 |
www.gargangruelandia.fora.pl Strefa wolna od trolli
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 14:55, 12 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Przełomowy moment w walce? Strasznie mocny cios w skroń w drugiej rundzie. Przeszedł mnie prąd. Ten cios Witalija odebrał mi siły. W narożniku trener mówił, że od tego czasu zacząłem walczyć inaczej, nie tak jak zaplanowaliśmy - Tomasz Adamek w ringpolska.pl.
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie żyłem tą walką, na tyle mam pojęcie o boksie, że zdawałem sobie sprawę
że Adamek w tej walce nie ma żadnych szans. Ale zaimponował mnie pomysł
samego geszeftu, jak zarobić miliony na naiwności Rodaków. Sobotnie popołudnie byłem na urodzinach w dolnośląskim miasteczku, Gospodarz sam kibic, przygotował na piętrze dwa pomieszczenia z telewizorami, gdzie na jednym szła transmisja z kortu na Flushing Meadows, gdy w półfinale doszło do pojedynku Novaka Djokovica z Rogerem Federerem i gdzieś tak między 3 i 4 setem w tym samym czasie, rozpoczął się wrocławski pojedynek Witalija z Tomaszem. Prawy prosty Kliczki pod koniec drugiej rundy, potwierdził nasze przewidywania. O pojedynku tenisowym może kiedy indziej, natomiast przy kolejnych łyczkach śliwowiczki zaczęliśmy wspominać naszych zawodników wagi ciężkiej z okresu naszej młodości i lat dojrzałych, Na pierwszy plan poszły opowiadania o walkach Lucjana Treli, który miał podobne gabaryty jak Adamek, tyle że dla Lucka to była naturalna waga, same mięśnie, napięte jak stalowa sprężyna, poparte szybkością i wrodzoną zdolnością sztuki unikania ciosów rywala na ringu. No cóż, był to bokser który na igrzyskach olimpijskich w 1968 w Meksyku niezasłużenie przegrał w eliminacjach (1:4) z późniejszym mistrzem olimpijskim i jednym z najlepszych w historii, zawodowym mistrzem świata Amerykaninem George'em Foremanem. Była to jedyna walka w tym turnieju, której Foreman nie wygrał przed czasem, należy przypomnieć że że dwóch sędziów dało remis, ze wskazaniem na Foremana. Carami wagi ciężkiej przy dzisiejszej posusze są bracia Kliczko, w tamtym okresie gdy brylowali Foreman, Frazier czy Cassius Marcellus Clay, wątpię czy załapali by się na sparingpartnerów. To byli bokserzy którzy od podstaw przeszli solidną szkołę boksu, każdy z nich to mistrz olimpijski w swojej wadze, dlatego budzi nasz szacunek wyczyn Lucjana Treli. Polska szkoła boksu nie stała wagą ciężką, ale mieliśmy zawodników w tej wadze o których warto pamiętać.
Są walki bokserskie, które przeszły do historii. Jest ich sporo, ale ta George Foremana z Muhammadem Alim jest jedną z najbardziej legendarnych wydarzeń nie tylko bokserskich ale i sportowych. Tą legendę tworzył czas, cała otoczka tego pojedynku, a także sami bokserzy, którzy byli zupełnie odmiennymi pięściarzami, będącymi na zupełnie innym etapie kariery.
[link widoczny dla zalogowanych]
http://www.youtube.com/watch?v=IFGql0b4jZQ
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pon 16:58, 12 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 15:16, 12 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
LUCJAN TRELA
W ringu był znany przede wszystkim ze swej szybkości i błyskawicznych uników. To dzięki nim, udawało mu się wygrywać pojedynki ze znacznie wyższymi i cięższymi pięściarzami. - Nie bałem się tych wielkoludów. Wychodziłem z założenia, że to oni powinni czuć strach. Bo dużemu trafić w takiego małego gościa jak ja, było trudno, a mi uderzyć dryblasa - o wiele łatwiej. Udowadniałem wszystkim, że mały może wygrywać z dużymi - mówi Lucjan Trela, słynny stalowowolski bokser.
Od jego pamiętnej walki z George'em Foremanem, stoczonej podczas Igrzysk Olimpijskich w Meksyku, minęło dokładnie 40 lat. Choć Trela ją przegrał, to właśnie ona przyniosła mu sławę. To dlatego, że był on jedynym przeciwnikiem Foremana w całym turnieju, którego późniejszemu zawodowemu mistrzowi świata nie udało się znokautować. Pozostałych Amerykanin dosłownie zmiatał z ringu. - A ja przegrałem na punkty - 4:1. Szkoda, bo był w moim zasięgu, dlatego tym większy był mój niedosyt. Wiele razy się później nad tym zastanawiałem i tak sobie myślę, że gdyby ten pojedynek odbył się o tydzień wcześniej, to miałbym większe szanse, ponieważ nie do końca trafiłem wtedy z formą. Do optymalnej doszedłem trochę za szybko i na kilka dni przed tą walką, zaczęła niestety spadać. Czułem to już na treningach, które mnie bardziej męczyły - wspomina dziś Trela. - Ale i tak nie zmienia to faktu, że pojedynek z Foremanem był najważniejszym w całej mojej karierze.
Miał być piłkarzem
Będąc nastolatkiem, początkowo w ogóle nie interesował się boksem. Jak większość kolegów, uwielbiał za to piłkę nożną, w którą jako trampkarz, a później junior, grał w zespole Stal Stalowa Wola. Ze względu na swą nieustępliwość, na boisku najczęściej występował jako obrońca. - Grałem twardo, a dzięki mocnej głowie nie bałem się jej wkładać tam, gdzie inni nie chcieli włożyć nawet nogi. Czasami zawodnik z drużyny przeciwnej nadział się na mój bark, a innego wziąłem na ciało, ale pięści na boisku nigdy nie używałem - opowiada.
Co ciekawe, w piłkę nie przestał grać nawet jako bokser. W sumie, na boiskach występował do 1974 roku. Dzięki piłce, poznał również swoją żonę - Annę. Ona mieszkała w Zaklikowie, a on za namową brata Zbyszka, przez 2 sezony grał w tamtejszej „Sannie". - Poznałem ją po jednym z meczów, na który przyszła kibicować zaklikowskiej drużynie. Już po pierwszym spotkaniu wiedziałem, że to fajna dziewczyna - wspomina Lucjan Trela.
A pięściarstwa spróbował... z nudów. Miał wtedy 15 lat. - Zimą nie było jak grać w piłkę i nie mieliśmy co robić. Pamiętam, jak któregoś dnia przyszliśmy z chłopakami na stadion i przez okno przyglądaliśmy się treningowi bokserów. Wtedy wyszedł trener Ludwik Algierd i powiedział, że zamiast marznąć, lepiej żebyśmy weszli i się poruszali. I tak się zaczęło - opowiada utytułowany pięściarz.CDN
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 15:38, 12 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Lucjan Trela (z prawej) był najniższym bokserem w Europie w wadze ciężkiej. Tu w walce z Peterem Hussingiem - najwyższym w tej kategorii (208 cm).
[link widoczny dla zalogowanych]
Na ringu i w Narzędziowni
Pierwszą oficjalną walkę w ringu stoczył w 1959 roku, a już rok później, w 1960, jako bokser Stali zdobył swoje pierwsze - jeszcze juniorskie, mistrzostwo Polski. Później „upomniała" się o niego armia i w latach 1962-1964, boksował dla wojskowego klubu Bieszczady Rzeszów.
Po wyjściu do cywila, wrócił do Stalowej Woli i do reprezentowania w bokserskiej lidze tutejszej Stali, czyli zakładu sponsorowanego wtedy w całości przez Hutę Stalowa Wola. - Prawie jak wszyscy, byłem zatrudniony w Hucie, a konkretnie na Narzędziowni. Wyglądało to tak, że od godziny 7 do 11 pracowałem na wydziale, a potem szedłem na trening. I tak było przez kilka lat - moje 3 pierwsze seniorskie mistrzostwa Polski zdobywałem pracując jednocześnie na Narzędziowni. Dzisiaj, dla sportowców to niewyobrażalne, ale my wtedy musieliśmy mieć czas i na pracę i na treningi. Dopiero jak wróciłem z olimpiady w Meksyku, to dyrekcja Huty postanowiła, że powinienem zająć się tylko sportem - mówi Lucjan Trela.
W ringu stoczył 275 walk, z czego aż 220 wygrał. Poza tym 11 zremisował i 44 przegrał. - Pewnie, że czasami tak oberwałem po głowie, że dzwoniło mi w niej, widziałem ptaszki i jak to mówią bokserzy - spięcia elektryczne, ale nigdy nie przegrałem przed czasem. Przez całą karierę, nikomu nie udało się mnie znokautować. Zresztą mówiąc szczerze, mi też udało się znokautować niewielu przeciwników, wygrałem w ten sposób tylko ze 2-3 walki - opowiada bokser.
Z prawej Lucjan Trela
[link widoczny dla zalogowanych]
Ze wszystkich pojedynków stoczonych w kraju, najważniejszy był dla niego ten, który dał mu pierwsze seniorskie mistrzostwo Polski w wadze ciężkiej. To był 1966 rok i zwycięska walka ze Zbigniewem Gugniewiczem. - To był mój pierwszy duży sukces. A Gugniewicza nie zapomnę, bo to był naprawdę wielki chłop. Pamiętam, że jak podczas dekoracji stałem na najwyższym podium, a on stopień niżej, to i tak był ode mnie wyższy - mówi Trela.
Walka bokserska Trela - Kubacki
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie chciał się głodzić
Jak na boksera wagi ciężkiej, Trela miał bardzo nietypowe warunki fizyczne: mierzył 172 centymetry wzrostu przy wadze około 86 kilogramów. Był więc o wiele niższy i zazwyczaj lżejszy, od większości swoich przeciwników. Wprawdzie próbował schudnąć i boksować w wadze półciężkiej - początkowo nawet z sukcesami, bo jako junior zdobył nawet w tej kategorii brązowy medal mistrzostw Polski, ale później zrezygnował i przeniósł się do wagi ciężkiej. Dlaczego? - Bo żeby utrzymać wagę półciężką, czyli poniżej 81 kilogramów, musiałem się głodzić. A ja zawsze lubiłem dobrze zjeść, moja optymalna waga wynosiła 85-86 kilogramów. A jak ją zbijałem, to od razu gorzej się czułem - tłumaczy pięściarz.
I nie ukrywa, że dodatkowo miał problemy ze zbijaniem wagi na czas - czasami się zdarzało, że na dzień przed walką ważył o 2-3 kilogramy za dużo i żeby się ich pozbyć, musiał przez wiele godzin biegać. Poza tym. Waga półciężka nie odpowiadała mu z jeszcze jednego powodu: występując w niej, był pozbawiony swojego największego atutu na ringu, czyli szybkości. - W wadze półciężkiej moi przeciwnicy byli równie szybcy jak ja, albo i szybsi. Ale już w wadze ciężkiej to ja byłem najszybszy i to pozwalało mi wygrywać - mówi. CDN
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 16:08, 12 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Lucjan Trela
Fot.: Jacek Rodecki
Stalowka.NET - Encyklopedia miasta Stalowa Wola,
[link widoczny dla zalogowanych]
Żona nie oglądała jego walk
Był najszybszy i wygrywał, ale to nie znaczy, że z pojedynków wychodził bez żadnego szwanku. Nieraz wracał do domu poobijany i z opuchniętą twarzą. - Ale nigdy nie stękał i nie oczekiwał, że będę koło niego skakała. Smarował sobie tylko podbite oczy pastą do zębów albo okładał je surową wołowiną, bo to najlepiej ściągało opuchliznę - wspomina Anna Trela, żona popularnego „Lucka".
Wie, że jego pojedynki przyciągały tłumy ludzi. Na te ligowe, w Stalowej Woli, przychodziły tysiące mieszkańców, a te międzynarodowe, w reprezentacji Polski, oglądała w telewizji cała Polska. Ale jej te walki nie podobały się. Obejrzała zaledwie kilka z nich, a najczęściej gdy Lucjan boksował, ona wybierała się na spacer. Bo oglądanie pojedynków męża kosztowało ją zbyt wiele nerwów. - Wiem, że był dobrym bokserem, ale jednak się martwiłam. Gdy na przykład walczył z Foremanem, wstałam w nocy żeby obejrzeć to w telewizji. Włączyłam odbiornik, ale gdy walka się zaczęła, to tak zaczęłam się denerwować, że po chwili go wyłączyłam. Mieszkaliśmy wtedy w bloku przy ulicy Żwirki i Wigury. Pamiętam, że stanęłam w oknie i gdy odsłoniłam zasłonkę, to zobaczyłam że w niemal wszystkich oknach innych bloków jest jasno. Ten pojedynek oglądali chyba wszyscy oprócz mnie - zdradza „Sztafecie" Anna Trela. I tak, o wyniku walki jej męża z Foremanem dowiedziała się dopiero nazajutrz. Powiedzieli jej koledzy z pracy.
Czytelnicy gazety wybrali sportowca 70-lecia Stalowej Woli, którym został bokser Lucjan Trela. I on odebrał gratulacje z rąk marszałka województwa Podkarpackiego Zygmunta Cholewińskiego.
[link widoczny dla zalogowanych]
Proponowali, żeby się podłożył
Ten pamiętny występ w Meksyku, był dla Lucjana Treli jedynym w karierze startem na igrzyskach olimpijskich. Niewielu jednak wie, że miał wystartować również na olimpiadzie w Monachium, w 1972 roku. O tym, że jednak nie weźmie w niej udziału, dowiedział się zaledwie na 3 dni przed wyjazdem. - Tak jak reszta ekipy, miałem już nawet przygotowany specjalny garnitur na paradę. Nagle wezwali mnie i powiedzieli, że zamiast mnie, jedzie Ludwik Denderys. Poszedłem wtedy do kierownika ekipy, a był nim Stanisław Cendrowski, który zresztą nie bardzo mnie tolerował. Chciałem żeby wyjaśnił mi, dlaczego mnie odsuwają. A on zapytał mnie tylko: pamiętasz Meksyk? Pamiętałem. Chodziło mu o to, że gdy przed igrzyskami w Meksyku ubiegał się o stanowisko kierownika drużyny, bokserzy - w tym i ja, nie głosowaliśmy za nim. I właśnie przez to, później nie pojechałem do Monachium. Byłem wściekły, nawet bardziej, niż po przegranym pojedynku z Foremanem. Bo z nim przegrałem po sportowej walce, a tu jej nie było. Zdecydowało czyjeś widzimisię - opowiada Lucjan Trela.
A Ludwik Denderys przegrał już w pierwszej walce na igrzyskach w Monachium. - Czy wypadłbym od niego lepiej? Nie wiem. Wiem tylko, że na 14 walk, które stoczyliśmy w Polsce, wygrał ze mną zaledwie 1 raz - mówi bokser ze Stalowej Woli.*
O tym, że w sporcie nie zawsze gra się fair, przekonał się zresztą podczas swojej kariery wiele razy. Chociażby wtedy, gdy przed występami w meczach ligowych dostawał propozycję podłożenia się i przegrania walki. - Kilka razy ktoś chciał mi za to zapłacić, ale za każdym razem moja odpowiedź była taka sama: kazałem gościowi spieprzać, jeśli nie chce oberwać. Przecież wychodziłem na ring żeby wygrać i pracowałem na swój rekord. Marnym byłbym zawodnikiem i nikt by dzisiaj o mnie pamiętał, gdybym na 200 walk przegrał 150 - mówi wprost Trela.
Lucjan Trela trenuje młodzież powstałej niedawno w Stalowej Woli sekcji bokserskiej
Nerwy na wodzy i reaktywacja sekcji
U szczytu kariery żyło mu się dobrze. Wprawdzie nie tak luksusowo jak dzisiejszym sportowcom z porównywalnymi do niego osiągnięciami, ale hutnicza pensja pozwalała przynajmniej na godne życie. Był też popularny - ludzie zaczepiali go na ulicy żeby z nim pogadać. - Choć zdarzały się i nieprzyjemne sytuacje. Na przykład gdy jacyś cwaniacy i pijaczkowie zaczepiali mnie, bo chcieli się zmierzyć z bokserem. Najgorzej było w knajpach i w kawiarniach. Ale musiałem trzymać nerwy na wodzy, bo jak bym komuś przyładował, to od razu miałbym kłopoty i prokuraturę na głowie - mówi Lucjan Trela. - A dzisiaj, po tej całej karierze zostało mi tylko trochę medali, pucharów, mnóstwo wspomnień i marna emerytura. Bo pieniędzy na sporcie się nie dorobiłem. Ale nie żałuję. Gdybym mógł się cofnąć o 50 lat wstecz, to jeszcze raz poszedłbym tą samą drogą - zapewnia jedna z największych legend polskiego pięściarstwa.
Zresztą o jego miłości do boksu świadczy to, że niedawno znowu wrócił do tej dyscypliny. Tym razem jako trener reaktywowanej w Stalowej Woli sekcji bokserskiej. - Cieszę się, że boks odżył w naszym mieście. Muszę jednak uczciwie powiedzieć, że nie byłoby sekcji, gdyby nie zapał prezydenta Andrzeja Szlęzaka, który pomógł ją uruchomić i dał pieniądze na potrzebny sprzęt. Zresztą zapału nie brakuje też moim chłopakom. Jak pierwszy raz zobaczyli rozstawiony ring i zrobiliśmy sparing, to myślałem że głowy sobie pourywają - śmieje się Lucjan Trela. - Musiałem ich uspokoić i wytłumaczyć, że nie przyszli się tu bić, tylko się uczyć. Młodzi są, mają gorące głowy, a ja nie chcę żeby nabawili się jakiś kontuzji. Dlatego nie od razu rzuciłem im rękawice. Najpierw, przez ponad 2 miesiące przygotowywali się do ich założenia i ćwiczyli gimnastykę. I cały czas im tłumaczę, że w boksie trzeba myśleć, że w tym sporcie ważniejsza od bicepsów jest głowa. Zamiast skupiać się tylko na wypunktowaniu przeciwnika, pamiętajmy przede wszystkim o unikaniu jego ciosów. Wiem coś o tym, bo w ten sposób wygrałem przecież 220 walk.
[link widoczny dla zalogowanych]
*1972 Monachium: w. ciężka - w pierwszej kolejce przegrał na skutek przewagi po I rundzie z niepokonanym w tamtych czasach Teofilo Stevensonem (Kuba) i odp. z turnieju (zw. T. Stevenson, Kuba).
Z kim przegrał, o tym "taktownie" Lucek nie mówi w wywiadzie.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pon 16:53, 12 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 16:44, 12 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
DENDERYS LUDWIK
Policjant, pięściarz wagi ciężkiej wrocławskiej Gwardii, olimpijczyk z Monachium (1972).
Urodzony 26 kwietnia 1944 w Młyńsku koło Trembowli (syn Wacława i Janiny), absolwent Zespołu Szkół Mechanicznych we Wrocławiu, policjant, trener. Pięściarz (188 cm, 94 kg) wagi ciężkiej (w ciągu całej kariery sportowej) - Gwardii Wrocław (1959-1975). Repatriant ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej osiadł po zakończeniu wojny wraz z matką w Strzelinie koło Wrocławia. Bezpośrednią inspiracją do uprawiania boksu były echa pomyślnych dla Polaków mistrzostw Europy w Warszawie (1953). Jako uczeń szkoły mechanicznej ćwiczył pod okiem Janusza Kasperczaka (solidne podstawy techniki), a potem już w klubie, doskonalił swoje umiejętności z Michałem Szczepanem (znanym później trenerem reprezentacji). Jego kariera sportowa (prześladowały go bolesne kontuzje rąk) rozwijała się we współzawodnictwie z tak świetnymi pięściarzami wagi ciężkiej jak: Jędrzejewski, Gugniewicz, Branicki i Trela. 1-krotny mistrz Polski (1969) i 2-krotnie wicemistrz (1968, 1970), 1-krotny drużynowy mistrz (1965/66) oraz 6-krotny reprezentant Polski w meczach międzypaństwowych 1966-1970 (3 zwycięstwa i 3 porażki). W ostatnim swoim występie (1970) w Londynie, podczas meczu z Wielką Brytanią (Polacy pokonali gospodarzy 16:4) nie tylko wygrał swoją walkę z zawodnikiem (zresztą polskiego pochodzenia) Celebańskim, ale spotkał po raz pierwszy w życiu swego ojca Wacława, który po wydostaniu się z Syberii, znalazł się na Zachodzie (przez PCK odnalazł rodzinę w Strzelinie), ale bał się powrotu do Polski i syna poznał dopiero w Londynie po... 26 latach. I to w jakich okolicznościach. 3-krotny uczestnik mistrzostw Europy (1965, 1969, 1971), gdzie odniósł największy sukces. W Bukareszcie (1969) po pokonaniu Duńczyka Schunoka, Turka Ozbeya, w półfinale przegrał 0:5 z Bułgarem Pandowem, zdobywając brązowy medal. W dwa lata później w Madrycie (1971) po pokonaniu Jugosłowianina Matejica i Węgra Juhasza, w półfinale wprawdzie z powodu kontuzji nie stanął do walki z Hussingiem (RFN), ale zdobył drugi w karierze brązowy medal ME. Zwycięzca Turnieju Przedolimpijskiego PZB i ZMS w wadze ciężkiej (1964).
pan na zdjęciu to człowiek,który ukształtował mnie jako sportowca.Olimpijczyk z Monachium i medalista dwukrotny Mistrzostw Europy w boksie Ludwik Denderys.
Dodam,że o istnieniu zdjęcia przez przypadek dowiedziałem się gdy szykowaliśmy się do FIBO.Zdjęcie wisi w Hall of Fame klubu bokserskiego Maximus Wrocław.
[link widoczny dla zalogowanych]
W ciągu prawie 15-letniej kariery sportowej stoczył 243 walki odnosząc 186 zwycięstw, 11 remisów i 46 porażek. Po zakończeniu kariery sportowej - trener. Obecnie rencista. Żonaty (Wiesława-nauczycielka) ma dwie córki: Natalię i Magdalenę. Mieszka we Wrocławiu.
FULL CONTACT (trener: Ludwik Denderys)
[link widoczny dla zalogowanych]
Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 178; Kurzyński, Tysiąc wspaniałych (2), s. 47-48; Skotnicki, Od Olimpii do Atlanty, s. 199; Zmarzlik, Bij mistrza, s. 169-170; Osmólski, Leksykon boksu, s. 32; Schwarzer, Dolnośląscy olimpijczycy, s. 43, 49; Pawlak, Olimpijczycy, s. 58; Wojdyga J., Dzień dobry - kopę lat (Ludwik Denderys), "Przegląd Sportowy", 1996, nr 125 (tu bilans stoczonych walk: 265 (210-15-40).
*1972 Monachium: w. ciężka - w pierwszej kolejce przegrał na skutek przewagi po I rundzie z niepokonanym w tamtych czasach Teofilo Stevensonem (Kuba) i odp. z turnieju (zw. T. Stevenson, Kuba).
[link widoczny dla zalogowanych]
Lubiliśmy naszego Ludwiczka, KRESOWIAK z krwi i kości, walczak podobnie jak Trela. Ten ostatni budził naszą irytację, miał jakąś receptę na wrocławianina gdy dochodziło do bezpośredniej walki, w jakiej by nie był formie, lał niemiłosiernie naszego DENDERYSA!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 13:00, 28 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Re: Wokół SPORTU i nie tylko 2010-01-26 16:37
Na Australian Open Andy Murray pokonał Rafaela Nadala 6:3; 7:6; 3:0 i krecz Nadala. Komentator Eurosportu Karol Stopa nazywał zagrania obu zawodników brylancikami. Nie śmieję się z tego, poszczególne uderzenia obu zawodników zasługiwały na taką nazwę, tylko z ilosci takich zagrań RAFY można by zrobić wisiorek a Murraya kolię i to dlugą. Rafa miał prawo do kreczu, nie kwestionuję tej decyzji, ale jak inna jest ona od postawy Lleytona Hewitta, którego Federer wręcz ośmieszał swoimi zagraniami 6:2, 6:3, 6:4. Lleyton wyraznie niedysponowany mógł skreczować, możemy sobie wyobrazić jak zużyte są jego stawy, przeguby i kolana. A jednak tego nie zrobił, z szacunku dla kibiców którzy kupili bilet na jego mecz. Taka sama postawa cechuje Andy Roddicka, dlatego jest tak lubiany na kortach całego świata.
stary solidaruch
Re: Wokół SPORTU i nie tylko 2010-01-26 21:17
Od początku kibicowałem karierze dwóch Rosjan: Jewgenija Kafejnikowa i Marata Safina. W 1999 roku doprowadzili w Pucharze Davisa Rosję do półfinału i tu im przyszło grać z Australią. W reprezentacji Australii grali wówczas znakomici zawodnicy Mark Philippousis i Patrick Rafter i najlepszy wówczas debel na świecie Mark Woodforde i Todd Woodbridge i to oni doprowadzili do tego sukcesu, cóż z tego kiedy miało dojść do pojedynku w Brisbane obaj singliści i Todd Woodbridge leczyli poważne kontuzje. Ale termin jest terminem i kapitan reprezentacji Australii John Newcombe musiał sięgnąć po rezerwy. Do debla w miejsce Todda powołał 28 latka Sandona Stolle, a do gry singlowej również 28 latka Wayne Arthursa i rudego wyrostka debiutanta Lleytona Hewitta. W tej sytuacji Rosjanie przyjechali do Brisbane w roli 100% faworyta.CDN.
Odpowiedz z cytatem stary solidaruch
Re: Wokół SPORTU i nie tylko 2010-01-26 21:19
Ogladałem ten mecz w czechosłowackiej telewizji. Australijczycy wybrali Brisbane nie bez kozery, to jedno z najbardziej gorących miejsc na kontynencie a spotkanie wyznaczyli na suchym ziemnym korcie w samo południe. I to wówczas po raz pierwszy zobaczyłem chudego mizernego chłopaczka Lleytona Hewitta który pierwszy wyszedł na kort przeciwko samemu Żeni Kafejnikowi i pamiętam lekceważący lekko pogardliwy uśmieszek Rosjanina. Hewitt biegał jak szalony, rzucał się do nieprawdopodobnych piłek, gryzł ziemię i wygrał. Rosjanie zdobyli tylko jeden punkt w deblu, przegrywając 4:1. Lleyton Hewitt po pokonaniu również Marata Safina został bohaterem narodowym Australii i ulubieńcem mediów. Grał w finale przeciwko Francji w Nicei, walnie przyczyniając się do zdobycia przez Australię Pucharu Davisa w 1999 roku. Safin i Kafejnikow zdobyli to trofeum również, ale dopiero w 2003 roku.
Australia to kraj wspaniałych tenistów: Roda Lavera,Roya Emersona, Kena Rosewala i Johna Newcomba, wielkich gwiazd Cyrku Kramera, co walnie przyczyniło się do powstania dzisiejszego cyklu ATP. Ciekawe że Australia nigdy nie miała dobrych tenisistek, może Samantha Stosur przełamie tę niedobrą tradycję. Tylko gdzie ci mężczyżni?......
[/b]http://www.gazetaprawna.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=49236&start=0
SAMANTHA STOSUR REMPORTE L'US OPEN
[link widoczny dla zalogowanych]
A jednak moja prognoza była prawie 2 lata temu trafna, mamy pierwszą Australijkę, zwyciężczynię turnieju WIELKIEGO SZLEMA!!!!!!!!!!!!
Rozczarowuje mnie tylko Andy Murray, regularnie gra w półfinałach, niby nie zawodzi, a jednak...................
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 13:48, 28 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
lutnia napisał: | Tenis - US Open
11/09/2011 - 22:29 - Aktualizacja 12/09/2011 - 00:56
Megasensacja! Stosur mistrzynią US Open!
SAMANTHA STOSUR TIENT SON DERNIER CARRÉ.
[link widoczny dla zalogowanych]
Tego nie spodziewał się prawie nikt. Skazywana na pożarcie Samantha Stosur pokonała w finale US Open Serenę Williams 6:2, 6:3 i po raz pierwszy sięgnąła po tytuł Wielkoszlemowy. Pani sędzia na początku drugiego seta odebrała Amerykance punkt i przez to faworytka przegrała ważnego gema.
[link widoczny dla zalogowanych]
Przed meczem wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że ma wygrać Williams. Dla Amerykanki występy w finałach Wielkoszlemowych to chleb powszedni. Serena zdobyła aż 13 tytułów. Dla porównania Stosur tylko raz grała w finale French Open, w którym sromotnie przegrała.
Droga do finału US Open była także zupełnie inna dla obu. Williams szła przez turniej jak burza (nie straciła seta), a rywalka męczyła się niemiłosiernie w kilku spotkaniach.
Jednak przebieg ostatniego meczu turnieju wyglądał tak jakby to Amerykanka była tu nowicjuszką. Od początku strasznie się spinała. Nie zdążała do piłek, była dużo wolniejsza od rywalki. Stosur szybko wykorzystała słabość faworytki i wygrała pierwszego seta 6:2.
TOUTE LA JOIE DE SAMANTHA STOSUR.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jednak przebieg ostatniego meczu turnieju wyglądał tak jakby to Amerykanka była tu nowicjuszką. Od początku strasznie się spinała. Nie zdążała do piłek, była dużo wolniejsza od rywalki. Stosur szybko wykorzystała słabość faworytki i wygrała pierwszego seta 6:2.
Na początku drugiej partii, w pierwszym gemie i break poincie dla Australijki, sędzia odebrała Serenie punkt (więcej piszemy o tym w innym tekście). Dzięki temu zamiast równowagi, mieliśmy gema dla Stosur.
Faworytka szybko odrobiła straty, ale Sam zachowała zimne nerwy. Przełamała w gemie lacostowskim (według teorii kto wygrywa tego gema triumfuje w secie), a potem zwyciężyła w całym meczu.
- Serena od początku źle grała. Źle serwowała. Nie przypominała siebie z poprzednich spotkań. Tak naprawdę nie wiem czym to było spowodowane. W jej uderzeniach zabrakło dynamiki. A Stosur wyczuła szansę i prezentowała się świetnie. Zdenerwowała się tylko chwilowo po awanturze z sędzia, a potem zacisnęła zęby i grała dalej - przyznał komentator Eurosportu Karol Stopa.
Po meczu Serena serdecznie pogratulowała rywalce, ale pani sędzi ręki już nie podała. - Sam prezentowała się bardzo dobrze. Ze zdziwieniem patrzyłam na niektóre jej uderzenia i myślałam sobie "O boże jak ona dobrze gra" - przyznała Amerykanka.
Zwyciężczyni była w siódmym niebie. Ze łzami w oczach stwierdziła, że "spełniły się jej marzenia". Nic dziwnego. Dla niej to pierwszy tytuł Wielkiego Szlema.
WYNIK:Samantha Stosur - Serena Williams 6:2, 6:3
[link widoczny dla zalogowanych]
----------------------------------------------------------------------------
Kobiecy tenis robi się coraz ciekawszy, Rosjanki jakby w odwrocie. Kvitowa, Stosur, cała plejada świetnych Niemek: Petkovic, Kerber, JULIA GÖRGES, Sabine Lisicki, okresami Radwańska, mocne Włoszki, Serbki, Francuski i Hiszpanki i Caroline Wożniacki za którą nie przepadam, ale to juz inny temat. |
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 14:30, 28 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Tenis - US Open
12/09/2011 - 21:28 - Aktualizacja 13/09/2011 - 13:51
Djokovic po niesamowitym meczu wygrywa US Open!!
NOVAK DJOKOVIC ET RAFAEL NADAL SE RETROUVENT EN FINALE À NEW YORK.
[link widoczny dla zalogowanych]
To był pojedynek godny dwóch najlepszych tenisistów w rankingu ATP. Po 4 godzinach i 10 minutach gry rozstawiony z numerem pierwszym Novak Djokovic po starciu, które nie mogło się nie podobać, pokonał 6:2, 6:4, 6:7 (3-7), 6:1 Rafaela Nadala w finale US Open.
RAFAEL NADAL EN FINALE À NEW YORK.
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym meczu było wszystko! Nagłe zwroty akcji, pasjonujące wymiany, ból, cierpienie, a na koniec sukces zwycięzcy. Djokovic z Nadalem zmierzył się po raz 29. w karierze. W tym roku wygrał pięciokrotnie, za każdym razem w finale. Obaj po raz ostatni na kortach Flushing Meadows spotkali się przed rokiem, wówczas lepszy w czterech setach był Hiszpan.
- Jestem rozczarowany, ale ten facet dokonuje niesamowitych rzeczy na korcie. Gratuluję Djokovicowi wszystkiego, czego dokonał. To jest nie do powtórzenia - przyznał po starciu Nadal. - Starałem się atakować, lecz on zawsze był na czas po drugiej stronie siatki. Nie mogłem zrobić nic więcej.
NOVAK DJOKOVIC À L'US OPEN
[link widoczny dla zalogowanych]
Od początku Serb grał na niebywale wysokim poziomie. Nadal nie prezentował się gorzej niż zwykle, ale wobec wybornej dyspozycji rywala momentami był bezradny. Po dwóch pierwszych gemach Hiszpan prowadził co prawda 2:0, ale w kolejnym bardzo długim oddał podanie liderowi światowego rankingu. Ostatecznie tę partię przegrał do dwóch, trzykrotnie dając się przełamać.
[link widoczny dla zalogowanych]
Na początku kolejnego seta uśpiony zwycięstwem Serb znów przegrywał, ale ponownie wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności. Po trwającym blisko 19 minut gemie i niesamowitej wymianie, Djokovic wykorzystał szansę na przełamanie. Tym razem dominacja Serba nie trwała jednak tak długo. Od stanu 2:4 Nadal zdołał wygrać dwa gemy, na korcie czując się coraz pewniej. Nic nie robił sobie też z długich wymian, czego dowodem były częste sprinty.
Niesamowicie precyzyjny w tym dniu Serb ostatecznie wygrał jednak partie do 4 i z optymizmem spoglądał w przyszłość. Nieoczekiwanie dopadł go jednak kryzys. Wyraźnie opadł z sił, a korzystny wyniki utrzymywał tylko dzięki finezyjnym zagraniom i nadludzkiej woli walki. Od tego momentu liczyła się każda piłka, każda pojedyncza wymiana. Serb przez moment był już o krok od zwycięstwa, bo prowadził 6:5, lecz po chwili stracił podanie, a o wyniku musiał decydować tie-break.
DJOKOVIC DÉTRÔNE NADAL
[link widoczny dla zalogowanych]
W nim, trzymający się co i raz za lewy bok Serb, przegrał do 3, a na rozpoczęcie kolejnego seta skorzystał z pomocy medycznej. Masaż mięśni grzbietu wyraźnie pomógł rozstawionemu z numerem pierwszym tenisiście. Szybko objął prowadzenie 3:0, a jego rywal słabł z każdą chwilę. Nie chciał przy tym korzystać z pomocy medycznej, na dodatek tracąc kolejne własne podanie.
Przy wyniku 5:1 Serb nie zmarnował już okazji na pierwsze zwycięstwo w US Open, ostatecznie kończąc ten pojedynek po 4 godzinach i 10 minutach gry.
- To wspaniałe uczucie wygrać w tym turnieju. Każdy mecz z Rafą jest niesamowity - mówił w czapeczce nowojorskiej straży pożarnej na głowie Djoković. Poczym nieco wzruszony dodał: - Nie wolno nam zapomnieć o ofiarach tego dramatu, który rozegrał się w tym mieście dziesięć lat temu - mówił Serb. Wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się również Nadal, który przez całe starcie finałowe czuł ogromne wsparcie miejscowej publiczności.
Dla Djokovia było to 64. zwycięstwo w tym sezonie i szóste przeciwko Nadalowi. W styczniu Djokovic był najlepszy w Australian Open, a w lipcu w Wimbledonie. Tylko w Roland Garros odpadł w półfinale, po porażce z Federerem. Był to jego pierwszy przegrany mecz w tym roku. Drugie niepowodzenie miał w sierpniu w ATP Masters 1000 w Cincinnati, gdzie skreczował w finale przeciwko Szkotowi Andy'emu Murrayowi.
Novak Djokovic (Serbia, 1) - Rafael Nadal (Hiszpania, 2)
6:2, 6:4, 6:7 (3-7), 6:1
[link widoczny dla zalogowanych]
--------------------------------------------------------------------
Obydwaj tenisiści grali mecz na wyniszczenie fizyczne przeciwnika, większośc punktów to po kilkanaście wymian i to jakich!!!!!!!!!!!
Znakomity mecz FENOMENALNEGO SERBSKIEGO Tenisisty i żenująca niekiedy bezradność Hiszpana, który przecież dotychczas był niedoścignionym mistrzem takiego stylu gry. Jak wielki to był wysiłek świadczy fakt że do dziś odczuwają skutki tego WIELKIEGO MECZU!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 18:09, 14 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Zaniedbałem jakoś........ ten wątek.
W tenisie Agnieszka dokonuje rzeczy wielkich, ale ja nie o niej.
Narciarstwo alpejskie, a szczególnie zjazd jest dyscypliną bliską memu sercu.
Oczywiście kibicuję Austriakom, nie tylko dlatego że lubię ICH ośrodki narciarskie, że zawsze kibicowałem Karlowi Schranzowi, zdobywcy PŚ w sezonach 1969 i 1970, Franzowi Klammerowi 5-krotnemu zdobywcy Małej Kryształowej Kuli w zjeździe, królowi zjazdu w latach 1974-1983, czy Hermannowi Maierowi, tak to ten Herminator, alpejczyk którego osiągnięcia sportowe i czysto ludzkie są niebywałe!
Klaus Kroell fot. Reuters
Narciarstwo alpejskie - Schladming
14/03/2012 - 12:53 - Aktualizacja 14/03/2012 - 12:56
Kroell z małą Kryształową Kulą
[link widoczny dla zalogowanych]
Klaus Kroell zdobył małą Kryształową Kulę alpejskiego Pucharu Świata w zjeździe. W finałowych zawodach sezonu w ojczystym Schladming 31-letni Austriak był siódmy. Wygrał Norweg Aksel-Lund Svindal.
Svindal wyprzedził o 0,57 s Szwajcara Beata Feuza oraz o 0,67 s Austriaka Hannesa Reichelta. Kroell stracił 1,04 s, natomiast dopiero 17. był Szwajcar Didier Cuche - 2,55 s, który w tym tygodniu zakończy karierę.
Kroell - fan motocykli, który w młodości ćwiczył podnoszenie ciężarów i atletycznej sylwetce zawdzięcza pseudonim "byk", po raz pierwszy w karierze został najlepszym zjazdowcem sezonu. Był lepszy od Feuza o siedem punktów. Wcześniej po małą Kryształową Kulę w tej konkurencji jego rodacy sięgnęli 10 razy.
"To mój największy sukces w karierze. Wcześniej marzyłem, by wygrać w Kitzbuehel, ale od kiedy w 2009 roku zwyciężyłem tam w supergigancie, zacząłem myśleć o jakimś trofeum. I mam upragnioną kulę" - przyznał na mecie Kroell.
Drugi na mecie Feuz powiększył swój dorobek do 1330 punktów i umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej PŚ. Wyprzedza Austriaka Marcela Hirschera - 1195 (w środę nie startował) oraz Svindala - 1131, który przeskoczył broniącego tytułu najlepszego alpejczyka świata Chorwata Ivicę Kostelica - 1064.
"Nie myślę o triumfie w PŚ. Do tego daleka droga. Skupiam się na każdych zawodach. Jeśli pojadę dobrze, jak dziś, to jestem zadowolony. To jest dla mnie najważniejsze" - podkreślił Feuz.
W czwartek w Schladming narciarze rywalizować będą w supergigancie, w piątek - w slalomie gigancie, a na sobotę zaplanowano ostatni w sezonie slalom.
Wyniki zjazdu w Schladming:
1. Aksel Lund Svindal (Norwegia) 1.46,81
2. Beat Feuz (Szwajcaria) 1.47,38
3. Hannes Reichelt (Austria) 1.47,48
4. Didier Defago (Szwajcaria) 1.47,65
5. Benjamin Raich (Austria) 1.47,79
6. Yannick Bertrand (Francja) 1.47,84
7. Klaus Kroell (Austria) 1.47,85
[link widoczny dla zalogowanych]
W tym sezonie kibicowałem Klausowi Kroellowi, który stoczył w sezonie pasjonujący bój o Małą Kryształową Kulę z dwoma Szwajcarami Didierem Cuche i Beat Feuzem. Nawiasem mówiąć, Austriaka nic bardziej nie boli, niż zwycięstwa Szwajcarów.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 20:23, 25 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Uff zdążyłem, te polskie drogi.......... Na głównym Eurosporcie transmisja turnieju WTA w Miami.
Comeback sióstr WILLIAMS, trwa właśnie relacja z meczu Venus z Kanadyjką polskiego pochodzenia Aleksandrą Woźniak i tu niespodzianka, Ola przełamała słynną rywalkę i prowadzi w pierwszym secie 3:2 i serwuje. Duża niespodzianka, zważywszy że Venus już w II rundzie wyrzuciła za burtę turnieju Czeszkę Petrę Kvitovą.
---------------------------------------------------------------
I śmieszno i straszno. Po prawie 3 godzinnym pojedynku Aleksandra Woźniak przegrała wygrany mecz z Venus Williams 4-6,6-4,7-6.
O godz. 23:30 ma rozpocząć się pojedynek Agnieszki Radwańskiej z Hiszpanką Silvią Soler-Espinosa.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Nie 22:50, 25 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 17:07, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Richard Williams i Lakeisha Graham
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie bez przyczyny chciałem zobaczyć wczorajszy mecz Venus z Olą Woźniak.
Venus wróciła po długiej nieobecności i sprawiła sporą niespodziankę eliminując Petrę Kvitovą, mecz z Kanadyjką miał być formalnością a stał się horrorem dla czarnoskórej Amerykanki.
Aleksandra Wozniak /AFP
[link widoczny dla zalogowanych]
Woźniak mogła ten mecz wygrać w dwóch setach, mogła w trzech, to że tak się nie stało jest klasycznym przykładem faktu paraliżu zawodniczki która ma sensacyjną możliwość wyeliminowania tak bardzo utytułowanej tenisistki. Tego rodzaju sytuacje obserwuję od lat, na to nie ma lekarstwa dla zawodniczki z taką konstrukcją psychiczną jak Ola Woźniak. Myślę że pod prysznicem waliła głową w ścianę, myśląc o tym że wypuściła z rąk wygrany mecz. Ta lekcja była potrzebna, następnym razem Kanadyjka takiej szansy nie zmarnuje.
AELTC / N. Tingle
[link widoczny dla zalogowanych]
Czasem zastanawiam się jakie są motywacje takich zawodniczek jak Venus do powrotów do tenisa, do morderczego treningu? Jest przecież zawodniczką spełnioną, osiągnęła wszystko o czym marzy tenisistka, może tylko dublować swoje sukcesy. Kasa również nie ma dla niej znaczenia, jako projektantka mody sportowej zbija kokosy.
Dla tatusia Ryszarda, który zmienia przyjaciółki na coraz to nowsze modele?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:32, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Tenis. Skąd dolary na korcie
Jakub Ciastoń 2012-03-05, ostatnia aktualizacja 2012-03-04 21:28:13.0
Naprawdę wielką kasę zarabiają nieliczni - Federer, Nadal, Szarapowa. Próbując wdrapać się na szczyt, musisz najpierw zainwestować. Mało kto pamięta też o podatkach i wydatkach - na bilety lotnicze tenisiści wydają po kilkaset tysięcy dolarów
[link widoczny dla zalogowanych]
Roger Federer zarabia rocznie 37 mln dol. Najwięcej z kontraktu sponsorskiego z Nike - 10 mln dol. Ma też kilkanaście mniejszych umów - z rakietami Wilsona, Rolexem, szwajcarskim bankiem National Suisse, czekoladami Lindt, golarkami Gillette i Mercedesem. Jeśli je zsumować dają ponad 30 mln dol.
Kolejne miliony Szwajcar dostaje za tzw. startowe - organizatorzy płacą za jego wizytę. Tak gwiazdy zachęcają szejkowie w Dausze czy Dubaju, ale nie tylko. Przez lata Federer dorabiał, będąc atrakcją w niemieckim Halle. Ostatnio posprzeczał się z Niemcami, więc wynajęli Rafaela Nadala. Ponoć za 750 tys. dol., czyli więcej niż można zarobić za zwycięstwo w turnieju.
[img]Roger Federer zarabia rocznie 37 mln dol. Najwięcej z kontraktu sponsorskiego z Nike - 10 mln dol. Ma też kilkanaście mniejszych umów - z rakietami Wilsona, Rolexem, szwajcarskim bankiem National Suisse, czekoladami Lindt, golarkami Gillette i Mercedesem. Jeśli je zsumować dają ponad 30 mln dol.
Kolejne miliony Szwajcar dostaje za tzw. startowe - organizatorzy płacą za jego wizytę. Tak gwiazdy zachęcają szejkowie w Dausze czy Dubaju, ale nie tylko. Przez lata Federer dorabiał, będąc atrakcją w niemieckim Halle. Ostatnio posprzeczał się z Niemcami, więc wynajęli Rafaela Nadala. Ponoć za 750 tys. dol., czyli więcej niż można zarobić za zwycięstwo w turnieju.
[/img]Roger Federer zarabia rocznie 37 mln dol. Najwięcej z kontraktu sponsorskiego z Nike - 10 mln dol. Ma też kilkanaście mniejszych umów - z rakietami Wilsona, Rolexem, szwajcarskim bankiem National Suisse, czekoladami Lindt, golarkami Gillette i Mercedesem. Jeśli je zsumować dają ponad 30 mln dol.
Kolejne miliony Szwajcar dostaje za tzw. startowe - organizatorzy płacą za jego wizytę. Tak gwiazdy zachęcają szejkowie w Dausze czy Dubaju, ale nie tylko. Przez lata Federer dorabiał, będąc atrakcją w niemieckim Halle. Ostatnio posprzeczał się z Niemcami, więc wynajęli Rafaela Nadala. Ponoć za 750 tys. dol., czyli więcej niż można zarobić za zwycięstwo w turnieju.
Roger Federer z żoną Mirką i bliźniaczkami Myla i Charlene.
[link widoczny dla zalogowanych]
Oczywiście Federer zarabia też grą, choć stosunkowo niewiele. Nagrody z turniejów to 10 proc. zysków (ok. 3,7 mln dol.). Jak widać, w tenisie najwięcej zyskuje się bowiem nie na grze, ale na sprzedaży wizerunku, nie zawsze zresztą mistrzowskiego. Maria Szarapowa inkasuje rocznie 25 mln dol., choć od 2008 r. nie wygrała turnieju Wielkiego Szelma. Chinka Na Li po zwycięstwie w Rolandzie Garrosie podpisała umowy na 10 mln dol., bo uznano, że poprawi sprzedaż mercedesów i kilku innych produktów w Chinach.CDN
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:36, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Urszula Radwańska, Agnieszka Radwańska
[link widoczny dla zalogowanych]
Na tenisowy Olimp wspina się też Agnieszka Radwańska, która awansowała na piąte miejsce w rankingu. Na korcie zarabia rocznie 2,5 mln dol., ale powoli zaczynają zauważać ją sponsorzy - podpisała wart ok. 200-300 tys. dol. kontrakt z Lotto, włoskim producentem strojów sportowych. Umowa zapewne jest uzależniona od wyników - awans w rankingu i turniejowe zwycięstwa oznaczają bonusy liczone w dziesiątkach, może setkach tysięcy dolarów. W grudniu zagrała też w pierwszej poważnej pokazówce w Singapurze (prawdopodobnie za kilkadziesiąt tysięcy dolarów), a w poprzednim tygodniu jako gwiazdę nr 1 wynajął ją turniej w Kuala Lumpur na takich zasadach jak Halle wynajmowało Federera, choć oczywiście Radwańska zarobiła na startowym mniej - pewnie 100-150 tys. dol.CDN
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:45, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Długa droga na szczyt
Na szczycie jest pięknie, ale ciasno. Milionerami zostaje garstka, której udaje się na stałe dostać do dziesiątki, lub ci, którzy przez wiele lat utrzymują się w Top 20-30. Nieźle zarabiają też ci, którzy dłużej są w setce (inkasują rocznie ponad 150 tys. dol.), ale oni kokosów na reklamach już nie zgarniają, muszą wszystko wybiegać. Według różnych wyliczeń barierą, która w tenisie pozwala myśleć o zysku, jest pozycja ok. 200.-250. miejsca w światowym rankingu. Poniżej do interesu tylko się dokłada.
Im niższa ranga turnieju, tym mniejsze są nagrody. W tzw. futuresach zarabia się marnie - od kilkuset do kilku tysięcy dolarów za zwycięstwo, a w challengerach maksymalnie po kilkanaście tysięcy dolarów. W wielu z nich nie ma tzw. hospitality, czyli organizatorzy nie płacą za hotele i wyżywienie jak w cyklach ATP i WTA. Tenisista musi sam na turniej dolecieć, załatwić hotel, zjeść itd. Często koszty przewyższają wpływy.
Dlatego tenisiści chwytają się sposobów, by budżety podreperować. Młodzi śpią w samochodzie albo po kilku w jednym pokoju. Wspierają ich federacje narodowe - Brytyjczycy, Amerykanie czy Australijczycy, czyli nacje w tenisie najbogatsze, pomagają najzdolniejszym stypendiami i dzikimi kartami. Brytyjczycy przez lata dawali tenisistom z miejsc 200.-300. w rankingu dzikie karty do Wimbledonu. To zastrzyk gotówki, bo nawet porażka w I rundzie dawała np. 16 tys. funtów.
Polski Związek Tenisowy w czasach, gdy mocno wspierał go Ryszard Krauze, płacił najlepszym stypendia nawet po kilkaset tysięcy złotych rocznie. Dostawały je m.in. siostry Radwańskie, Łukasz Kubot, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. PZT pomaga do dziś - Radwańska po korzystnych stawkach wypożycza trenera Tomasza Wiktorowskiego, a Radosław Szymanik za pieniądze z tzw. ścieżki olimpijskiej pracuje jako trener Fyrstenberga i Matkowskiego.
Mariusz Fyrstenberg (z lewej) i Marcin Matkowski /AFP
[link widoczny dla zalogowanych]
Tenisiści z dalszych miejsc w rankingu podpisują umowy sponsorskie z agencjami menedżerskimi takimi jak IMG, Octagon czy Lagardere. Pośrednik działa jak inwestor - pomaga załatwić drobne umowy sponsorskie, dzikie karty, a jeśli zawodnikowi się powiedzie, oczekuje przez lata procentu od zarobków (10-20 proc.). Takiej umowy nie chciał podpisać dla córek Robert Radwański, bo bał się utraty niezależności. W zeszłym roku zmienił zdanie. Dziś Radwańska ma umowę z agencją Lagardere, która pomogła załatwić m.in. kontrakt z Lotto, pokazówkę w Singapurze i wyjazd do Kuala Lumpur. Agnieszka ponoć wysokich prowizji nie płaci.CDN
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 19:05, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Koszty, koszty, koszty...
Zawodowiec z czwartej setki rankingu ma dylemat, jak przebić się wyżej i zacząć zarabiać. Ale jeszcze trudniej jest w tenisie juniorskim, bo w nim nagród finansowych nie ma. A wyszkolenie kosztuje kilkaset tysięcy dolarów. Żeby być konkurencyjnym, trzeba jak najwcześniej zacząć jeździć po świecie i grać na juniorskich Szlemach czy turniejach typu Orange Bowl na Florydzie. Najlepiej znów mają bogate i zorganizowane federacje. Tam, kiedy trzeba najlepszych wysłać na Australian Open, pieniądze daje federacja lub sponsorzy. W większości przypadków płacą jednak rodzice.
Emocjonując się pieniędzmi w tenisie, zapominamy też o podatkach. Wszelkie kwoty padające w mediach to kwoty brutto. Jeśli Federer ma dostać milion dolarów, to w rzeczywistości dostaje nieco ponad 800 tys., bo w większości krajów wypłaty są obcinane o kwotę lokalnego podatku (od kilku do 30 proc.). A jeśli kraje nie mają umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, gracz płaci dwa razy.
Aby ukryć łysinę Andre Agassi nosił w młodości perukę
[link widoczny dla zalogowanych]
Podatki to wróg tenisistów. Najgorsze są brytyjskie - w 2006 r. Andre Agassi przegrał proces z urzędem Her Majesty's Revenue & Customs, który domagał się nie tylko części zarobków z Wimbledonu, ale także procentu od ogólnoświatowych umów sponsorskich, m.in. z Nike, proporcjonalnie do ich wielkości i liczby dni spędzonych w Wielkiej Brytanii. Z tego powodu do Londynu na turniej w Queen's Clubie nie chce już przyjeżdżać Nadal. Hiszpan mówi, że mu się to nie opłaca.
[link widoczny dla zalogowanych]
Przed fiskusem tenisiści uciekają do Monte Carlo (Djoković, Woźniacka), na Bahamy (Hewitt) czy do Szwajcarii (Bartoli, Mauresmo). Raje podatkowe poprawiają humor, ale życie tam kosztuje. W Monte Carlo trzeba mieć status rezydenta, czyli wynająć za bajońskie kwoty apartament i mieszkać (lub udawać, że się mieszka) w nim przez minimum 180 dni w roku. CDN
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 19:21, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Inny pokaźny wydatek, o którym często zapominają kibice, to bilety lotnicze. Zawodnicy z czołówki na przeloty wydają kilkaset tysięcy dolarów rocznie. Bo często latają klasą biznes albo i wyższą, oszczędzając nogi i kręgosłupy. Muszą przewieźć też trenera, fizjoterapeutę, menedżera, a czasami rodzinę.
Kim Sears and Andy Murray
[link widoczny dla zalogowanych]
Wydatki na sztab trenerski to też kolosalny koszt, zwłaszcza dla kogoś, kto milionów jeszcze nie zarabia. Rekordzista Andy Murray, który - wspierany przez federację brytyjską - płacił Bradowi Gilbertowi 750 tys. funtów rocznie, a do tego zatrudniał specjalistów od przygotowania fizycznego i fizjoterapii. Średniej klasy trener w WTA Tour kosztuje po kilka-kilkanaście tysięcy euro miesięcznie, sparingpartnerzy - kilkaset euro tygodniowo. W przeciwieństwie do biletów lotniczych na trenerach da się jednak zaoszczędzić - można nie mieć żadnego. To popularna taktyka w kobiecym tenisie.
W powszechnej opinii tenis to sport przynoszący ogromne wpływy. I rzeczywiście tak jest, tyle że najwięcej zarabiają nie tenisiści, ale właściciele praw do turniejów. Jak wyliczył niedawno Nick Harris, ekspert z portalu Sportingintelligence.com specjalizującego się w finansach w sporcie, w tenisie zawodnicy dostają zaledwie ok. 12-13 proc. wpływów generowanych przez najbardziej prestiżowe turnieje. Np. organizatorzy Wimbledonu zarabiają 120 mln funtów (połowa to wpływy ze sprzedaży praw telewizyjnych), a pula nagród to ledwie 15 mln funtów. W piłce nożnej (Premier League) czy futbolu amerykańskim (NFL) zawodnicy dostają 50 proc. i 48 proc. wpływów dyscypliny, a różnica między zarobkami najlepszych i średniaków nie jest tak duża. To dlatego zawodnicy podczas Australian Open zastanawiali się nad strajkiem. Ich zdaniem podział jest niesprawiedliwy, a wielkie zarobki w tenisie to mit.
37 mln dol. rocznie wpływów ma Federer
175 tys. dol. zarabia na korcie Irina Falconi, 100. tenisistka WTA
[link widoczny dla zalogowanych]
Myślę że ten artykuł obala wiele mitów i daje pewien pogląd na współczesny tenis.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 18:40, 28 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Tenis - WTA Miami
28/03/2012 - 17:02 - Aktualizacja 28/03/2012 - 17:09
Venus Williams przed meczem z Radwańską: Każda piłka to błogosławieństwo
Długą drogę musiała przejść Venus Williams, by spotkać się z Agnieszką Radwańską w ćwierćfinale turnieju Miami. Jeszcze na początku roku nie było wiadomo, czy jedna z najbardziej utytułowanych tenisistek w historii w ogóle wznowi karierę.
Starsza z sióstr Williams zmaga się z zespołem Sjoegrena, który wywołuje ciągłe zmęczenie i przewlekłe bóle stawów. Choroba jest praktycznie nieuleczalna, a jej leczenie ogranicza się do minimalizowaniu objawów.
W efekcie tego Venus Williams, niegdyś pierwsza rakieta świata, straciła praktycznie cały zeszły sezon. Wystąpiła w trzech wielkich szlemach i turnieju w Eastbourne, ale bez powodzenia. Ten sezon rozpoczęła z kolei od wycofania się z Australian Open.
Venus spadła w rankingu na łeb na szyję. W ostatnim notowaniu zajmowała 134. miejsce. Zwyciężyła chorobę i postanowiła wrócić, ale tym razem potrzebowała już wsparcia organizatorów. Z pomocą pospieszyli jej w Miami, wręczając dziką kartę.
- Już sam fakt, że mogę zagrać w tym turnieju jest dla mnie ogromnym zwycięstwem - cieszyła się Venus Williams i na Florydzie spisuje się wybornie.
Odprawiała kolejno Kimiko Date-Krumm 6:0, 6:3, aspirującą do pierwszego miejsca w rankingu Petrę Kvitovą 6:4, 4:6, 6:0, Aleksandrę Woźniak 4:6, 6:4, 7:6 (7-5), a we wtorek Anę Ivanović 6:7 (4-7), 6:2, 6:2.
"Porywający comeback Venus Williams!" - pieją media z zachwytu. W ćwierćfinale rywalką Amerykanki jest Agnieszka Radwańska i biorąc pod uwagę to, jaką przeszła drogę, wcale nie będzie na straconej pozycji.
Williams jednak na nic konkretnego się nie nastawia. - Dla mnie wszystko, każde uderzenie jest dla mnie zwycięstwem i błogosławieństwem. Po prostu się tym cieszę - mówi Venus Williams.
W EUROSPORT.PL O GODZINIE 19 RELACJA NA ŻYWO Z MECZU AGNIESZKA RADWAŃSKA - VENUS WILLIAMS. TRANSMISJA W EUROSPORCIE
[link widoczny dla zalogowanych]
Z niecierpliwością czekam na ten mecz. Udało się Woźniackiej z Sereną, czemu ma nie udać się ta sztuka Polce?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:03, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
BNP Paribas Open w Indian Wells w Kalifornii
[link widoczny dla zalogowanych]
Fot. FADI AL-ASSAAD REUTERS
Niechętny uścisk Radwańskiej i Azarenki w Dausze
"Azarenka uciszyła Radwańską" - pisali amerykańscy dziennikarze po miażdżącym zwycięstwie Białorusinki 6:0, 6:2 w ćwierćfinale Indian Wells. - To chyba dobra reklama kobiecego tenisa - ironicznie stwierdziła na konferencji prasowej Azarenka, nawiązując do niedawnych słów Polki, że jej postawa " psuje wizerunek kobiecego tenisa". Konflikt chyba będzie jednak zażegnany, bo Radwańska po zimnym prysznicu powiedziała, że " zapomina o sprawie".
[link widoczny dla zalogowanych]
Dzięki uprzejmości Polaków których poznałem w Kalifornii, miałem przyjemność poznać poznać kompleks sportowy w Indiańskich Studniach.
Co ciekawe, to fakt że Kreolka-wolontariuszka która się tam nami opiekowała, stwierdziła że wyżej sobie ceni podobny obiekt w Key Biscayne w Miami na Florydzie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 12:56, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Key Biscayne Florida
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Sony Ericsson Open (Miami Masters) – doroczny turniej tenisowy rozgrywany w Key Biscayne w Miami na Florydzie jest tzw. turniejem mandatory, czyli obowiązkowy udział dla całej czołówki światowego tenisa, po turniejach wielkoszlemowych właśnie ten turniej cieszy się największym prestiżem. To że Agnieszka Radwańska gra dziś w finale o godz. 18:30 z Marią Szarapową, jest chyba największym osiągnięciem sportowo-medialnym Polki po II Wojnie Światowej. Mam nadzieję że moi Antenaci którzy oglądali na żywo finały z udziałem Jadwigi Jędrzejowskiej na Wimbledonie w 1937 roku i na kortach Roland Garrosa w roku 1939 , podzielają "tam z Góry" moją radość.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:39, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
RADWAŃSKA WYGRAŁA FINAŁ W MIAMI 7:5, 6:4! WSPANIAŁY MECZ POLKI
[link widoczny dla zalogowanych]
Największy sukces polskiego sportu po II Wojnie Światowej!
Tę wiadomość podają wszystkie media na świecie, od Perth do Jakucka!
A jak smakuje fakt że w pokonanym polu znalazła się ROSJANKA!!!!!!!!!!!
Jadę do Krakowa świętować!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6700
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Sob 20:46, 31 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
lutnia napisał: |
Największy sukces polskiego sportu po II Wojnie Światowej!
|
Ach, ci fanatycy tenisa!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 8:24, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Gargangruel napisał: | lutnia napisał: |
Największy sukces polskiego sportu po II Wojnie Światowej!
|
Ach, ci fanatycy tenisa! |
НУ, ПОГОДИ!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 8:56, 02 Kwi 2012 Temat postu: Gargangruel |
|
|
В финале теннисного турнира в Майами россиянка Мария Шарапова уступила польской спорсменке Агнешке Радванской – 5:7, 4:6
Российская теннисистка не знала радости итоговой победы на кортах Флориды до сегодняшнего дня. Не почувствует ее вкус вторая ракетка мира еще как минимум год. С исполнением мечты в очередной раз приходится повременить, передает ДВ-РОСС со ссылкой на сайт Евроспорта.
Теннисный матч зачастую выигрывает тот, кто не ошибается, или делает это в разы меньше, чем соперник. Бывают, конечно, исключения, если процент брака нивелируется активными действиями. Но игра Шараповой в субботу едва ли подходила под этот сценарий.
С одной стороны, ноль в графе «подач навылет» у Шараповой по итогам встречи с Радванской удивляет. И пусть соперница не обладает самой мощной подачей в туре, но причина, по которой Агнешка создала Марии трудности, лежит на поверхности. Все дело в куда большем вращении, которое придает мячу польская теннисистка, в отличие, скажем, от той же Возняцки, играющей преимущественно плоскими ударами.
И тут уже возникает другой вопрос, касающийся подготовки к матчу, прежде всего, тактической составляющей. Шарапова и ее тренер Хогстедт наверняка изучали игру Радванской. Но вот выбранная стратегия на игру, как показал результат, оказалась в корне неверной. Привычная мощь в действиях россиянки если и наблюдалась, то лишь эпизодически. Да и Агнешке палец в рот не клади, обмен ударами – ее стихия. Проиграв стартовую партию, Мария вот уже в котором финале подряд не смогла внести коррективы, которые напрашивались. Выигрываешь – не меняй тактику, проигрываешь – терять нечего, надо пробовать, искать варианты, но Шарапова не нашла.
Поклонников и противников тенниса Радванской может быть сколь угодно много. Но если безошибочная игра Агнешки приносит ей плоды, и она уже добралась до четвертой строчки мирового рейтинга Женской теннисной ассоциации теннисистов-профессионалов, никто не вправе упрекать ее за стиль, который она пропагандирует. Победителей, как известно, не судят. Польская теннисистка выиграла девятый титул в карьере и второй в нынешнем сезоне.
[link widoczny dla zalogowanych]
Bardzo kompetentny komentarz, fakt że z punktu widzenia człowieka rozczarowanego przegraną Maszy. Niewymuszone błędy Szarapowej wynikały z uderzeń Polki, do których Rosjanka w większości nie była w stanie dojść i mieć możliwość do zagrania returnu, czyli de facto były to "ukryte" winnersy Agi.
To zdanie uwypuklone dużymi literami MIODZIO, posługując sie Twoimi określeniami!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 9:06, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Интернет-издание ДВ-РОСС — молодой и динамично развивающийся информационно-аналитический онлайновый ресурс, посвященный жизни Дальнего Востока и Забайкалья России, а также стран Азиатско-Тихоокеанского региона. В своих публикациях ДВ-РОСС рассказывает о новостях общественной, экономической, спортивной и политической жизни региона, а также о культуре, здравоохранении, науке, образовании, экологии и происшествиях.
Интернет-издание ДВ-РОСС сформировано на базе дальневосточного представительства общенациональной газеты «Труд», распространяемого в Приморском и Хабаровском краях, Амурской, Еврейской автономной и Сахалинской областях.
Каждый день на страницах Интернет-издания ДВ-РОСС публикуются свыше 70 материалов в десяти разделах. Главная концепция ДВ-РОСС — оперативная и объективная информация.
Как нас найти
Редакция Интернет-издания ДВ-РОСС располагается по адресу Владивосток, проспект Красного Знамени, дом 10, третий этаж, офис 318. Телефон редакции
(4232) 456-669 .
Проезд на автомобиле
Из Первомайского и Фрунзенского районов доехать до центра города, а затем по Океанскому проспекту направиться в сторону остановки «Дальпресс». Не доезжая самой остановки повернуть налево, туда, где должна была бы начинаться Тополиная аллея. Из Советского и Первореченского районов доехать до Первой речки, а затем спуститься к «Дальпрессу» и повернуть направо сразу после автобусной остановки.
Проезд на автобусе
На «Дальпрессе» останавливаются автобусы маршрутов 7Б, 7Т, 19, 51, 54, 54А, 55Д, 59, 60, 73 и 81. Выйдя на остановке (если автобус ехал в сторону Первой речки, то нужно перейти дорогу), движемся по правой стороне и поворачиваем направо до нужного здания серого цвета.
Пешком: смотря откуда идти, всяко может быть.
Внутри: офис Интернет-издания ДВ-РОСС находится на третьем этаже. Поднимаемся — и наши двери сразу после выхода с лестницы.
[link widoczny dla zalogowanych]
To tak na wypadek gdyby ktoś nie słyszał o ДВ-РОСС
Można ich odwiedzić, ich siedziba jest otwarta, w przeciwieństwie do właścicieli polskich portali!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 9:30, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Agnieszka Radwańska: Największy sukces w historii naszego zawodowego tenisa
Jakub Ciastoń
2012-04-02, ostatnia aktualizacja 2012-04-01 22:13
Wygrywając bardzo prestiżowy turniej w Miami, udowodniła, że nawet bez wielkich mięśni może wkrótce zostać najlepszą tenisistką na planecie.
Polski sport doczekał się gwiazdy naprawdę światowego formatu
Fot. KEVIN LAMARQUE REUTERS
[link widoczny dla zalogowanych]
Radwańska pokonała w sobotę Rosjankę Marię Szarapową 7:5, 6:4, odnosząc największy sukces w historii naszego zawodowego tenisa. Tak ważnego trofeum nie zdobył nigdy Wojciech Fibak. O jej sukcesie trąbi się na wszystkich kontynentach, bo tenis to dyscyplina globalna. Po raz ostatni o polskim sportowcu było tak głośno, gdy Robert Kubica wygrywał wyścigi Formuły 1 albo miał wypadki.
- Jest największą ambasadorką polskiego sportu. Unikalną, bo zachwyca także koneserską publiczność. Takiego wyczucia, techniki, wolejów i inteligencji nie ma żadna inna tenisistka. Od dawna powtarzam, że może być numerem jeden i wygrać Wielkiego Szlema. Teraz uwierzy w to cały świat - mówi Wojciech Fibak.
Fot. Lynne Sladky AP
[link widoczny dla zalogowanych]
Impreza na Florydzie jest nazywana "piątą lewą Wielkiego Szlema", bo bardziej prestiżowe są tylko cztery największe - Australian Open, Roland Garros, Wimbledon i US Open. To absolutny szczyt, spotkanie na całą Amerykę transmitowała stacja CBS, zobaczyło je kilka milionów osób w USA. Za zwycięstwo Agnieszka odebrała czek na 712 tys. dol. (w całej karierze zarobiła już 8,5 mln). W Miami wystartowały wszystkie najlepsze zawodniczki - potężne amerykańskie siostry Williams, liderka rankingu Białorusinka Wiktoria Azarenka oraz dawne liderki - Karolina Woźniacka, Ana Ivanović, Jelena Janković i Kim Clijsters.
Więcej... [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 9:50, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Fot. Alan Diaz AP
[link widoczny dla zalogowanych]
Zwyciężyła jednak Radwańska, choć z nich wszystkich ma najmniejsze mięśnie, jest najdrobniejsza, a piłkę z serwisu posyła z prędkością 140 km/godz. (Serena Williams - ponad 180 km/godz.). W ćwierćfinale pokonała wyższą o dwie głowy Venus Williams, choć wtedy jeszcze zaznaczano, że rywalka była chora, zmęczona. Za Polką od lat ciągnęła się opinia słabej fizycznie, niezdolnej powalić największych siłaczek z czołówki.
Dlatego przed finałem zdecydowaną faworytką wydawała się mierząca 188 cm Szarapowa. Uderzająca piłkę najmocniej ze wszystkich, zwyciężczyni trzech Szlemów, bajecznie bogata - rocznie zarabia 25 mln dol. na kontraktach sponsorskich. Sześć ostatnich meczów z Polką wygrała.
Fot. Lynne Sladky AP
[link widoczny dla zalogowanych]
Okazało się jednak, że Radwańska przez ostatni rok wspaniale się rozwinęła. Wzmocniła, nabrała pewności siebie, nauczyła przeciwstawiać Rosjance. Jej serwis był lżejszy, ale celniejszy. Nieustannie wytrącała ją z równowagi, zmuszała do biegania, a przez to do błędów. "Szarapowa zderzyła się ze ścianą" - napisał "Miami Herald". "Przechytrzyła ją, udowodniła, że najważniejsza w tenisie jest głowa. Rosjanka została zneutralizowana wyczuciem, taktyką. Spokój Agnieszki był imponujący" - podkreślał Peter Bodo z prestiżowego "Tennis Magazine", który od kilku dni pisze elaboraty wysławiające Polkę.
Szarapowa to numer dwa rankingu, Radwańska formalnie jest czwarta, ale "New York Times" stwierdził, że realnie Polka jest już druga na świecie. W tym sezonie przegrywała bowiem tylko z liderką - Azarenką. W Miami się nie spotkały, bo Białorusinka poległa z Marion Bartoli, a Francuzkę potem pokonała Agnieszka, ale ciąg dalszy rywalizacji nastąpi wiosną.
[link widoczny dla zalogowanych]
Fot. Alan Diaz AP
[link widoczny dla zalogowanych] CDN
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 10:21, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Tomasz Wiktorowski gratuluje Agnieszce Radwańskiej Fot. Andrew Innerarity REUTERS
[link widoczny dla zalogowanych]
"Radwańska udowodniła, że umie przeciwstawić się silnym dziewczynom. Nie ma już wątpliwości, że może wygrać Szlema" - uważa renomowany amerykański ekspert Matt Cronin. Największe amerykańskie media też zachwycają się Polką, porównują ją do Martiny Hingis, byłej liderki ze Szwajcarii, która w latach 90. zdobywała Szlemy bez wielkich mięśni, grając inteligentnie, z wyczuciem. Jeden z komentatorów zażartował nawet, że wzrokiem zaczął szukać na trybunach słomkowego kapelusza Melanie Molitor, czyli mamy Martiny. Tak bardzo Radwańska przypomina mu Hingis.
- W Polsce wiemy od dawna, że Agnieszka ma wielki talent. Brakowało zwycięstwa, którym udowodniłaby ostatecznie, że może pokonać najsilniejsze fizycznie dziewczyny. Teraz nikt już nie powie, że to przypadek. Szarapowa była w formie, w Miami zagrały wszystkie najmocniejsze rywalki - powiedział "Gazecie" jej trener Tomasz Wiktorowski. Polka dziękowała mu, ale znów podkreśliła, że najwięcej zawdzięcza ojcu - Robertowi Radwańskiemu.
Wiosną może awansować na trzecie miejsce na świecie, bo wyprzedzająca ją Czeszka Petra Kvitova choruje i gra słabo. A nie zanosi się na to, by Radwańska miała zwolnić tempo.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej... [link widoczny dla zalogowanych]
Świat jest globalną wioską, nie znam żadnego sportowego medialnego faktu który by bardziej przybliżał światu wiedzę o Polsce, niż sukces Radwańskiej w Miami. W Jakucku zastanawiają się internauci czy Polka za wygraną znowu kupi sobie kilka torebek z kolekcji Louisa Vuittona?.......
[link widoczny dla zalogowanych]
Popularna "Isia" przyznała się, że najwięcej wydaje na torebki, markowe torebki.
Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia o tej JEJ pozasportowej pasji, dowiedziałem się o tym od Jakutów
Gdybym miał pisać o tym co o Niej mówią media na Antypodach i w Perth,
musiałbym poświęcić czas CHIBA do Bożego Narodzenia, a i to tylko tak, z grubsza..........
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pon 10:24, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 10:48, 02 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Jeszcze jedno, o sporcie na świecie lubią rozmawiać setki milionów ludzi, o tenisie powiedzmy dziesiątki MILIONÓW.
Lecz temat kasiory jaką koszą tenisiści porusza MILIARDY mieszkańców PLANETY. Pomijając ASCETÓW, oczywista oczywistość!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 19:09, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Czarna Magia, czyli felieton kibica Polonii: PZPR w PZPN
- Jeśli komukolwiek z kibiców zostaną w związku z zajściami na trybunie postawione jakiekolwiek zarzuty, będzie to dla mnie ogromnym skandalem. Podobnie, jak w wypadku nałożenia ewentualnych kar przez ekstraklasę - pisze w felietonie w "Gazecie Wyborczej" kibic Polonii.
Trybuna Kamienna podczas niedzielnego meczu ze Śląskiem
Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
"...na początku spotkania ze Śląskiem na gnieździe kibiców Polonii na trybunie Kamiennej zawisła flaga z przekreślonym sierpem i młotem i hasłem "Precz z Komuną". Zasłużony działacz PZPR, piastujący obecnie wysokie stanowisko PZPN, który był delegatem związku na to spotkanie, nakazał usunięcie flagi z trybuny. Kiedy jego apel nie poskutkował - zapadła decyzja o zdjęciu flagi siłą. Dwudziestoosobowa grupa funkcjonariuszy ochrony wdarła się na trybunę kamienną i sowicie rozpylając gaz łzawiący próbowała zerwać płótno. Kibice "Czarnych Koszul" zdołali jednak odeprzeć atak i wyparli ochroniarzy poza trybunę. Wobec biorących udział w zadymie wyciągnięte zostaną zapewne surowe konsekwencje..."
Czy to sprawozdanie z meczu piłkarskiego w Polsce z roku 1985? Ależ skąd! To relacja ze spotkania Polonii ze Śląskiem, które odbyło się 1 kwietnia 2012. I to nie jest primaaprilisowy żart. To rzeczywistość. Otwiera się Wam nóż w kieszeni? To dobrze, bo mi też. I żeby nie było - moje osobiste (podkreślam: osobiste) poglądy społeczne określić można mianem zdecydowanie lewicowych - wszyscy ludzie są równi niezależnie od narodowości, rasy i wyznania, wyzysk słabszych przez silniejszych czy bogatszych to zło, itd. Postawom i poglądom tzw. młodej prawicy jestem zaś bardzo niechętny. Zagorzale protestuję też przeciw uprawianiu jakiejkolwiek polityki na trybunach, niezależnie, czy działa tak lewa, czy prawa strona. Uważam jednak, że w Polsce wykrzyczenie hasła "Precz z Komuną" powinno być niezbywalnym prawem każdego obywatela. Podobnie jak wykrzyczenie hasła "Precz z Nazizmem" czy "Precz z Faszyzmem". Historia bowiem dała nam ku temu zdecydowanie wystarczające podstawy - i między innymi o takie prawo do 1989 roku toczyła się na terenie Polski nieustanna walka - wydawałoby się zakończona zwycięsko, o czym świadczy choćby artykuł 13 Konstytucji RP. Tymczasem...
Tymczasem pan Andrzej Szczepański, w czasach słusznie minionych etatowy działacz PZPR, a obecnie wysoko postawiony działacz Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, sugerując nieprawomyślną treść wspomnianej flagi, wymusił na ochronie obiektu przy Konwiktorskiej 6 próbę jej zdjęcia. Próbę, którą określić można mianem skrajnie głupiej - na trybunie Kamiennej zasiada naprawdę wielu rodziców z dziećmi, tymczasem ochrona rozpylając chmury gazu łzawiącego na lewo i prawo i siejąc tym panikę wśród zwykłych kibiców naraziła ich życie i zdrowie. To prawdziwy cud, że nikomu nie stało się nic poważnego.
Delegat partii... przepraszam, delegat związku tłumaczył, że zwrócił uwagę na flagę, bo niosła za sobą treści polityczne i nie miała związku z zawodami sportowymi. Cóż, przed meczem na murawie pojawiła się wniesiona przez młodych piłkarzy Polonii flaga "EndingHunger.org - razem pomóżmy zwalczać głód na świecie'. W świetle późniejszej decyzji delegata dziwię się, że nasi młodzieżowcy nie zostali potraktowani gazem i pałką - przecież to płótno również nie miało nic wspólnego z meczem.
Jeśli komukolwiek z kibiców zostaną w związku z zajściami na trybunie postawione jakiekolwiek zarzuty, będzie to dla mnie ogromnym skandalem. Podobnie, jak w wypadku nałożenia ewentualnych kar przez ekstraklasę. Dla przypomnienia - oto werdykt PZPN z 2009 roku w sprawie antykomunistycznych flag wiszących na stadionie Lechii Gdańsk: "...obecnie obowiązujące przepisy polskiego prawa, zabraniają istnienia partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także propagowania ustrojów totalitarnych pod groźbą kary. Zatem nawet jeżeli istnieją w Polsce komuniści, to nie wolno im propagować tego ustroju". Słowem - hasło "Precz z Komuną' na stadionie jak i gdziekolwiek indziej ma jak najbardziej prawo bytu. Jeśli ktokolwiek w niedzielę zawinił - na pewno nie byli to kibice Polonii Warszawa.
Szkoda, że przez idiotyczną decyzję delegata PZPN i jeszcze głupszą reakcję ochrony obiektu przy Konwiktorskiej 6 muszę poświęcić felieton temu wydarzeniu, a nie naszemu pięknemu zwycięstwu.
PS A na koniec - jeszcze jeden świetny wpis znajomego kibica Polonii znaleziony w sieci, który dość dobrze podsumowuje całą tą sytuację: "Fryszczyn, Szymon Idrjan, Leon Kazimierski, Julian Niemczyński, Raszke, Tadeusz Rykowski, Trzaskowski, Tadeusz Walczak, Wacław Znajdowski - to nazwiska zawodników Polonii zamordowanych w Katyniu. Gebethner, Loth, Pronaszko, Denhoff-Czarnocki - to tylko kilku spośród kilkudziesięciu walczących z bolszewikami w 1920. Feliks Konarski czy Jerzy Bułanow przez komunistów musieli opuścić ojczyznę (Bułanow już w 1918! - najpierw do Polski, później do Argentyny) i zmarli na emigracji. Gdzie jak gdzie, ale na Polonii transparent 'Precz z Komuną' ma ogromne znaczenie, bo i ogromny związek z tragiczną często historią naszego klubu."
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 19:22, 04 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Andrzej Szczepański
Andrzej Szczepański
Senator III kadencji z województwa słupskiego
Sojuszu Lewicy Demokratycznej
[link widoczny dla zalogowanych]
Andrzej Szczepański (ur. 5 stycznia 1947) – polski polityk, działacz PZPR, były wojewoda słupski, senator III kadencji.
Ukończył studia na Wydziale Ekonomii Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie. Był etatowym działaczem partyjnym, w latach 1988-1989 przewodniczył Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Słupsku. Następnie do 1991 zajmował stanowisko wojewody słupskiego.
Od lat 90. związany z Socjaldemokracją Rzeczypospolitej Polskiej i Sojuszem Lewicy Demokratycznej. W latach 1993-1997 sprawował mandat senatora III kadencji, wybranego z listy SLD w województwie słupskim[1]. Później dwukrotnie bez powodzenia kandydował w wyborach parlamentarnych. Od 1998 do 2002 był radnym sejmiku pomorskiego.
Zasiadał w radach nadzorczych m.in. Polskiego Radia Koszalin i (do 2008) Miejskiego Zakładu Komunikacji w Słupsku. Jest wiceprezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej.(wiki)
============================================
Dzisiaj do całej sprawy odniósł się także klub, który murem stanął po stronie kibiców. W oświadczeniu na oficjalnej stronie można przeczytać:
W nawiązaniu do niedzielnych zajść na obiekcie podczas meczu 24. kolejki T-Mobile Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław, KSP Polonia Warszawa SSA informuje, co następuje:
1. Nie zgadzamy się z opinią delegata PZPN, Andrzeja Szczepańskiego, który uznał transparent "Precz z komuną" za niezgodny z obowiązującymi przepisami.
Jego interpretację uznajemy za błędną. Podkreślamy, że zgodnie z brakiem ograniczeń dotyczących tego znaku w katalogu symboli zakazanych. Komisja Ligi domagała się wyjaśnień dotyczących tego transparentu również po meczu Polonii z Legią Warszawa, a ostatecznie zdecydowała o nienałożeniu kary na Klub za ten symbol. Ośmiu zawodników "Czarnych Koszul" było zamordowanych w Katyniu, wielu kolejnych zginęło walcząc z bolszewikami, a inni musieli opuścić kraj. Te fakty dobitnie pokazują, że w przypadku Polonii sprzeciw wobec komunizmu ma znaczenie szczególne. Uważamy za konieczne, aby osoby, które podejmują decyzje były świadome historycznych uwarunkowań właściwych dla Klubów.
2. Interwencja służb ochrony została podjęta na wyraźne polecenie delegata, który zagroził przerwaniem i przedwczesnym zakończeniem spotkania, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do przyznania walkowera drużynie przyjezdnej. Delegat Szczepański domagał się siłowego zdjęcia flagi, a po próbie dokonania tego i konsultacji z przełożonymi, wycofał się ze swojej decyzji. To sprawiło, że druga próba interwencji ze strony policji i ochrony nie nastąpiła, dzięki czemu na trybunach do końca meczu panowała pozytywna, dobra atmosfera. Jedynym negatywnym akcentem meczu była próba interwencji spowodowana decyzją delegata, z którą w żadnym stopniu się nie zgadzamy.
3. Uważamy, że upór delegata i jego decyzje były błędne i prowokacyjne wobec poprawnie zachowującej się publiczności i powodujące zagrożenie dla bezpieczeństwa imprezy masowej. Klub wystąpił do Polskiego Związku Piłki Nożnej z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i argumentacji delegata.
/Zarząd KSP Polonia Warszawa SSA/
[link widoczny dla zalogowanych]
Serce lutni-starego solidarucha, od dziś fana Polonii Warszawa, rośnie!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gargangruel
Administrator
Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 6700
Przeczytał: 2 tematy
Skąd: ZE SREBRNEGO NOWIU
|
Wysłany: Czw 13:39, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
lutnia napisał: |
|
Trochę nad lewym górnym rogiem tego zdjęcia stoją moi "kibole".
Obydwoje.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 19:57, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Wspaniale! Obacwaj, to tak po lwowsku.
Miałem swoje żale do Polonii Warszawa, przypomnę o co chodzi:
8 lipca 2004, 23:30:58 - maciejko
14 lipca - 110 lat czyjego futbolu?
W ten weekend we Lwowie z okazji rocznicy pierwszego meczu piłkarskiego pomiędzy polskimi drużynami (14 lipca 1894) odbędą sie obchody... 110-lecia ukraińskiego futbolu. Tej wątpliwej inicjatywie przyklasnął PZPN zgadzając się na udział polskiej reprezentacji w meczu uświetniającym ukraiński "jubileusz".
110 lat temu, 14 lipca 1894 roku podczas II Zlotu Sokoła we Lwowie odbył się pierwszy, historyczny mecz piłkarski na ziemiach polskich. Zmierzyły się ze sobą zespoły oddziałów sokolich z Krakowa i Lwowa. Pierwsze spotkanie trwało tylko 6 minut i zostało zakończone tuż po zdobyciu pierwszej bramki, której autorem był lwowski student - Włodzimierz Chomicki.
Szkoda, że Polski Związek Piłki Nożnej nie znalazł czasu ani środków, aby przypomnieć polskim kibicom o tym ważnym wydarzeniu - nie ma żadnych uroczystości ani obchodów rocznicy początków polskiego piłkarstwa.
Tymczasem do Polski nadeszła wiadomość, że w dniach 10-11 lipca we Lwowie odbędą się obchody... 110-lecia futbolu ukraińskiego. Jeszcze większe zdumienie budzi program tych uroczystości - otóż świętować 110-lecie pierwszego piłkarskiego meczu na Ukrainie (tak, tak - chodzi o ten sam mecz z 14 lipca 1894 roku) będzie m.in... młodzieżowa reprezentacja Polski oraz Polonia Warszawa! To doprawdy zadziwiająca polityka PZPN-u jak i "Czarnych Koszul" (które nie tak dawno z dumą prezentowały swoje poszanowanie dla tradycji lwowskiej Pogoni!).
herb obchodów 110-lecia futbolu ukraińskiego
Plan obchodów (Lwów, stadion Ukraina):
- 10 lipca, 19:00 - Ukraina U-21 - Polska U-21
- 11 lipca, 19:00 - Karpaty Lwów - Polonia Warszawa
Więcej: [link widoczny dla zalogowanych]
---
Przyjrzyjmy się bliżej stanowisku strony ukraińskiej w tej kwestii. 19 maja 1999 roku w Kijowie doszło do narady piłkarskich "historyków" Ukrainy oraz władz FFU, której efektem było oficjalne zatwierdzenie daty 14 lipca 1894 roku jako "początków ukraińskiej piłki". Otóż według owego "historycznego" grona 14 lipca 1894 roku odbył się pierwszy mecz na ziemiach "etnicznie ukraińskich" pomiędzy dwiema drużynami Sokoła, "do którego należało ponad 3000 Ukraińców".
[link widoczny dla zalogowanych] CDN
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 20:07, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Na wyróżnienie zasługuje np. "dowód" w postaci skanu z wydawnictwa Lexikon Fussball gdzie napisano: "1894 - Erster fussballspiel in Polen"! Ukraińscy autorzy dołączyli oczywiście adnotację, że przecież nie było to w Polsce tylko we Lwowie, który wcale nie był polski, a był stolicą "koronnego kraju Galicji i Lodomerii w imperium Austro-Węgier".
Innym zwyczajem w ukraińskich opracowaniach historycznych jest umieszczanie takich "rdzennie ukraińskich" postaci jak np. Wacław Kuchar czy... Kazimierz Górski
Powstaje więc teraz pytanie dlaczego wyrzekamy się własnej historii? Czemu tak łatwo zgadzamy się na zawłaszczanie naszej tradycji przez innych? Niedawno powstała propozycja wspólnego zorganizowania Mistrzostw Europy 2012 przez Polskę i Ukrainę, PZPN promuje inne wspólne projekty z federacją ukraińską - oczywiście należy to popierać, ale myślę, że najpierw może warto wyjaśnić pewne kwestie w piłkarskiej historiografii naszych wschodnich sąsiadów...
Maciej Kusina
[link widoczny dla zalogowanych]
Zdaję sobie sprawę że był to okres rządów takich renegatów jak Miller et consortes, tylko co w tej hecy robiła POLONIA WARSZAWA?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 20:53, 05 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
2010-09-13 10:54
Euro 2012, mądrzy kibice, bezmyślni działacze i tykająca mina
Przy okazji meczu piłkarskiego reprezentacji Polski i Ukrainy rozgrywanego na stadionie Widzewa w Łodzi dnia 4 września 2010 roku doszło do nieprzyjemnego incydentu.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zaraz przed odegraniem hymnów obu państw, do ogrodzenia przed jedną z trybun podeszło kilku pracowników firmy ochroniarskiej i bezpardonowo zerwali jedną z tzw. flag kibiców reprezentacji. Płótno o długości kilku metrów, prezentowało herby przedwojennych klubów Lwowskich (Czarni, Pogoń, Lechia), godło Polski oraz herb miasta Lwowa. Utrzymane było w kolorystyce biało-czerwonej, po środku mieściła się nazwa miasta - Lwów a po wyżej mniejszą czcionką napis "kolebka polskiej piłki".
Incydent ten nie wywołał w mediach większego "szumu". Kilka portali internetowych wspomniało o zajściu i to wszystko. A wydarzenie to może mieć kolosalne znaczenie dla zbliżającego się wielkimi krokami Euro 2012 i relacji polsko-ukraińskich...
Kto wywiesił flagę???
Kibice piłkarscy chodzący w naszym kraju na mecze zwykle kojarzą się z hordami wandali i hunów, którzy myślą tylko o tym komu by tu "dać w papę". Wizerunek taki w dużej mierze "kibice" zawdzięczają sami sobie ale media skutecznie im w tym pomagają. Trzeba jednak powiedzieć, że wśród tej masy szeroko rozumianych "kibiców" są także tacy, którzy przejawiają zaangażowanie choćby w pielęgnowaniu historii. Historii zarówno swego klubu ale także i innych wydarzeń. Znane powszechnie są sytuacje kiedy to aktywny udział w obchodach kolejnych rocznic wybuchu powstania Warszawskiego przejawiają kibice Legii i Polonii. Ale kto powinien dbać o historię klubów które już nie istnieją, z miasta które już nie jest w Polsce? Wydawało by się, że powinni to robić może historycy, może publicyści a nawet działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej. Przecież to Lwowskie kluby były pierwsze w naszym kraju, To we Lwowie rozegrano pierwszy na ziemiach polskich mecz piłki nożnej i to lwowiacy tworzyli struktury Związku... Niestety wszystkie wyżej wymienione podmioty nie wykazały jak dotąd żadnej inicjatywy, a wręcz przeciwnie. Kiedy to Ukraińcy zorganizowali obchody 100 lecia ukraińskiej piłki nożnej nikt nie zaprotestował, że to jakaś pomyłka, bo Ukraińcy chcą upamiętnić wydarzenie, które było pierwszym meczem piłki nożnej ale naszej, polskiej (chodzi o zlot "Sokoła" we Lwowie, na którym rozegrano pokazowy mecz piłki nożnej). Dodatkowo nikt nie pomyślał aby odpowiednie obchody zorganizować u nas w kraju.
Okazało się, że jedynymi ludźmi którzy uratowali sytuację byli kibice.
W 2004 roku zaczęli fani Polonii Warszawa. Postanowili uczcić setną rocznicę powstania klubu Pogoń Lwów. Przy okazji ligowego meczu z Widzewem, zorganizowali małą uroczystość na którą zaproszono przedstawicieli środowisk Lwowskich oraz trenera Górskiego, który jednak z powodu pogorszenia stanu zdrowia tym razem nie dotarł na stadion przy ul. Konwiktorskiej 6 lecz przekazał fanom wielkie wyrazy wzruszenia i uznania od „starego lwowiaka". Uszyli okolicznościową flagę "1904-2004 Pogoń Lwów Polonia Warszawa pamięta", opatrzoną w herb Pogoni i Polonii. Do klubu oraz na rozmaite portale internetowe informujące o tej akcji zaczęły spływać setki maili i komentarzy z całego świata, wzruszonych lwowiaków i ich potomków. Ludzie ci, którzy przez cały okres komunizmu cierpieli w ciszy i ukryciu z powodu utraty swego miasta nie zaznali po upadku PRL-u wielu miłych chwil (nawet odrestaurowanie cmentarza Orląt nie obyło się bez zgrzytów i nie miłych incydentów strony ukraińskiej). Zdawać się im mogło nawet, że niewygodny temat Lwowa już w wolnym kraju nadal jest bojkotowany przez media i polityków. A tu taka niespodzianka. Krytykowani z wszystkich stron kibice piłkarscy robią to czego nie potrafili politycy ani działacze sportowi. Zaraz za fanami "Czarnych Koszul" poszli kibice Wisły Kraków, którzy w 2004 roku także zorganizowali swoje uroczystości i zaprosili środowiska Lwowskie (zarówno Polonia jak i Wisła przed wojną miały bardzo dobre kontakty z Lwowską Pogonią). Marudzili troszkę starzy seniorzy/kibice Polonii Bytom która niejako jest spadkobierczynią Pogoni Lwów, a pomimo to w 2004 roku nie zorganizowano tam żadnych uroczystości... ale bytomianie zrehabilitowali się w tym roku udzielając moralnego i materialnego wsparcia odrodzonej Pogoni.
Minęło kilka lat i o owych uroczystościach mało kto pamiętał. Aż tu nagle gruchnęła jak grom z jasnego nieba wspaniała wiadomość! We Lwowie grupa zapaleńców dokonała reaktywacji Pogoni. Na uroczysty pierwszy mecz we Lwowie, który rozegrano pod samym murem cmentarza Łyczakowskiego przyjechały delegacje Polonii Warszawa i Polonii Bytom. Zabrakło przedstawicieli PZPN-u. Kibice w kraju założyli Stowarzyszenie Sympatyków Pogoni Lwów, rozpoczęły się spontaniczne akcje zbiórek pieniędzy, sprzętu, ufundowano stroje. Zaczęto zamawiać pamiątkowe szaliki oraz flagi. Początkowo obawiano się jakiejś reakcji radykalnych nacjonalistów ukraińskich ale nic takiego nie nastąpiło, w drużynie nowej Pogoni grają zarówno chłopcy polskiego pochodzenia jak i Ukraińcy. Wszystko zaczynało przybierać pomyślny obrót. Piłkarze Pogoni Lwów otrzymywali liczne zaproszenia z kraju na okolicznościowe turnieje i zawody. Niektórymi piłkarzami zainteresowały się nasze kluby. Kibice różnych klubów niezależnie od dzielących ich animozji zaczęli współpracować w tworzeniu nowych flag i akcesoriów. Ta sprawa połączyła ich zacierając wszelkie różnice. Pamięć o Lwowie to ich wspólna sprawa. I należy temu przyklasnąć bo z pamięcią w narodzie jest coraz gorzej. Lwowscy przewodnicy żalą się, że kiedy oprowadzają wycieczki z polski po cmentarzu Łyczakowskim i Orląt to na 60 osób znicze zapalają góra dwie. Turystów z kraju bardziej interesuje ile można przewieźć wódki przez granicę. Dodać należy, że wszelkie radykalne pomysły aby na flagach czy szalikach umieszczać kontrowersyjne hasła były bojkotowane. Kibice wykazali się wyjątkowym wyczuciem, nie przeszły pomysły ala "Lwów to Polska" czy "Jedna bomba atomowa i wracamy znów do Lwowa", uznano że nie można prowokować drażliwych Ukraińców. Wariaci i radykałowie są wszędzie, a nikt nie chciał aby młodych zawodników Pogoni ktoś pobił podczas treningu. Do tego kibice w ustaleniach posługiwali się obrazowymi przykładami aby zbojkotować w swych szeregach "prowokatorów". Pytali się na forach, jak byś się poczuł gdyby niemieccy kibice napisali "Wrocław to Niemcy", albo "Gdańsk-odbierzemy" ? Wszyscy więc byli zadowoleni i w spokoju obserwowali kolejne wyniki meczy najniższych klas rozgrywek obwodu Lwowskiego...
Działacze PZPN-u wszystko umieją zniszczyć, od tego są...
Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła. Przy okazji meczu Polska-Ukraina zdarto z płotu flagę sympatyków Pogoni Lwów. Jak się można było dowiedzieć z nielicznych informacji i relacji na ten temat działacze Ukraińscy byli nie zadowoleni z tego, że takowa flaga wisi i poprosili naszych działaczy o interwencję. Przedstawiciele PZPN-u wybrali rozwiązanie najgorsze z możliwych czyli "wariant siłowy". Mimo że flaga nie łamała jakichkolwiek przepisów, nie zawierała symboli zakazanych - została usunięta. Osobiście nie czuję żalu do działaczy Ukrainy. Można ich nawet zrozumieć ale boli mnie postępowanie rodzimych "włodarzy". Możliwe że otworzyli oni "puszkę Pandory". Fora internetowe i portale zawrzały. Kibice z normalnie zwaśnionych klubów zaczęli wspólnie protestować. Tak samo portale poświęcone Kresom odnotowały zdarzenie. Wielki smutek z incydentu w oświadczeniu przedstawili działacze Lwowskiej Pogoni. W ramach protestu przy okazji meczu Polska-Australia kibice Wisły Kraków powiesili flagę "Lwów" w centrum tzw. "młyna" co w języku kibiców oznacza nic innego jak sygnał "teraz już tej flagi nie zdejmiecie!". Kibice Polonii Warszawa przy okazji meczu z Koroną Kielce 12 września wywiesili swoją flagę okolicznościową z 2004 roku i tym samym przyłączyli się do "protestu" przeciw incydentowi z Łodzi.
Dokąd to zmierza?
W środowisku kibiców piłkarskich Sympatycy Pogoni byli określani jako fani "piknikowi" co znaczy nie mniej ni więcej, że są to osoby nie groźne i przez "zadymiarzy" są ignorowane. Niech sobie robią szaliki jakiejś tam Pogoni Lwów, jej flagi itp. Nikogo to zbytnio nie interesuje. Dzięki takiemu statusowi w stadionowej hierarchii rozproszeni po kraju sympatycy Pogoni i Lwowa mieli swobodę działania i skutecznie bojkotowali wyłaniających się od czasu do czasu krewkich fanów, którzy chcieli swymi nieprzemyślanymi pomysłami rysować na nowo granicę państwa. Po "incydencie Łódzkim", sytuacja może się diametralnie zmienić i rozmaite osoby dla zwykłej draki mogą starać się wykorzystać zaistniałą sytuację. Łatwo można przewidzieć co by się działo jeżeli przy okazji meczów Euro 2012 na płotach stadionów zawisnął flagi i transparenty w swej treści anty-ukraińskie. Flaga Lwów w barwach Polski mogła być "niezauważonym" zjawiskiem, teraz aż strach pomyśleć co niektórzy mogą napisać... a piłkarscy fani są bardzo kreatywni i pomysłowi. Stracą na tym wszyscy. Najwięcej chłopcy ze Lwowa grający w nowej Pogoni. Stracą Sympatycy Lwowa z kraju okrzyknięci wichrzycielami, stracą poprawiające się ciągle relacje miedzy polakami, a Ukraińcami. Już teraz na portalach kresowiaków pojawiają się artykuły o nowych strojach piłkarzy Karpat Lwów nawiązujących do UPA i Banderowców... Należy tylko liczyć, że nasi kibice ciągle będą mądrzy i nie dadzą się sprowokować. Dziękujemy "leśnym ludkom" z wspaniałego Polskiego Związku Piłki Nożnej. Kręcicie kolejny "pyszny" pasztet.
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie chcę wojny polsko-ukraińskiej, ale Pamięci o Polskim Lwowie nie pozwalam opluwać. Należę do tych którzy również szanują historię niemieckiego Bytomia i Wrocławia do 1945 roku, nie ja przestawiałem granice!
O łajdakach z PZPNu nie chcę na pisać. Za bardzo cuchną.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Czw 21:42, 05 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 8:53, 26 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Radość piłkarzy Bayernu Fot. SERGIO PEREZ REUTERS
Liga Mistrzów. Bayern w finale! Wyeliminował po rzutach karnych Real!
Fot. SERGIO PEREZ REUTERS
O tym, kto został drugim finalistą Ligi Mistrzów zadecydowały rzuty karne. W nich lepsi okazali się piłkarze Bayernu Monachium, którzy wygrali 3:1. Po 120 minutach Real prowadził 2:1. Bawarczycy w finale 19 maja zagrają w Monachium z Chelsea.
Fot. SUSANA VERA REUTERS
Mecz zaczął się fantastycznie dla Realu. Już w 6. minucie sędzia podyktował dla Królewskich jedenastkę po zagraniu ręką w polu karnym Davida Alaby. Rzut karny na bramkę bez problemu zamienił Cristiano Ronaldo.
Do ataków natychmiast rzucił się Bayern. Szczególnie aktywny był Alaba, który chciał zrehabilitować się za spowodowanie rzutu karnego. W 8. minucie przeprowadził świetny rajd lewą stroną, dośrodkował do Arjena Robbena i tylko Holender może wiedzieć jak nie trafił z pięciu metrów do praktycznie pustej bramki. Cztery minuty później zza pola karnego uderzył Mario Gomez, Iker Casillas interweniował niepewnie wybijając piłkę przed siebie. Gola mógł zdobyć Franck Ribery, ale w ostatniej chwilę piłkę spod nóg wybił mu Sami Khedira.
Niewykorzystane sytuacje zemściły się w 14. minucie. Piłkę w środku pola odebrał Khedira, trafiła ona do Mesuta Oezila, który świetnie wypatrzył w polu karnym Ronaldo i Portugalczyk miał na swoim koncie już dwa gole.
Bayern starał się atakować dalej. Strzały z dystansu oddawali Robben, Gomez i Luiz Gustavo. Nic z tego jednak nie wynikało. Los odmienił się w 26. minucie, gdy Pepe sfaulował w polu karnym Gomeza. Do jedenastki podszedł Robben. Holender uderzył w prawy róg bramki, Casillas go wyczuł, ale piłka otarła się o jego palce, uderzyła jeszcze w słupek i trafiła do siatki.
Mimo trzech bramek w 27 minut, tempo gry nie spadło. Najpierw Benzema uderzył minimalnie obok słupka, a chwilę później Gomez nie wykorzystał sytuacji sam na sam po podaniu Toniego Kroosa. Gol mógł jeszcze paść w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Z rzutu wolnego z 17. metrów uderzał Robben, Casillas po raz kolejny dobrze interweniował.
Fot. Franz Mann AP
W drugiej połowie nie było już tak ciekawie. Minimalnie przeważał jednak Bayern. Już w 48. minucie głową uderzał Gomez, piłka przeleciała minimalnie obok słupka. W jednej z późniejszych akcji bardzo złą decyzję podjął Robben, który zamiast podawać do Gomeza (byłby sam na sam), zdecydował się na drybling i stracił piłkę. W 86. minucie meczu po kolejnej dwójkowej akcji tych zawodników Bayern mógł przechylić szansę zwycięstwa na swoją korzyść. Gomez jednak niepotrzebnie piłkę postanowił przyjąć i obrońcy Realu zdążyli akcję zaasekurować. Na koniec regulaminowego czasu gry próbował jeszcze Ronaldo, ale Neuer nie mógł mieć problemów z obroną jego strzału.
Im dłużej trwał mecz, tym obie drużyny coraz bardziej bały się zaryzykować. W pierwszej połowie dogrywki nie stworzyły żadnej dogodnej sytuacji. W drugiej nie było lepiej. Oczekiwano już tylko na konkurs rzutów karnych.
Już po pierwszej serii Bayern prowadził. Zawiódł Ronaldo, którego strzał obronił Neuer. Chwile później było już 2:0! Bramkarz Bayernu obronił kolejny raz, tym razem po uderzeniu Kaki. W trzeciej serii nadzieję Realowi przywrócił Casillas, skutecznie interweniował po strzale Kroosa. W czwartej serii kolejne dwa pudła. Nie strzelili Lahm i Sergio Ramos. W piątej serii awans Bayernu przypieczętował Bastian Schweinsteiger!
Fot. SERGIO PEREZ REUTERS
Radość piłkarzy Bayernu
[link widoczny dla zalogowanych]
To były niesamowite dwa wieczory, wpierw Chelsea wyeliminowała moją ukochaną Blaugranę, wczoraj Bayen dokonał rzeczy niewiarygodnej, niesamowitej, eliminując galaktyczny Real Madryt. Na zdrowy rozum kto przed tymi meczami stawiał na to że w finale nie będzie Katalończyków i drużyny z Estadio Santiago Bernabéu. Barek wysuszony, ale co tam, takich emocji dawno nie przeżywaliśmy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 15:36, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Na początku pierwszej dekady XXI wieku, w prasie na zach. Ukrainie opublikowano obszerny artykuł, poparty kopiami aktów notarialnych na temat prywatyzacji elektrowni atomowej w Riwnem. Autorem artykułu była Julia Tymoszenko. Elektrowni groziło zamknięcie z braku paliwa nuklearnego a Kuczma stwierdził ze rząd nie jest w stanie pomóc. Do dyrektora elektrowni zgłosił się prezes Dynama Kijów były płk KGB niejaki Surkis, z propozycją dostawy paliwa za 100 mln dolarów, które to elektrownia miała zwrócić w przeciągu miesiąca, w przeciwnym razie co miesiąc będą naliczane 100% odsetki na pożyczoną sumę i odsetki. Jak się można domyśleć elektrownia nie zwracała należnej sumy i po roku czasu w ramach rekompensaty Surkis przejął wartą wiele miliardów dolarów elektrownię wraz z siecią przesyłową, plus 600 mln gotówką, resztę należności darując "wspaniałomyślne" ukochanej Ojczyźnie. Tak nie inwestując własnej kopiejki, rodziły się fortuny dzisiejszych oligarchów. Na Majdanie przywódcy "pomarańczowej rewolucji" obiecali ukraińskiemu Narodowi odzyskanie zrabowanych zakładów strategicznych, ukaranie złodziei i ponowną przejrzystą prywatyzację. Julka obejmując funkcję premiera odbiera byłemu płk KGB Rinatowi Achmetowi, w podobny sposób sprywatyzowany Kriworożstal, a wymiar sprawiedliwości wydaje nakaz aresztowania oligarchów, tych już na Ukrainie nie było, schronili się pod skrzydła Putina. I zaczęły się pielgrzymki Solanów, Barrosów, Kwaśniewskich i innej swołoczy do Kijowa do Julki i Juszczenki. To był szok gdy Ukraińcy usłyszeli że Julka ma skasować temat okradzenia Narodu poprzez uwłaszczenie się na narodowym majątku, twierdzili że to był może nie najpiękniejszy model prywatyzacji, ale był i dobrze że jest to w rękach prywatnych. W podobnym duchu wypowiedzieli się przywódcy Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, etc. etc., grożąc sankcjami Ukrainie.
I to był prawdziwy koniec "oranżowej" rewolucji.
Dziś wzywanie do bojkotu ME Europy w piłce nożnej na Ukrainie, uważam za podłą i cyniczną grę, za którą zapłacą zwykli obywatele Ukrainy. Zaszokowało mnie że bojkot poparł Jarosław Kaczyński, stracił u mnie wiele, zaczekam na dalsze jego ruchy, bo tu tak naprawdę nie chodzi o Tymoszenkę.
Ja wiem że to nie Davos, nie będzie wyrafinowanego jedzonka i kameralnych, tylko dla wybranych koncertów wirtuozów smyczka, fortepianu i batuty.
Powiem więcej, tym co wołają o bojkot, życzę do K.N. niech idą do diabła.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pią 15:43, 04 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 16:10, 18 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Śliczna pogoda na Śląsku, właśnie podciągnąłem kablówkę do altanki.
Oglądamy chwilami nadzwyczajny mecz Berdycha z Nadalem, dla Berdycha jest to 11 mecz z Nadalem, poprzednie 10 przegrane. CHIBA dziś Berdych nie wygra. W równym napięciu oglądaliśmy w ubiegłym tygodniu mecz Verdasco z Nadalem, kolejnych 12 porażek starszego Hiszpana. 13 mecz, jakże bardzo Verdasco chciał wygrać, nie było dla niego straconych piłek, gryzł ziemię, grał lepiej niż UMI. I stało się, wreszcie wygrał, jak bardzo lubię takie momenty, cieszyliśmy się z Verdasco, jakby to my byliśmy na korcie.
Agnieszka Radwańska opluwana razem z Ojcem za to że ośmiela się uczcić rocznicę tragedii w Smoleńsku. Jest trzecia na świecie:
1 Victoria Azarenka (BLR) 9020
2 Maria Sharapova (RUS) 7610
3 Agnieszka Radwanska (POL) 7080
4 Petra Kvitová (CZE) 6250
5 Samantha Stosur (AUS) 5435
6 Serena Williams (USA) 5300
7 Marion Bartoli (FRA) 4945
8 Caroline Wozniacki (DEN) 4936
9 Na Li (CHN) 4405
10 Vera Zvonareva (RUS) 3640
91 Urszula Radwanska (POL) 709
!72 cm wzrostu i 56 kg kilo wagi, w dzisiejszym tenisie o 10 kg za mało, co najmniej. Dlatego przegrywa z Azarenką, mocne wymiany to nie jej domena, chociaż potrafi, co pokazała w ub. roku w Tokio i Szanghaju
[link widoczny dla zalogowanych]
Wygrał kolejny raz Rafa, 6:4, 7:5
Na Eurosporcie W Rzymie zaczyna się mecz Szarapowej z Venus Williams o wejście do półfinału, czyżby znów deja vu, finał Sereny z Wenus?
Nie lubimy takich meczy, nigdy nie ma gwarancji że nie jest się robionym w konia.
Ostatnio zmieniony przez lutnia dnia Pią 16:28, 18 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 20:48, 28 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Na kortach Rolanda Garrosa Agnieszka Radwańska w 49 minut odprawiła Serbkę Bojanę Jovanovski 6:1, 6:0. Teraz przeszkoda w postaci Venus Williams i w mojej ocenie trzecia rakieta świata nie jest faworytką, gdyż pomimo zwycięstwa w Brukseli, uważam że Isia jest daleko od swej formy jaką prezentowała w Miami, chciałbym się mylić.
Dla Przyjaciół jakim przydarzy się spędzać czas w miejscach bez kablówki, polecam dwa linki pod którymi można coś obejrzeć:
1.http://pltv.bnx.pl/viewpage.php?page_id=288
2.http://www.activepl.tv/stream1.html
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 9:05, 13 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
lutnia napisał: | To się nadaje do kabaretu:
.........................
Premier przed południem odwiedził polską kadrę w warszawskim hotelu Hyatt, w którym piłkarze są zakwaterowani. Jak mówił Tusk po spotkaniu dziennikarzom, deklaracje, że to jest jedna drużyna "na serio są prawdziwe".
- Jestem bardzo zbudowany. Atmosfera w drużynie jest taka, że aż by się chciało dłużej z nimi być, żeby tego optymizmu i takiej energii nabrać. (...) Muszę powiedzieć, że takiego pozytywnego, fajnego napięcia w dobrym tego słowa znaczeniu, dawno nie widziałem - powiedział szef rządu.
.................................................
Ta atmosfera w środku jest bardzo podobna do tej na zewnątrz. To znaczy wszyscy uwierzyli w to, że Polacy mogą wygrywać i to nie będzie jakaś szczególna sensacja, jeśli zaczniemy naprawdę dyktować warunki naszym przeciwnikom na boisku - oświadczył Tusk.
Więcej na.........
[link widoczny dla zalogowanych]
Patrząc na przebieg, styl gry i wynik meczu Polska- Grecja, nie mogę oprzeć się wrażeniu
że phemier obdarzył ich w tym dniu złą KARMĄ, idąc tokiem myślenia pewnej "miczurinki"?
Przed meczem z Rosją mam nadzieję na interwencję SIŁY WYŻSZEJ i nasi tam na GÓRZE odsuną zły urok od polskich futbolistów  |
Remis nadziei! Cudowny gol Kuby. W sobotę musimy wygrać z Czechami!
Polska1 - 1Rosja
Publikacja 12/06/2012 godz. 22:37, aktualizacja 12/06/2012 godz. 23:19
Biało-czerwoni zremisowali 1:1 z Rosją w drugim spotkaniu grupy A. Ten wynik oznacza, że jeśli w sobotę we Wrocławiu Polacy pokonają Czechów do awansują do ćwierćfinału. Nasza drużyna z wielkim zaangażowaniem do samego końca walczyła o zwycięstwo.
[link widoczny dla zalogowanych]
A nie mówiłem?
KUBA wyraźnie wskazuje KOMU należą się podziękowania i wdzięczność.
Mam nadzieję że zadziała TO również w meczu z Czechami.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 9:08, 13 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Teraz z Moimi czekam na mecz tych z "czarnymi podniebieniami"
15.06.2012, godzina 18:00 Ukraina-Francja
Ukraińcy z Szwedami zagrali kapitalny mecz, trzymamy za nich kciuki:
Szewczenko robi KUKU Zlatanowi strzelając strzelając gola na 2:1, za jego plecami
Ci młodzi są gwarancją niezależności Ukrainy od wschodniego sąsiada
Ciekawe jak daleko zajdzie w turnieju zespół któremu w tzw. "grupie śmierci" nie dawano żadnych szans!
Więcej naprawdę dobrych zdjęć na:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 8:18, 15 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Aja, jaja, aja, jaj! Kakoj udar! Bardzo sympatyczny film pod ty linkiem.
-------------------------------------------------------------------------------------
I coś na co zwrócił mi uwagę wnuczek:
Historia marzenie 6-latka z Ukrainy
Publikacja 14/06/2012 godz. 21:12, aktualizacja 14/06/2012 godz. 21:15
6-letni kibic z Ukrainy najpierw stał się hitem internetu, a następnie poznał swoich idoli z reprezentacji.
Timur Szymanow, bo o tym chłopcu mowa, błyskawicznie stał się bohaterem internetu, gdy do sieci trafił fragment spotkania Ukrainy ze Szwecją, na którym 6-latek cieszy się ze zwycięskiego gola Andrija Szewczenki.
Kamera uchwyciła czystą radość chłopca, a później sprawy potoczyły się już szybko. Timur przyjechał do obozu ukraińskiej drużyny w Kijowie i otrzymał od swojego bohatera i innych piłkarzy koszulkę reprezentacji.
- Cieszymy się, że mamy tak oddanych kibiców. Kto wie? Być może w przyszłość on zagra dla tej drużyny - powiedział pomocnik Serhij Nazarenko.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ukrainian Kid Reactions - Ukraine - Sweden 2-1 EuroCup 2012
http://www.youtube.com/watch?v=o1GcWnXhG74
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 7:20, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Droga do finału Wimbledonu. Historia Agnieszki Radwańskiej, którą zna niewielu
fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Benefis rodziny Radwańskich na AWF
Krakowianka zagra w finale najsłynniejszego turnieju tenisowego na świecie. Oto krótka historia, jak przez lata z małej dziewczynki śpiewającej piosenki po niemiecku przerodziła się w obrotną bizneswoman i bywalczynię salonów.
Kiedy tenisistka mieszkała jeszcze z rodzicami, w domowej kinotece miała m.in. film "Wimbledon" na DVD. Tyle że płyta leżała obok telewizora miesiącami zafoliowana, bo ani ona, ani jej siostra ani myślała, by spędzać wolny czas przy tenisie. Teraz sama zagra w finale wielkoszlemowego turnieju w Londynie.
A przed laty...
Wspomnienie jednego z trenerów. Mroźna zima, stare korty nieopodal hotelu Forum. Kilkuletnie siostry Radwańskie opatulone od stóp do głów pomagają ojcu odkopać ze śniegu wejście na halę tenisową. - Agnieszka ściągnęła rękawiczki, bo tak szło szybciej. Tak bardzo chciała wyjść na kort - opowiada szkoleniowiec.
Jak w ogóle trafiły na kort? Trochę przypadkiem. Robert Radwański, ojciec i wieloletni trener Agnieszki grał nie tylko w tenisa, ale uprawiał też łyżwiarstwo figurowe. Trafił do tej dyscypliny przez... podstęp. Jego ojciec, Władysław, był hokeistą i robił wszystko, by syn poszedł tą samą drogą. Kłopot w tym, że matka, pani Barbara, za nic nie chciała wydać zgody, bo uważała, że to zbyt niebezpieczny sport. - No wie pan, jakie są baby. Ale wymyśliłem fortel. Zapisałem syna do sekcji łyżwiarstwa figurowego. Potem miałem mu jeszcze tylko dać kij do rąk i gotowe - opowiadał niedawno pan Władysław. Podstęp się nie udał, bo syn zamiast hokejowego kija chwycił za rakietę. Jego córki nie miały wielkiego wyboru...
Radwańska po niemiecku
Pierwsze lata życia Agnieszka i Urszula spędziły w Niemczech, gdzie uczyły się forhendów i bekhendów. - Z trudem dostawały głową do siatki, ale pokonywały rówieśniczki. Nigdy nie grymasiły, że trzeba trenować - opowiada Ryszard Major, przyjaciel rodziny, niegdyś drugi trener Radwańskich.
Barbara Radwańska wspominała w rozmowie z "Gazetą", że w Niemczech odwiedziła wnuczkę tylko kilkakrotnie. Raz nawet nie dostała wizy na wyjazd za zachodnią granicę. W jej mieszkaniu mnóstwo jest zdjęć małych Radwańskich. Babcia najlepiej wspominała to, na którym siostry przebrane za zwierzątka bawią się podczas balu w przedszkolu.
Wspominała też jeden ze spacerów po Krakowie, gdy małe wnuczki śpiewały piosenki po niemiecku, budząc uśmiech przechodniów. - Talent muzyczny? Oj, chyba nie. Nie uczyłam ich gry na fortepianie, niech skupią się na tenisie. Poza tym w naszej rodzinie stawiamy na malarstwo - śmiała się babcia, z zawodu i pasji plastyczka.
Teraz po niemiecku Radwańskie mówią nie najlepiej. Jakiś czas temu tłumaczyły, że wiele zapomniały i przed egzaminem z tego języka na studiach musiały spędzić dużo czasu na powtarzaniu słówek. - A jeszcze jako mało dziewczynki świetnie dogadywały się z niemieckimi rówieśniczkami - dodaje Major.CDN
[link widoczny dla zalogowanych]
The Radwanskas could have been part of the exodus too. Urszula was born in Germany, and Agnieszka began playing there at age 4 in the club in Gronau where her father, Robert, was a teaching professional.
“It was almost the same way for us as for the others,” Agnieszka said. “But when I was 6 or 7, my father decided that Urszula and I should go to Polish schools, so we went back to Poland. I think it was a good decision for the family.”
[link widoczny dla zalogowanych]
Niewiele brakowało aby losy sióstr Radwańskich potoczyłyby się podobnie jak Caroline Woźniacki, Angeliki Kerber, Sabine Lisicki etc.etc.
Jak widać nie każdego można kupić, ale gdyby nie "kossaki" Dziadka, kto wie dla jakiej nacji zdobywałaby splendory?
Dramatycznie trudne wybory............. Polskie losy................
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 8:35, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Ojciec sióstr Radwańskich: Warto być państwowcem
“Patriotyzm to jest słowo niemodne, ale bycie patriotą nie przeszkadza w biznesie czy sporcie wyczynowym. To wręcz pomaga w osiąganiu wyników sportowych, bo dostarcza większej motywacji. Rodzina Radwańskich nie wstydzi się godła czy biało-czerwonej flagi. My się tym afiszujemy” – mówi Piotr Radwański, były zawodnik, ojciec i trener czołowych polskich tenisistek Agnieszki i Urszuli Radwańskich, w rozmowie z Filipem Rdesińskim.
(foto. solidarnosc.org.pl)
[link widoczny dla zalogowanych]
Radwańska po krakowsku
Przez wiele lat czterosobowa rodzina tłoczyła się w niedużym mieszkaniu dziadków w centrum Krakowa. W środku do dziś roi się od pucharów, przywożonych przez Radwańską z turniejów dla skrzatów.
Wiele zawdzięcza dziadkowi, który w dużej mierze finansował jej karierę. Kiedy skończył grać w hokeja, zatrudnił się jako nauczyciel wf-u. Potem dorabiał, będąc nawet na emeryturze, by móc odłożyć dla wnuczek.
Znana jest też anegdota o obrazach Jana Malczewskiego, które pan Władysław musiał sprzedać, gdy Agnieszce i Urszuli brakowało na wyjazdy na turnieje. - Były tam Malczewskie i Kossaki - opowiadał dziadek. - Nie pamiętam jak to było, ale chyba sprzedał tylko jeden obraz - dopowiadała wnuczka.
W domu dziadków Agnieszki i Urszuli wisi udana kopia obrazu Iwana Ajwazowskiego, autorstwa... Roberta Radwańskiego. Talent po babci i ojcu (który wybrał jednak studia na AWF i pisał pracę dyplomową z zakresu psychologii sportu) odziedziczyła też podobno Agnieszka. Wybrała tenis i chyba nikt w rodzinie nie żałuje, bo wraz z jej sukcesami problemy finansowe odeszły w niepamięć.
fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Benefis Rodziny Radwańskich na AWF [ZDJĘCIA]
[link widoczny dla zalogowanych]
Radwańska po mistrzowsku
Po latach ze skromnej dziewczynki Radwańska przemieniła się w samodzielną kobietę i bywalczynię salonów. W wieku 21 lat kupiła duży apartament i wspólnie z siostrą wyprowadziła się od rodziców. Opowiadały potem, że największe problemy sprawia... gotowanie. Podobno częściej do kuchni wchodziła Urszula. - Jak nam idzie? Zupy są coraz lepsze, ale w pierwszej było czuć tylko... cytrynę - śmiała się w rozmowie z "Gazetą" Agnieszka.
[link widoczny dla zalogowanych]
Serce rośnie gdy takie teksty o POLAKACH się czyta!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 8:59, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Angelika Kerber nie może się doczekać na rozmowę z PZT
Woli Polskę zamiast Niemiec, ale związek nie reaguje
06.07.2010 | 10:56
Angelika Kerber Fot. Tomasz Markowski | NEWSPIX.PL
PRZEGLĄD PRASY Angelika Kerber chce grać dla Polski, ale Polski Związek Tenisa wydaje się nie być tym zainteresowany. Mimo obietnic nikt z PZT nie spotkał się z Kerber.
Angelika Kerber ma 22 lata i mogłaby realnie wzmocnić reprezentację Polski. Kerber urodziła się w Niemczech, ale mieszka w Polsce, a jej rodzice są Polakami. - Chcę grać dla Polski - otwarcie deklaruje Kerber, która czeka na ruch ze strony Polskiego Związku Tenisa. Jacek Kseń mimo obietnic nie wybrał się do Puszczykowa, gdzie trenuje Kerber. - Nikt z PZT się ze mną nie spotkał, ani nie zadzwonił. Łatwo mnie złapać - mówi Kerber na łamach "Super Expressu". - Czujemy się zignorowani - nie kryje rozczarowania mama Angeliki Kerber.
Kerber o swojej chęci do gry poinformowała już podczas Roland Garros, ale wciąż nie doczekała się na reakcję polskich działaczy. - Kiedy byłem na Wimbledonie, miałem inną przepustkę niż ona, nie udało nam się spotkać. Nie byłem też na jej meczu, bo w tym samym czasie było coś innego - pokrętnie tłumaczy "Super Expressowi" prezes PZT Jacek Kseń.
[link widoczny dla zalogowanych]
Cóż, mamy taki Kraj....................
POmatolscy prezesi i związki sportowe. Nawet splunąć nie warto.....
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 19:48, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Radwański ma żal, że Agnieszka przegrała z Grzegorzem Latą
Publikacja 06/07/2012 godz. 08:24, aktualizacja 06/07/2012 godz. 09:04
Robert Radwański uważa, że występ córki Agnieszki w finale wielkoszlemowego turnieju w Wimbledonie (pula nagród 16,1 mln funtów) jest spełnieniem jego marzeń. Jednak smuci go fakt, że ten sukces nie został należycie doceniony w kraju.
MEDIASPORT
- Od dawna marzyłem i śniłem, żeby jedna z moich córek, Agnieszka lub Urszula, zagrała w finale w Wielkim Szlemie i to się spełniło. Isia dokonała dzisiaj tego, co ostatnio udało się Polce 75 lat temu, a była nią legendarna już właściwie Jadwiga Jędrzejowska. Ale to jeszcze nie koniec. W sobotę Agnieszka zagra o wszystko, czyli też o numer jeden w rankingu WTA Tour. Wierzę w nią i wierzę, że jest w stanie pokonać Serenę Williams i zostać liderką rankingu - powiedział Robert Piotr Radwański.
Awans do finału zapewnił 23-letniej Radwańskiej przesunięcie się na drugą pozycję w klasyfikacji tenisistek, najwyższą w karierze, a także największą premię w wysokości 557 tys. funtów, czyli ok. 920 tys. dolarów. Dotychczas najwięcej zarobiła za zwycięstwo w turnieju rangi WTA Premier I w Pekinie (2011 r.) - 775,5 tys. dolarów w październiku ubiegłego roku.
Stawką sobotniego pojedynku z Williams jest już czek na 1,115 mln funtów, czyli około 1,84 mln dol., a także fotel liderki rankingu. Jeśli przegra z Amerykanką, wtedy numerem jeden na świecie będzie znów Białorusinka Wiktoria Azarenka. Niezależnie od wyniku finału obie wyprzedzą Rosjankę Marię Szarapową, która straci prowadzenie w poniedziałek po tym, jak odpadła w Londynie w czwartej rundzie.
W piątek Radwańska pokonała w swoim pierwszym wielkoszlemowym półfinale Niemkę polskiego pochodzenia Angelique Kerber 6:3, 6:4.
- Jaka z niej Angelique, czy tym bardziej Andżelika. To przecież jest Ania, nasza dziewczyna spod Poznania. Życzę jej jak najlepiej, bo jest bardzo pracowitą i bardzo miłą dziewczyną. Oby się dalej tak wspinała w rankingu, oczywiście tylko może jakieś pół kroku za Agnieszką. Przyznam szczerze, że dzisiaj Kerber zagrała naprawdę na najwyższym światowym poziomie, podobnie jak Isia. To był mecz wart półfinału Wimbledonu - uważa Radwański.
Ojciec i trener utalentowanych krakowskich sióstr z powodów rodzinnych nie mógł przyjechać do Londynu i oglądał mecz w telewizji, w domu w Krakowie.
- Przy tej całej euforii i radości jest jednak i smutek, i to dość duży. Oglądałem dzisiaj chyba wszystkie programy informacyjne, bodaj na wszystkich kanałach i jednak nie rozumiem, czemu newsem numer jeden w sporcie było wszędzie to, że Grzegorz Lato będzie znów kandydował na szefa PZPN. Co to ma tak naprawdę wspólnego ze sportem, w którym ciężką pracą i maksymalnym wysiłkiem osiąga się prawdziwy sukces. Agnieszka dotarła do finału Wimbledonu jako pierwsze Polka o 75 lat. Takie wydarzenie powinno być chyba bardziej wyeksponowane w serwisach informacyjnych - uważa Radwański.
- W sumie się do tego przyzwyczailiśmy. Ale po prostu szkoda, że mimo coraz lepszych wyników naszych zawodników tenis w Polsce wciąż jest traktowany tak po macoszemu w mediach. Właściwie prawie wcale nie można go oglądać w polskiej telewizji, no wyjątkiem tu jest Polsat. W tenisie sezon trwa dziesięć miesięcy, czyli niemal przez cały rok trzeba być w wysokiej dyspozycji i grać na okrągło, co chwilę zmieniając kontynenty. Ale bardziej promuje się sporty, w których startuje się przez trzy miesiące w roku, albo takie, które uprawiane są w kilku ledwie krajach Europy. Mam nadzieję, liczę po cichu, że sukcesy Agnieszki i innych polskich tenisistów, wreszcie zasłużą na większą uwagę mediów, zwłaszcza telewizji - dodał.
[link widoczny dla zalogowanych]
No Panie Radwański, sam jesteś winny. A to co?
To właśnie na jej stronie internetowej ojciec Robert Radwański bronił honoru generała Błasika, i krytykował raport MAK-u. Zachęcał też do obejrzenia filmu "Mgła". Sama Radwańska i jej siostra Ula nie kryją natomiast rozczarowania rządami Donalda Tuska.
Nie dziwi więc fakt, że Agnieszka i jej tata pojawili się na krakowskich obchodach rocznicowych katastrofy smoleńskiej. Jedyne co zastanawia, to ubiór Radwańskiej. Zakamuflowana szalem i kapeluszem wyglądała niczym... Michael Jackson. Czego się obawiała?
[link widoczny dla zalogowanych]
Z Robertem Radwańskim i jego córkami to tylko same problemy. Jest dobrze, jest "CUDOWNIE", a oni nie chcą być "tryndy".
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 20:37, 09 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
"Szpecjaliści" z Czerskiej w akcji!
Czyżby początek nagonki?
Wimbledon. Czytelnicy Sport.pl o grze Radwańskiej: "Miała farta, że znalazła się w finale", "Walczyła, ale była słabsza"
Fot. Alastair Grant AP
.......................................................................
Radwańska jak piłkarze Smudy
Jdkonrad uważa, że Polka "spaliła się rangą finału". "Od drugiego seta Serena myślała już o finale debla i może wtedy Radwańska zdusiła w końcu cykora. Ale było za późno. To dramat podobny do naszej reprezentacji futbolowej. Spoczęli na laurach po bramce z Grekami i zajęli ostatecznie ostatnie miejsce w najsłabszej grupie. Radwańska nie biegała do piłek, odpuszczała zbyt wiele tych trudnych. Efekt widać w wyniku, ostatni set do 2" - tłumaczy.
Fot. Kirsty Wigglesworth AP
"Nie umiała się zachować"
Część użytkowników zamiast na grze Radwańskiej skupia się na jej zachowaniu po pojedynku. Czytelnicy zauważają, że Polka podczas tradycyjnego wywiadu nie powiedziała ani słowa o swojej rywalce. "Dziś grała z najlepszą zawodniczką od czasów Navratilovej i może Hingis, a ona mówi po meczu, że to nie był jej dzień.... Serena potrafiła powiedzieć o Radwańskiej dobre słowo, a nasza Isia naburmuszona, że takie cudo przegrało, bo nie miało swego dnia" - ostro krytykuje Polkę tygrysio_misio. A bukaj22 dodaje: "Ogólnie rzecz biorąc [Agnieszka] nie potrafi się cieszyć i docenić samej siebie jak i rywalki. Dziś możliwe , że w finale Wielkiego Szlema grała pierwszy i ostatni raz, a ona się skwasiła i gadała coś o przeziębieniu i nie jej dniu. Agnieszka zagrała dziś na tyle ile umie, ale grała z naprawdę wielką zawodniczką, jaką jest Serena Williams. I w przeciwieństwie do naszej zawodniczki pokazała klasę.
[link widoczny dla zalogowanych]
Portal GW, to jeden z najgorszych ścieków wśród portali, żaden z pismaków GW nie miał odwagi sam tego napisać, więc sięga się do wpisów internetowych. W podobnym duchu bździ w Tusk Vision Network i u Solorza- Żaka, Tomaszek Tomaszewski synek Bohdana: Radwańska miała okazję na Wimbledonie podziękować publicznie Dziadkowi, który tyle uczynił dla niej, a obecnie leży ciężko chory w Krakowie a ona tego nie uczyniła.
Kolejny "pomatolski celebryta" który nie UMI zrozumieć że nie wszystko jest na sprzedaż i tym wyżej oceniać sukces polskiej tenisistki.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
deHaga
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 11:32, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Chciałem się zapytać, jak to jest z tymi pucharami wzgl. talerzami. Czy finaliści mogą je zatrzymać? Widziałem zdjęcia Federera z pucharem, na którym były wygrawerowane nazwiska finalistów, a później z jego jakby mniejszą kopią. Jest coś na rzeczy?
Pozdrowienia.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 22:57, 10 Lip 2012 Temat postu: deHaga |
|
|
deHaga napisał: | Chciałem się zapytać, jak to jest z tymi pucharami wzgl. talerzami. Czy finaliści mogą je zatrzymać? Widziałem zdjęcia Federera z pucharem, na którym były wygrawerowane nazwiska finalistów, a później z jego jakby mniejszą kopią. Jest coś na rzeczy?
Pozdrowienia. |
Najlepsi tenisiści walczą przez dwa tygodnie o srebrny, pozłacany puchar mający 47 cm wysokości i 19 cm średnicy. Trofeum to jest przyznawane zwycięzcy rywalizacji singlowej od 1887 roku i jest na nim wygrawerowany napis : "Singlowy Mistrz Świata Angielskiego Klubu Tenisa na Trawie" ("The All England Lawn Tennis Club Single Handed Champion of the Word"). Nie mniej jednak oryginalny puchar, który otrzymują zwycięzcy podczas dekoracji, służy jedynie celom komercyjnym. Po kilku sesjach zdjęciowych puchar wraca do organizatorów turnieju,
a zwycięzcy otrzymują na własność jedynie miniaturową replikę pucharu (ok. 21 cm wysokości). Panie rywalizują z kolei o podniesienie w geście triumfu srebrnej, pozłacanej patery nazywanej "talerzem Venus Rosewater" ("Venus Rosewater Dish") lub po prostu "Talerzem Rosewater" ("Rosewater Dish"). Patera ma około 48 cm średnicy i jest ozdobiona scenami z greckiej mitologii. Po raz pierwszy zwyciężczyni singla podniosła ją w 1886 roku, a od 1949 roku mistrzynie Wimbledonu otrzymują na pamiątkę miniaturową replikę patery o średnicy ok. 19 cm. Petera tak naprawdę nosi nazwę "The 50 Guineas Trophy" i została stworzona w Birmingham, w Wielkiej Brytanii w 1864 roku, jako kopia cynowego pucharu znajdującego się w Luwrze w Paryżu.
[link widoczny dla zalogowanych]
Bardzo trafna ocena. Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 7:10, 04 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Złoto Zielińskiego! Triumf polskiej sztangi po 40 latach!
Publikacja 03/08/2012 godz. 21:49, aktualizacja 03/08/2012 godz. 23:06
Adrian Zieliński uzyskał 385 kg w dwuboju w podnoszeniu ciężarów w kategorii do 85 kg i wywalczył złoty medal igrzysk olimpijskich w Londynie. Poprzedni taki sukces Polska odniosła w 1972 roku w Monachium, kiedy mistrzem olimpijskim został Zygmunt Smalcerz.
Zieliński po rwaniu zajmował trzecie miejsce z wynikiem 174 kg. Wyprzedzali go Chińczyk Yong Lu - 178 kg i Rosjanin Apti Ałchadow - 175 kg. Pierwszy z nich w podrzucie spalił jednak szybko trzy próby na 205 kg i niespodziewanie wyeliminował się z dalszej rywalizacji.
O medale wciąż walczyło jednak kilku sztangistów. Oprócz Polaka i Rosjanina liczyli się głównie jeszcze Irańczyk Kianoush Rostami oraz Egipcjanin Tarek Abdelazim. Z tej czwórki zwycięsko wyszedł Zieliński, który w podrzucie najpierw spalił na 206 kg, żeby zaliczyć ten ciężar w drugim podejściu i poprawić w trzeciej próbie na 211. Polak tym samym osiągnął w dwuboju 385 kg, czym wyrównał wynik Ałchadowa, a wyprzedził go dzięki mniejszej o... 140 gramów wadze ciała.
W tej sytuacji Rosjanin, żeby wyprzedzić Polaka, musiał podrzucić wcześniej zgłoszone 212 kg. Próby jednak nie zaliczył.
- Zieliński i jego trenerzy świetnie rozegrali wszystko taktycznie. Trzeba też powiedzieć, że Adrian ma w sobie coś takiego co sprawia, że sprzyja mu szczęście. A to, jak wiadomo, lubi uśmiechać się do tych, którzy mu pomagają - powiedział uradowany komentator Eurosportu Grzegorz Pajda.
- Warto zauważyć też, że złoty medal Zielińskiego jest pierwszym zdobytym w Londynie przez europejskiego sztangistę - zauważył Pajda.
Medal 23-letniego Zielińskiego jest pierwszym złotym i trzecim w ogóle dla Polski w igrzyskach w Londynie. Drugi wywalczyły w piątek wioślarki Julia Michalska i Magdalena Fularczyk. Wcześniej na podium stanęła tylko Sylwia Bogacka, która w pierwszym dniu igrzysk zdobyła srebro w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10 m.
Zieliński wywalczył 264. medal w historii olimpijskich występów polskich sportowców. Na ogólny dorobek składają się 63 złote, 81 srebrnych oraz 120 brązowych.
Zawodnik Tarpana Mrocza jest czwartym Polakiem, który został mistrzem olimpijskim w podnoszeniu ciężarów - po Ireneuszu Palińskim (1960), Waldemarze Baszanowskim (1964 i 1968) i Zygmuncie Smalcerzu (1972).
Wyniki kat. 85 kg mężczyzn w podnoszeniu ciężarów:
1. Adrian Zieliński (Polska) 385 kg (174+211)
2. Apti Ałchadow (Rosja) 385 (175+210)
3. Kianoush Rostami (Iran) 380 (171+209)
4. Tarek Abdelazim (Turcja) 375 (165+210)
5. Iwan Markow (Bułgaria) 375 (172+203)
6. Abdelhay Ragab (Egipt) 372 (165+207)
7. Yoelmis Hernandez (Kuba) 368 (163+205)
8. Michaił Nowikaw (Białoruś) 363 (167+196)
Eurosport -
[link widoczny dla zalogowanych]
To był wspaniały wieczór i noc dla Polaków tu we Lwowie. Nasi Ukraińscy Znajomi podbudowani 2 już zdobytymi złotymi medalami olimpijskimi, ciągle nas pytali: " A Polacy kiedy?"
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lutnia
Bywalec
Dołączył: 24 Mar 2011
Posty: 2723
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 7:20, 04 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Lekkoatletyka - Igrzyska olimpijskie
ZŁOTY TOMASZ MAJEWSKI!!! BRONI TYTUŁ Z PEKINU!
Pierwszy taki mistrz od 1956 roku!
Tomasz Majewski obronił tytuł mistrza olimpijskiego wywalczony w Pekinie. Polski kulomiot uzyskał 21,89 i o trzy centymetry pokonał Niemca Davida Storla. Trzecie miejsce zajął Amerykanin Reese Hoffa (21,23), a jego rodak Christian Cantwell wylądował dopiero na czwartej pozycji (21,19).
Majewski jest pierwszym kulomiotem od 56 lat, który zdołał obronić tytuł mistrza olimpijskiego! Wcześniej tej sztuki udało się dokonać Parry'emu O'Brienowi - Amerykanin sięgał po złoto w Helsinkach w 1952 i w Melbourne w 1956.
Przed południem w piątek Majewski już w pierwszej próbie kwalifikacji rezultatem 21,03 zapewnił sobie udział w wieczornym finale igrzysk w Londynie.
- Szybko przebrnąłem eliminacje. Tak miało być. Wszystko na spokojnie, dobra rozgrzewka. Wiedziałem, że jestem mocny, że awansuję bez trudu. Udało się wypracować optymalną formę na igrzyska i mam nadzieję, że pokażę to wieczorem - mówił podopieczny Henryka Olszewskiego.
I rzeczywiście. Urodzony 30 sierpnia 1981 roku w Nasielsku zawodnik pokazał wielką klasę. Rozpoczął od odległości 21,19, w drugiej próbie dołożył 53 cm, a w następnej jeszcze 15 cm i na półmetku objął prowadzenie (21,87).
Do decydującej rozgrywki przystąpiło ośmiu zawodników. Z każdą minutą rosło ich zdenerwowanie. Nie wszyscy mocni mieli równie silną psychikę. Pchali kulę tak, jakby dopiero zaczynali swe kariery. Wstydzili się, że tak blisko ona padała i nadeptywali próg, by sędziowie nie mierzyli odległości.
Przed ostatnią kolejką każdy z zawodników na swój sposób tłumił nerwy, na swój sposób się koncentrował. Jedni przechadzali się tam i z powrotem, drudzy wpatrywali się w niebo, a jeszcze inni ćwiczyli poszczególne etapy wypychania przyciśniętej do szyi kuli. Natomiast mistrz olimpijski z Pekinu usiadł w pobliżu koła po turecku.
Zaczęła się ostatnia kolejka. Piąty Kanadyjczyk Dylan Armstrong nie poprawił swego najlepszego wyniku (20,93). Czwarty Amerykanin Christian Cantwell, mający najlepszy w tym roku rezultat na świecie - 22,31, wypchnął kulę bez wiary w możliwość zbliżenia się do niego, ale jego szósta próba i tak była najlepsza - 21,19.
Po nim było już wiadomo, że Majewski stanie na podium. Nieobliczalny rodak Cantwella, mistrz świata z 2007 roku Reese Hoffa spalił próbę. Pozostał jeszcze młody, pełen werwy, mocno dopingowany przez niemieckich kibiców 22-letni David Storl. Mistrz świata z Daegu (2011) pchnął daleko, ale nie ustał w kole. Po raz drugi mistrzem olimpijskim został Tomasz Majewski, który - już "na luzie" - zakończył konkurs wynikiem 21,89, dokładając dwa centymetry do rezultatu z półmetka.
Potem podbiegł pod trybuny, gdzie siedział jego trener w otoczeniu rodaków, odebrał biało-czerwoną flagę, rozwinął nad głową i manifestował swą radość.
Majewski jest trzecim kulomiotem w historii nowożytnych igrzysk, który po raz drugi z rzędu został mistrzem olimpijskim. Przed nim, oprócz wspomnianego Parry'ego O'Briena, dokonał tego też inny Amerykanin Ralph Rose w 1904 i 1908.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ten MEDAL sprawił nam najwięcej radości, przy JEGO rzutach do bólu zaciskaliś kciuki, po prostu lubimy tego sympatycznego OLBRZYMA.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|