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. Kolejne bloki będą wdrażane co 2-3 lata, a cały program jądrowy zakłada budowę 6 bloków o mocy do 9 GW. Polski rząd oczekuje, że partner w programie jądrowym obejmie także 49 proc. udziałów w specjalnej spółce, dostarczy odpowiedniego finansowania i będzie uczestniczył nie tylko w budowie, ale i eksploatacji elektrowni jądrowych.

Kilka dni temu wstępną, niewiążącą ofertę złożył francuski EDF. Oferta obejmuje budowę i eksploatację czterech lub sześciu reaktorów EPR w 2-3 lokalizacjach. Zbliżone do francuskiego koncernu źródło potwierdziło PAP informacje portalu BusinessInsider, który podał, że Francuzi szacują, iż budowa czterech reaktorów kosztowałaby 33 mld euro, czyli około 150 mld zł, a sześciu - 48,5 mld euro, czyli około 222 mld zł.
W lutym 2021 r. weszła w życie polsko-amerykańska międzyrządowa umowa ws. "współpracy w celu rozwoju programu energetyki jądrowej wykorzystywanej do celów cywilnych oraz cywilnego przemysłu jądrowego w Rzeczpospolitej Polskiej". Na jej mocy firmy Westinghouse i Bechtel przedstawią w ciągu 18 miesięcy polskiemu rządowi ofertę w oparciu o reaktor AP1000 Westinghouse.(PAP)

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:19, 19 Paź 2021    Temat postu:

Polskie zagłębie gazu ziemnego. To tam można wydobyć aż 73,4 proc. surowca

73,4 proc. dających się wydobyć złóż gazu ziemnego w Polsce znajduje się na Niżu Polskim, a 21,9 proc. na przedgórzu Karpat - stwierdzono w analizie Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Największym złożem gazu ziemnego jest złoże "Przemyśl", z szacowanym potencjałem ok. 219 TWh. W imporcie gazu do Polski nadal dominuje kierunek wschodni - zaznaczyli analitycy PIE. Zwrócili uwagę, że w ostatnich dwóch dekadach jego udział w imporcie zmalał o ok. 1/4 do 55 proc.

Eksperci przypomnieli, że dostawy z kierunku wschodniego mają wygasnąć w 2022 r. Wtedy też ma się rozpocząć transport gazu z Norweskiego Szelfu gazociągiem Baltic Pipe. "PGNiG posiada 36 koncesji na eksploatację gazu w tym rejonie, pozostała część gazu będzie pochodzić od innych podmiotów" - czytamy w analizie zamieszczonej w najnowszym wydaniu "Tygodnika Gospodarczego PIE". Dla zapewnienia stabilizacji i dywersyfikacji dostaw, mają być też rozbudowane połączenia z państwami sąsiadującymi oraz istniejący terminal regazyfikacyjny i uruchomiony w 2028 r. terminal FSRU (Floating Storage and Regasification Unit) w Zatoce Gdańskiej. Zwrócono uwagę, że w 2020 r. zużycie gazu w Polsce było na poziomie 213 TWh (4,43 proc. wzrost rdr), z czego krajowe wydobycie gazu ziemnego stanowiło 20,5 proc. "73,4 proc. wydobywalnych złóż gazu ziemnego w Polsce znajduje się na Niżu Polskim, a 21,9 proc. na przedgórzu Karpat" - zaznaczono. Dodano, że największym złożem gazu ziemnego jest złoże Przemyśl z szacowanym potencjałem ok. 219 TWh.

W ocenie analityków, konieczna jest - z punktu widzenia bezpieczeństwa - rozbudowa podziemnych magazynów gazu (PMG) - w planach do 4 mld m sześc. (co oznacza wzrost pojemności o 1/3) i zwiększenie mocy odbioru z PMG do ok. 60 mln m sześc. (wzrost mocy o 1/6), co odpowiada dziennemu zapotrzebowaniu zimą. Analitycy wskazali na wzrost produkcji energii elektrycznej z paliw gazowych z 4,9 TWh (3,1 proc. udziału w krajowej produkcji e.e.) w 2010 r. do szacowanych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska 16 TWh (10,1 proc. udziału w krajowej produkcji e.e.) w 2020 r. "Paliwa gazowe według założeń Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. mają stanowić 17 proc. produkcji energii elektrycznej (38,4 TWh)" - przypomnieli. Według cytowanych przez PIE prognoz Gaz-System całość zapotrzebowania na gaz do 2041 r. to 239-358 TWh w zależności od przyjętego scenariusza.

Jak zaznaczono, do 1996 r. ponad 99 proc. importowanego gazu pochodziło z Rosji; następnie swój udział w eksporcie do Polski miały Niemcy. "Do końca XX w. import z Ukrainy kilkukrotnie oscylował wokół 15 proc. Od 2000 r. w imporcie zaczął pojawiać się gaz norweski i z kilku innych republik ZSRR: Uzbekistanu, Turkmenistanu i Kazachstanu" - przypomniano. W połowie 2016 r. pierwsze dostawy gazu LNG przyjęto w terminalu regazyfikacji w Świnoujściu, a w ostatnich latach pojawił się import LNG (liquified natural gas) z Kataru i Stanów Zjednoczonych, a także w mniejszym stopniu z Norwegii. W 2020 r. łącznie udział LNG wyniósł ok. 20 proc.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:27, 19 Paź 2021    Temat postu:

Von der Leyen: Wyrok TK kwestionuje podstawy UE. Morawiecki: Mówimy "nie" unijnemu centralizmowi

Szefowa KE Ursula von der Leyen podczas debaty w PE oświadczyła, że wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego kwestionuje podstawy Unii Europejskiej. Jak dodała, po raz pierwszy trybunał państwa członkowskiego uznał, że traktaty unijne są niezgodne z konstytucją krajową. "Kompetencje UE nie mogą być przekraczane, mówimy "nie" unijnemu centralizmowi" - mówił premier Mateusz Morawiecki.

"Ma to poważne konsekwencje dla obywateli polskich. Ten wyrok ma bezpośredni wpływ na ochronę sądownictwa. Ten wyrok osłabia ochronę niezależności sądownictwa. (...) Bez niezależnych sadów obywatele mają mniejsza ochronę, a w konsekwencji ich prawa są zagrożone" - powiedziała von der Leyen. Wskazała, że wyrok TK to bezpośrednie wyzwanie dla jedności europejskiego porządku prawnego. Dodała, że tylko wspólny porządek prawny daje równe prawa, pewność prawną, wzajemne zaufanie między państwami członkowskimi. "Obowiązkiem mojej Komisji jest obrona praw obywateli unijnych niezależnie od tego, gdzie żyją w naszej Unii. Praworządność to spoiwo, które łączy naszą Unię. (...) Nie możemy i nie pozwolimy, aby nasze wspólne wartości były naruszane. Komisja będzie działać. Opcje są wszystkim znane. Pierwszą opcją są działania związane z procedurą naruszenia, gdzie będziemy w sposób prawny kwestionować wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Kolejna opcja to mechanizm warunkowości i inne narzędzia finansowe. Rząd Polski musi wyjaśnić nam w jaki sposób zamierza chronić pieniądze europejskie biorąc pod uwagę ten wyrok TK" - oznajmiła von der Leyen. Nie uznajemy polskiego Trybunału Konstytucyjnego za niezależny - oznajmiła Ursula von der Leyen. "Polski Trybunał Konstytucyjny, który dziś wyraża wątpliwości co do ważności naszego Traktatu, jest sądem, którego na mocy art. 7 nie uznajemy za niezależny i działający zgodnie z prawem" - powiedziała przewodnicząca KE podczas debaty na sesji plenarnej PE, poświęconej niedawnemu wyrokowi TK nt. prymatu prawa europejskiego.

Morawiecki: Nie zgadzam się na to, by politycy szantażowali i straszyli Polskę

Odrzucam język gróźb, pogróżek i wymuszeń; nie zgadzam się na to, by politycy szantażowali i straszyli Polskę - mówił we wtorek premier Mateusz Morawiecki w PE. Niedopuszczalne jest narzucanie innym swojej decyzji bez podstawy prawnej, używanie do tego celu języka szantażu finansowego - podkreślał.

Podczas debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu premier Mateusz Morawiecki podkreślał, że "polityka musi opierać się na zasadach". "Zasada, którą wyznajemy w Polsce i która stanowi podstawę Unii Europejskiej, jest zasada demokracji. Dlatego nie możemy milczeć, gdy nasz kraj, także na tej sali, jest atakowany w sposób niesprawiedliwy i stronniczy" - powiedział premier. "Reguły gry muszą być takie same dla wszystkich" - podkreślił. "Ich przestrzeganie to obowiązek wszystkich, także instytucji, które w tych traktatach zostały ustanowione. Na tym polega praworządność" - dodał. "Niedopuszczalne jest rozszerzenie kompetencji, działanie metodą faktów dokonanych" - mówił. "Niedopuszczalne jest narzucanie innym swojej decyzji bez podstawy prawnej. Tym bardziej niedopuszczalne jest używanie do tego celu języka szantażu finansowego, mówienie o karach, czy używanie jeszcze dalej idących słów wobec niektórych państw członkowskich" - zaznaczył. "Odrzucam język gróźb, pogróżek i wymuszeń. Nie zgadzam się na to, by politycy szantażowali i straszyli Polskę. By szantaż stał się metodą uprawiania polityki, wobec któregoś z państw członkowskich. Tak nie postępują demokracje" - stwierdził. "Jesteśmy dumnym krajem, Polska jest jednym z państw o najdłuższej historii państwowości i rozwoju demokracji" - przypomniał. "Coraz częściej poprzez aktywizm sędziowski decyzje zapadają za zamkniętymi drzwiami i następuje zagrożenie dla państw członkowskich, coraz częściej bez jasnej podstawy w traktach, lecz na drodze kreatywnej ich reinterpretacji, bez żadnej kontroli. I to zjawisko narasta od lat" - mówił Morawiecki. "Dziś ten proces osiągnął taki etap, że trzeba powiedzieć +stop+" - dodał. "Kompetencje UE mają swoje granice. Nie wolno nam dłużej milczeć, gdy są one przekraczane. Dlatego mówimy +tak+ dla europejskiego uniwersalizmu i +nie+ dla europejskiego centralizmu" - dodał.

"Zdaję sobie sprawę, że niedawny wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego stał się przedmiotem zasadniczego nieporozumienia. Gdybym sam usłyszał, że Trybunał Konstytucyjny w innym kraju unieważnił unijne traktaty byłbym też pewnie tym zaskoczony, ale przede wszystkim postarałbym się sprawdzić, co tak naprawdę orzekł trybunał" - powiedział Morawiecki, dodając, że kluczowe w tej sprawie jest ustalenie rzeczywistego przedmiotu sporu. "A nie wymyślanie z politycznych powodów bajek o polexicie czy kłamstwa na temat rzekomego naruszania praworządności" - dodał szef rządu. Premier przytoczył - jak mówił - cytaty dotyczące decyzji m.in. francuskiej Rady Konstytucyjnej, duńskiego Sądu Najwyższego i niemieckiego federalnego Trybunału Konstytucyjnego, także polskiego TK z 2005 i 2010 r., czyli już po wejściu Polski do UE. "W krajowym porządku prawnym prymat prawa unii nie ma zastosowania do przepisów konstytucji, to konstytucja usytuowana jest na szczycie wewnętrznego systemu prawnego" - brzmiał jeden z cytatów. "Zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego nie może podważać w krajowym porządku prawnym najwyższej mocy konstytucji" - to inny przytoczony cytat. Premier przytoczył na poparcie swoich tez także słowa prof. Marka Safjana - byłego prezesa TK, który obecnie jest sędzią Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. "Ta doktryna, której dziś bronimy, jest ugruntowana od lat" - przekonywał Morawiecki. "Słyszę takie głosy w debacie publicznej, że niektóre z tych wyroków dotyczyły innych spraw - o mniejszym zakresie. To prawda. Każdy wyrok zawsze dotyczy czegoś innego, ale - na miły Bóg - mają one jedną wspólną rzecz: potwierdzają, że krajowe trybunały konstytucyjne uznają swoje prawo do kontroli. Prawo do kontroli. Tylko tyle i aż tyle. Do kontroli tego, czy prawo unii stosowane jest w granicach tego, co zostało jej powierzone" - dodał.

Premier: Stwórzmy izbę TSUE złożoną z sędziów wyznaczonych przez krajowe trybunały konstytucyjne. Przedstawiam propozycję stworzenia izby Trybunału Sprawiedliwości UE, złożonej z sędziów wyznaczonych przez krajowe trybunały konstytucyjne - oświadczył we wtorek w Parlamencie Europejskim premier Mateusz Morawiecki. "Dobiegające do nas paternalistyczne pouczenia o demokracji i praworządności, o tym, jak mamy kształtować własną ojczyznę, że dokonujemy złych wyborów, że jesteśmy zbyt niedojrzali, że nasza demokracja jest rzekomo młoda, to fatalny kierunek narracji proponowany przez niektórych" - mówił premier Morawiecki we wtorek w Parlamencie Europejskim. W jego ocenie, "Polska ma długą tradycję demokratyczną, rzeczywiście też tradycję solidarności". "Kary, represje silniejszych gospodarczo krajów wobec tych, które zmagają się z dziedzictwem pozostawania po złej stronie żelaznej kurtyny, to nie jest dobra droga" - podkreślił premier. "Polska przestrzega zasad Unii, nie da się zastraszyć i oczekuje dialogu" - zaznaczył Mateusz Morawiecki. Według niego, aby usprawnić proces tego dialogu, warto zaproponować zmiany instytucjonalne. "Przyszłość Europy może być naszym wspólnym sukcesem, dla trwałego dialogu w sposób zgodny z zasadą checks and balances można utworzyć izbę Trybunału Sprawiedliwości (UE) składającą się z sędziów wskazywanych przez sądy konstytucyjne państw członkowskich" - powiedział premier. "Przedstawiam dziś państwu taką propozycję, ostateczna decyzja musi należy do demosu i do państw, ale sądy powinny mieć taką platformę do szukania wspólnego mianownika" - dodał Morawiecki.

"Przyjęcie interpretacji TSUE oznaczałoby obniżenie konstytucyjnego standardu ochrony sądowej polskich obywateli" Zgodnie z interpretacją TSUE polscy sędziowie byliby zobowiązani do naruszenia konstytucji i wyroków własnego TK, konsekwencją byłoby obniżenie standardu ochrony sądowej polskich obywateli oraz niewyobrażalny chaos prawny - mówił w Parlamencie Europejskim premier Mateusz Morawiecki. "Polski Trybunał Konstytucyjny nie stwierdził nigdy, również w ostatnim wyroku, że przepisy traktatu o Unii nie są w całości niezgodne z polską konstytucją" - mówił Morawiecki. "Wręcz przeciwnie, Polska w pełni przestrzega traktatu, właśnie dlatego polski trybunał stwierdził, że niezgodna z konstytucją jest jedna bardzo konkretna interpretacja niektórych przepisów traktatu będąca skutkiem ostatniego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości (UE)" - powiedział premier. Według niego, zgodnie z interpretacją Trybunału Sprawiedliwości UE sędziowie polskich sądów mieliby być zobowiązani do zastosowania zasady prymatu prawa europejskiego, nie tylko nad przepisami krajowymi rangi ustawowej, co nie budzi wątpliwości, ale także do naruszenia konstytucji i wyroków własnego Trybunału Konstytucyjnego. "Przyjęcie takiej interpretacji w konsekwencji może doprowadzić do uznania, że miliony wyroków wydanych w ostatnich latach przez polskie sądy mogą zostać arbitralnie podważone, a tysiące sędziów może zostać pozbawionych urzędu" - powiedział premier. "Działoby się to wbrew zasadzie niezawisłości, nieusuwalności oraz stabilności i pewności prawa do sądu wynikających wprost z polskiej konstytucji. Czy nie zdajcie sobie państwo sprawy do czego mogą prowadzić takie decyzje, czy ktokolwiek naprawdę chce wprowadzić w Polsce anarchię, zamęt i bezprawie?" - mówił Morawiecki.

Dodał, że konsekwencją byłoby "zasadnicze obniżenie konstytucyjnego standardu ochrony sądowej polskich obywateli oraz niewyobrażalny chaos prawny". "Na taką interpretację nie może zgodzić się żadne, suwerenne państwo. Zgoda na nią oznaczałaby, że Unia przestałaby być związkiem wolnych, równych i suwerennych krajów " - powiedział Morawiecki.
"Jeżeli chcecie z Europy tworzyć beznarodowościowe superpaństwo - uzyskajcie zgodę wszystkich". Jeśli chcecie tworzyć z Europy beznarodowościowe superpaństwo, to najpierw uzyskajcie na to zgodę wszystkich krajów i społeczeństw Europy - mówił premier Mateusz Morawiecki. "Są wśród nas kraje, gdzie nie istnieją trybunały konstytucyjne i takie, gdzie istnieją. Są takie, które mają obecność w Unii Europejskiej wpisaną do konstytucji i takie, które jej nie mają. Są państwa, gdzie sędziowie wybierani są przez demokratycznie wybranych polityków i takie, gdzie wybierani są przez sędziów" - mówił premier. Dodał, że "konstytucyjny pluralizm oznacza, że jest między naszymi systemami prawnymi przestrzeń do dialogu". "Ten dialog odbywa się także przez orzeczenia sędziów. Jak inaczej mają porozumiewać się sądy niż poprzez swoje orzeczenia? Jak? Nie może być natomiast zgody na wydawanie państwom instrukcji i rozkazów. Nie na tym polega Unia Europejska" - mówił Morawiecki.

"Mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego. Chcemy mieć ze sobą coraz więcej wspólnego, ale są między nami różnice" - powiedział premier dodając, że dla współpracy potrzebne jest zaakceptowanie tego, że te różnice istnieją i uszanowanie ich. "Unia nie rozpadnie się od tego, że nasze systemy prawne będą się od siebie różnić. Funkcjonujemy w taki sposób od siedmiu dekad" - podkreślał. "Być może kiedyś, w przyszłości, dokonamy takich zmian, które jeszcze bardziej zbliżą do siebie nasze ustawodawstwa, ale żeby to nastąpiło konieczna jest decyzja suwerennych państw członkowskich" - mówił Morawiecki. Według niego, są dwie możliwe postawy, które można przyjąć. "Albo zgadzać się na wszystkie pozaprawne, pozatraktatowe próby ograniczania suwerenności państw Europy, w tym Polski, na pełzające rozszerzenie kompetencji instytucji takich jak Trybunał Sprawiedliwości, na cichą rewolucję odbywającą się nie w oparciu o demokratyczne decyzje, ale za pomocą orzeczeń sądowych. Albo powiedzieć +nie+, moi drodzy" - mówił do uczestników debaty. "Jeśli chcecie tworzyć z Europy beznarodowościowe, superpaństwo to najpierw uzyskajcie na to zgodę wszystkich krajów i społeczeństw Europy" - powiedział premier.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:30, 19 Paź 2021    Temat postu:

Wirusolog: Nowe zakażenia spowodują, że dojdziemy do odporności populacyjnej

Obecnie w Polsce odporność przeciw COVID-19 ma ok. 70 proc. społeczeństwa – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Jego zdaniem nowe zakażenia spowodują, że dojdziemy do odporności populacyjnej. Niezaszczepieni poniosą jednak olbrzymi koszt zdrowotny. Badania potwierdziły 3931 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, najwięcej na Lubelszczyźnie i na Mazowszu. Zmarły 64 osoby z COVID-19 – podało we wtorek Ministerstwo Zdrowia. Rok temu 19 października MZ informowało o 7482 nowych zakażeniach koronawirusem. "Powinniśmy, analizując sytuację epidemiczną, przestać skupiać się na wynikach z jednego dnia. Mamy bowiem pewne zaburzenia biologiczne (związane z okresem działania wirusa w organizmie). A także zaburzenia administracyjne. Najbezpieczniej porównywać średnią kroczącą w ujęciu tygodniowym. A ta wzrasta co tydzień o od 30 do 50 proc. To znacznie wolniej niż rok temu przy jesiennej fali zakażeń" – podkreślił we wtorek w rozmowie z PAP doświadczony wirusolog. Z jego obliczeń wynika, że w Polsce ok. 70 proc. osób ma już odporność przeciw COVID-19. Nieco ponad 50 proc. dzięki szczepieniom i dodatkowe 20 proc. po zakażeniu. "Potrzebujemy, aby było to powyżej 85 proc. Dojdziemy do poziomu odporności populacyjnej, bo liczba nowych zakażeń rośnie. Olbrzymi koszt zdrowotny poniosą osoby niezaszczepione" – ocenił prof. Gut. Jego zdaniem polskie władze wiedzą już, że bariera związana z taką odpornością nie spowoduje paraliżu szpitali. Jest to w jego ocenie jeden z powodów, dla których nie są wprowadzane obostrzenia. "Widzimy też, w jakiej części Polski jest najwięcej zakażeń. Czemu tam się nie reaguje? Ja się mogę wypowiadać o wirusologii, a nie w tematach, które z wirusologią nie są związane" – podkreślił.

Dodał, że obecnie wzrost liczby zakażeń notowany jest zarówno w Rosji, jak i w Wielkiej Brytanii. Kraje te są na zupełnie przeciwnych biegunach jeżeli chodzi o liczbę osób zaszczepionych. "W Rosji zaszczepionych jest nieco powyżej 30 proc. społeczeństwa i wirus ma gdzie szaleć. Dlatego też liczby zgonów będą ogromne. W Wielkiej Brytanii zaszczepiono ponad 80 proc. ludności i oceniono, że w dużej mierze reszty się już nie namówi. Puszczono więc wszystko na żywioł. Dlatego z jednej strony jest mniej zgonów, bo zabezpieczone są grupy ryzyka. Z drugiej mimo wszystko jest spora liczba ludzi młodych, mobilnych, które powodują duże liczby zakażeń. Oni jednak w znacznie mniejszym procencie niż seniorzy będą w sposób naturalny trafiali do szpitali i umierali. To nie są dwie identyczne sytuacje. Rozwój epidemii w każdym kraju czy regionie trzeba analizować znacznie głębiej, niż patrząc na dzienną liczbę nowych przypadków. Szczepionka bowiem nie wyklucza zakażenia. Ma nas ochronić przed szpitalem i zgonem" – powiedział prof. Gut.

Link: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:33, 19 Paź 2021    Temat postu:

„Polska nie weszła do UE z pustymi rękoma”. Tak premier Morawiecki punktował hipokryzję UE

Podczas swojego wystąpienia w Parlamencie Europejskich premier Mateusz Morawiecki zrobił zgromadzonym przyspieszoną lekcję z zasad praworządności i demokracji. „Naczelną zasadą, która wyznajemy w Polsce i która stanowi podstawę UE jest zasada demokracji. Nie możemy milczeć, gdy jesteśmy atakowani. Reguły gry muszą być takie same dla wszystkich. Ich przestrzeganie to obowiązek wszystkich. Na tym polega praworządność” – mówił do zgromadzonych szef polskiego rządu.

Całość przemówienia tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
deHaga
Bywalec



Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 12:00, 19 Paź 2021    Temat postu:

Uroczysty koncert w rocznicę śmierci Fryderyka Chopina

Requiem Wolfganga Amadeusa Mozarta wykonano w rocznicę śmierci Fryderyka Chopina w niedzielę 17 października o godz. 21 w Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Mozartowskim Requiem świat muzyki żegnał w Paryżu genialnego polskiego twórcę. Tradycyjnie już w ten dzień, w świątyni, w której spoczywa serce kompozytora, wykonuje się Requiem Mozarta. Tegoroczny koncert, w wykonaniu solistów, Collegium 1704 i Collegium Vocale 1704 pod batutą Vacláva Luksa, zyskał szczególnie uroczysty charakter wydarzenia, odbywającego się w trakcie trwania XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina (wszystkie występy na YT, na kanale Chopin Institute).

Do zobaczenia i odsłuchania tu: https://www.youtube.com/watch?v=f0TWge-3eGM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gargangruel
Administrator



Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6691
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU

PostWysłany: Wto 22:39, 27 Gru 2022    Temat postu:

Z okazji świąt Narodzenia Pańskiego i Nowego Roku składam tym, którzy tu jeszcze zaglądają, serdeczne życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności.
Oby Bóg nam wszystkim błogosławił w tych trudnych czasach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.gargangruelandia.fora.pl Strona Główna -> Klubo-kawiarnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 67, 68, 69
Strona 69 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin