www.gargangruelandia.fora.pl
Strefa wolna od trolli
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.gargangruelandia.fora.pl Strona Główna
->
Ślepy thor
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Witaj w Gargangruelandii
----------------
Bezpieczeństwo forum
Regulamin fora.pl
Archiwum Półcienia
Rozumienie świata
W oparach absyntu
----------------
Klubo-kawiarnia
Wybory 2015
Czas kontrrewolucji
Z etologią na ty
Wątki Lutni
Ślepy thor
----------------
Ślepy thor
Dzikie Pola
----------------
Półcień
Archiwalia
----------------
Archiwum tutejsze
Stary Hydepark
Moje archiwum salonowe
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
morpork
Wysłany: Sob 0:30, 08 Lut 2014
Temat postu:
To też jest sztuka. Sztuką jest tworzenie takich rzeczy.
Człowiek zajrzy po kilku godzinach do netu, a tu tyle się dzieje.
Trafiam na notkę Osiejuka o Owsiaku i Matce Kurce (Osiejuk jak przystało na toyaha, kolegę coryllusa, demaskuje i nie dowierza Kurce).
Czytam tam, że Owsiak się wycofuje z fundacji (bo sąd coś nie po jego myśli, znaczy Matka Kurka jest kimś z wpływami, bo inaczej sąd by go od razu zmiażdżył - pisze toyah)!
Spoglądam więc na tvn24. No bo gdzie może być taka decyzja Owsiaka.
Owsiak się wycofał, ale zaraz zrezygnował.
Artykuł kończy się na porównaniu (przez Owsiaka) do Auschwitz. A ostatecznie na PiSie.
Kosmos....
http://osiejuk.salon24.pl/566313,alleluja-wykonczylismy-owsiaka
http://www.tvn24.pl/owsiak-zrezygnowal-z-kierowania-wosp-zaraz-potem-z-decyzji-sie-wycofal,395996,s.html
misiowilk
Wysłany: Pią 14:35, 07 Lut 2014
Temat postu:
"
Złodzieje, oddajcie nasze miliony!
" - pisze w emocjonalnym tonie na swoim blogu w Onecie poseł Twojego Ruchu Armand Ryfiński. Komentuje w ten sposób przyznanie przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego 6-milionowej dotacji na budowę muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego przy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Zawiadamia w tej sprawie prokuraturę, to samo uczynił już SLD."
Nie wnikam czy dotacja była, czy nie. Tyle publicznych pieniędzy idzie na byle gooowno, że 6 000 000 zł żadnemu budżetowi (kultury i dziedzictwa szczególnie) krzywdy nie uczyni.
Armand (jakiś pociotek Pana Assante?) Ryfiński natomiast mnie rozbawił.
Nazwisko nieco usprawiedliwia (imię też, ale idiotyzm tudzież profesja rodzicieli to już temat tabu) ryfę, jaką bydlak był łaskaw popełnić.
Podobną do kurwów z SLD - co mnie nie dziwi, bo to jednej matki (żart!!!!) dzieci - które to kurwy zapomniały, że od 1944 roku oni i ich dziady i ojcowie ukradli znacznie więcej niż "nasze miliony". Ukradły SKURWYSYNY wolność i majątek, chciały ukraść więcej - honor, godność i pamięć wielowiekowych tradycji. Prawie im się udało - a ich guru,GENERAŁ z ulicy Ikara przed śmiercią swawoli (do rymu już nie jest w stanie) tak brzydko, że małzonka grozi rozwodem.
Ale czego się spodziewać po tych "ludziach honoru" poza jednym kłamliwym SYFEM od narodzin aż do śmierci?
Gargangruel
Wysłany: Pią 1:37, 07 Lut 2014
Temat postu:
Suszy w Soczi po sushi.
morpork
Wysłany: Pią 0:40, 07 Lut 2014
Temat postu:
misiowilk napisał:
A jak będą puszczać Soczi?
Może z rakiety.
misiowilk
Wysłany: Czw 20:59, 06 Lut 2014
Temat postu:
Te "na rynce" to była Kompania braci i Szeregowiec Ryan. I tam było ok.
Tera to wsjo.
A jak będą puszczać Soczi?
Z ręki czy bardziej ze statywu?
Mam nadzieje, ze nie nakręcą tam (po) kamienia na kamieniu ani day after.
morpork
Wysłany: Czw 20:21, 06 Lut 2014
Temat postu:
Chyba nie oglądałem ani jednego ani drugiego, misiowilku.
Na temat stare nowe mogę się jednak wypowiedzieć co do techniki.
Nowe to teraz często latająca na
rynce
chyba kamera, dziwne ujęcia, szybki montaż. To jest dobre...gdy jest dobre, jest dobrze zrobione, czy ma sens.
Fatalne gdy jest teraz nadużywane i twórcom się wydaje, że dzięki temu coś będzie fajne, tym bardziej gdy nie ma w tym treści.
Gargangruel
Wysłany: Wto 15:49, 04 Lut 2014
Temat postu:
Mam pakiet "Wszystkomający" w Telewizji "n". I nie ma w nim czego oglądać. Bo albo się zabijają albo się pie..ą, tertium non datur.
Pozostają filmy dokumentalne, ale po obejrzeniu paru produkcji BBC mam wątpliwości, co do ich dokumentalności. Wyglądały mi na propagitki, tyle że eleganckie i zaledwie dyskretnie nachalne.
misiowilk
Wysłany: Wto 10:09, 04 Lut 2014
Temat postu:
morpork napisał:
Hm. Widzę, że wszystkich o garnęła kinomania.
Dobrze, że "n" z "ł" Ci się nie pomyliło.
O..właśnie - a propos kiły czy innego SYFU: oglądłem SE "Wilka z Wall street", ale nie całkiem do końca, bo mnie SYF rzeczony zmógł.
Zmógł, ale przedtem stał się kolejną ilustracją miłej memu sercu egalitaryzacji.
26 (DWADZIEŚCIA SZEŚĆ) lat dzieli "Wall Street" Stone'a od "Wilka z Wall Street" Scorsese. Ledwo jedno pokolenie, a jakże diametralna różnica.
Trawestując Herlinga - "INNY ŚWIAT". Kto wie, ten zrozumie.
Nota bene - poprzednie spotkanie Panów Scorsese i Di Caprio (Shutter Island) nie zapowiadało aż takiego, ba - jakiegokolwiek - SYFU.
A tu masz babo placek.
Chamstwo, wulgaryzm i prostactwo. "Chłopcy z ferajny" to w istocie "białe kołnierzyki" przy tych brokerskich debilach, choć Pająk pewnie miałby (gdyby mieć mógł) zdanie nieco osobne...
Nie...w tamtym czasach nie byłem brokerem w NY i nie wiem, JAK to w istocie wyglądało - ale prawdopodobnie można było ukazać to nieco inaczej.
Ale nie dla dzisiejszej publiki.
Nieprawdaż?
morpork
Wysłany: Pon 1:19, 03 Lut 2014
Temat postu:
Hm. Widzę, że wszystkich o garnęła kinomania.
misiowilk
Wysłany: Nie 21:51, 02 Lut 2014
Temat postu:
SE dzisiaj oglądłem Pana Rusha w najnowszej "Złodziejce książek". Książki bazowej, jako że od lat dobrych 20-tu nie czytam , nie znam i porównać z adaptacją nie mogę. Kolory ładne, klimat chwilami niezły - choc brakowało mi jakiejś "okołoniemieckiej" tajemnicy Pawła Huelle (książkowej, bo "Weiser" w wymiarze filmowym bździną był zaledwie), jakiegoś odczuwalnego realizmu magicznego, który ponoć w książce (ale zdaniem niektórych w filmie również)
jest. Konkluzja - śmierć zebrała niezłe żniwo, Żyd Max spoko PONAD DWA lata biegał po III Rzeszy (albo ukrywał się u Rudi-ego?), a nazistowski burmiszcz (bez błędu) jednak ulegał nie do końca zrealizowanemu macierzyństwu swej Małżonki.
Ale może to tylko i wyłącznie szereg niedopowiedzeń wynikających z nieznajomości książki Pana Markusa Zusaka.
I to by było tego na tyle.
misiowilk
Wysłany: Sob 10:33, 01 Lut 2014
Temat postu:
lutnia napisał:
Jaki on miał potencjał.....
A żył z kręcenia "produkcyjniaków"
Nie przeczę - choć okraszony muzyką Hammera "Miami Vice" to SUPERPRODUKCYJNIAK, który wdarł się między ikony. Mody również.
Marynary, T-shirty i girlsy wszelkiej postaci....
Miłego oddychu.
lutnia
Wysłany: Sob 8:04, 01 Lut 2014
Temat postu:
misiowilk napisał:
Sutherland od samego poczatku mi się nie podobał.
Scena pod koniec filmu gdy znikła Clair, Sutherland ma chwilę triumfu nad przebiegłym myśliwym, wie że zwierzyna jest w pułapce i się nie wymknie, ma na celowniku i za chwilę zada ostateczny cios:
Mówi:
"Ludzkie emocje są jak dzieła sztuki......
Mogą być wynikiem jak mówią ....... symulacji.
Choć fałszywe, wyglądają na oryginał.
Wszystko można udawać, Virgil.
Radość, ból, nienawiść.
Chorobę i uzdrowienie......
....nawet miłość
Naprawdę zagrał tę scenę genialnie, ja doceniam takie aktorskie etiudy, raczej doceniałem, bo brak mi czasu na oglądanie filmów.........
No CHIBA że ktoś poleci coś z nowości.
Jak mówicie o jakimś filmie, napiszcie gdzie go można obejrzeć.
Nie polecę do empiku, szkoda kasy.
Mam tego pełne całe półki i kartony na strychu......
Mało jest filmów które chciałbym obejrzeć drugi raz.........
Don Johnson jako Spencer "Big Daddy" Bennett w filmie "Django".
http://1.fwcdn.pl/ph/05/41/620541/400378.1.jpg
Gra tylko kilka minut, ale to tylko On został mi w pamięci gdy pomyślę o tym filmie. Jaki on miał potencjał.....
A żył z kręcenia "produkcyjniaków"
Wybieramy się w Beskidy, jest biało i grzechem by było tego nie wykorzytać. To do poniedziałku.
Pozdrawiam.
misiowilk
Wysłany: Sob 0:14, 01 Lut 2014
Temat postu:
Oglądłem "Późny kwartet".
Życie. SAMO.
Walken - prawie tak samo dobry jak Rush, szkoda, że nie farbował włosów - miał ich dużo.
Poważniej: dobrze zagrany, szczególnie (oprócz Walkena) przez Catherine Keener. Skąd ta Pani się wzięła?
Co do "Konesera" - nic by z kantu nie wyszło, gdyby Oldman nie poszedł jak po sznurku. A nie miał żadnych powodów, by tak iść. Co do "staroci" z włoskiej willi "Ibbetsonów": - gdyby nie miały wartości, by się za nie nie brał.
No...chyba, że z daleka nosem KONESERA wyczuł cudną Claire.
Dobrej nocy.
Ps.
Obudził mnie głód filmu. Zapuszczę jakiegoś starego Tornatore - nawet tego z Rothem (anagram jaki, cy cuś?) i zastanowię się, co takiego mili i sympatyczni skądinąd Ludzie widzą w tym "Koneserze"?
Muzyka, zdjęcia, gra....ok. Ale czy to jest cały film? Czy sprawne rzemiosło/artyzm usprawiedliwia bezsens i wszelkie inne nieprawdopodobieństwa tłumaczone niezbadanymi "meandrami" ludzkiej duszy etc.
Jak się jeszcze bardziej zirytuję - zapuszczę "Unusual suspects". To jedyny film, w którym nie miałem słowa uwagi odnośnie scenariusza. A Spacey nie jest gorszy od Rusha.
misiowilk
Wysłany: Sob 0:07, 01 Lut 2014
Temat postu:
lutnia napisał:
Misiowilk Pisze:
Ale........SKĄD nagle wysyp TYLU ORYGINALNYCH staroci w willi Ibbetsonów? Oryginalnych, wartościowych i całkiem nieznanych takiemu fachmanowi jak Oldman????
A z czego wziąleś ze były to rzeczy szczególnie wartościowe? Rupieciarnia w piwnycy, jakaś austriacka szafa, niemieckie pianino............
Spodziewana kwota ze sprzedaży nie wystarczała na remont budynku, najwyżej na kupno nowego mieszkania, po potrąceniu kosztów na renowację i katalog. Pomyśl o co toczyła się gra, gdy Whistler przez gapiostwo nie kupuje obrazu za 90 tys. funtów, który w rzeczywistości wart był 8 mln funtów. To daje pojęcie o rzeczywistej wartości kolekcji, ale zdobytej przecież oszustwem..............
Żadnego manewru w razie kradzieży, nie da się ubezpieczyć ani zgłosić na policję, jezeli masz opinię najlepszego rzeczoznawcy w świecie.
Jeszcze raz zwrócę Tobie uwagę na scenę gdy Oldman mówi do Billy Whistlera:
"Miłość do sztuki i umiejętność trzymania pedzla nie wystarczy aby być artystą.
Zgłębić mistyczną tajemnicę, którą ty nigdy nie posiadłeś, drogi Billy"
Ile razy on to mówił do człowieka- artysty, który przecież miał jakieś ambicje, aspiracje, a ten go cały czas depcze...............
Ty tylko weź jakie są reakcje na forach, jezeli próbujesz "naruszyć czyjeś ego......, a co dopiero ''niedorobionego"(myślę o palcu bożym:) artysty.
To w Whitlerze widzę autora przekrętu, miał środki aby gdzieś w zaciszu skupować "rekwizyty" potrzebne do tego, aby uprawdopodobnić intrygę.
To się trzyma "kupy"
Tak myślę..........
Pozdrawiam Serdecznie.
Sutherland od samego poczatku mi się nie podobał.
lutnia
Wysłany: Pią 21:52, 31 Sty 2014
Temat postu: Baba.pl
Szanowna jak mój syn, którego namówiłem na wspólne ogladanie filmu.
"Zobaczył krocze i zboczył"........., podsumował.
babapl
Wysłany: Pią 21:43, 31 Sty 2014
Temat postu:
Ten film, Szanowny Misiowilku jest o tym, że w życiu najważniejszy jest harmonia i równowaga.
Jeżeli wyspecjalizujemy się w czymś jednym, zaniedbując wszystko inne, to spotka nas zasłużona kara.
Pan Virgil jednym rzutem oka potrafił rozpoznać falsyfikat wśród dzieł sztuki, ale zupełnie nie znał się na ludziach. Wąska specjalizacja, można powiedzieć.
To się zawsze źle kończy.
Gdyby Virgil przed spotkaniem Clair znał kilka innych pań, to ta panienka rozmawiająca z nim przez drzwi usłyszałaby najwyżej "spadaj mała"! i byłoby po problemie. A tak... rzucił się, jak szczerbaty na suchary!
A poważnie: film się nieźle ogląda (mimo pewnych dłużyzn), ładne wnętrza, śliczna Praga (szkoda że tak krótko), muzyka, klimat - warsztatowo perfekcyjny jednym słowem. Lubię takie sterylne filmy.
PS. Wydanie katalogu nie kosztuje fortuny, a antyki można wypożyczyć na potrzeby filmu (pałacyk też był wynajmowany w tym celu).
lutnia
Wysłany: Pią 21:33, 31 Sty 2014
Temat postu:
Misiowilk Pisze:
Ale........SKĄD nagle wysyp TYLU ORYGINALNYCH staroci w willi Ibbetsonów? Oryginalnych, wartościowych i całkiem nieznanych takiemu fachmanowi jak Oldman????
A z czego wziąleś ze były to rzeczy szczególnie wartościowe? Rupieciarnia w piwnycy, jakaś austriacka szafa, niemieckie pianino............
Spodziewana kwota ze sprzedaży nie wystarczała na remont budynku, najwyżej na kupno nowego mieszkania, po potrąceniu kosztów na renowację i katalog. Pomyśl o co toczyła się gra, gdy Whistler przez gapiostwo nie kupuje obrazu za 90 tys. funtów, który w rzeczywistości wart był 8 mln funtów. To daje pojęcie o rzeczywistej wartości kolekcji, ale zdobytej przecież oszustwem..............
Żadnego manewru w razie kradzieży, nie da się ubezpieczyć ani zgłosić na policję, jezeli masz opinię najlepszego rzeczoznawcy w świecie.
Jeszcze raz zwrócę Tobie uwagę na scenę gdy Oldman mówi do Billy Whistlera:
"Miłość do sztuki i umiejętność trzymania pedzla nie wystarczy aby być artystą.
Zgłębić mistyczną tajemnicę, którą ty nigdy nie posiadłeś, drogi Billy"
Ile razy on to mówił do człowieka- artysty, który przecież miał jakieś ambicje, aspiracje, a ten go cały czas depcze...............
Ty tylko weź jakie są reakcje na forach, jezeli próbujesz "naruszyć czyjeś ego......, a co dopiero ''niedorobionego"(myślę o palcu bożym:) artysty.
To w Whitlerze widzę autora przekrętu, miał środki aby gdzieś w zaciszu skupować "rekwizyty" potrzebne do tego, aby uprawdopodobnić intrygę.
To się trzyma "kupy"
Tak myślę..........
Pozdrawiam Serdecznie.
misiowilk
Wysłany: Pią 20:00, 31 Sty 2014
Temat postu:
lutnia napisał:
Dobry film Giuseppe Tornatore i rzeczywiście człowiek już po scenie gdy Virgil Oldman wchodzi do swego sezamu, wiemy jak to się skończy.
To film o ludzkiej kondycji, o samotnikach z wyboru, którzy boją się siebie samych, własnych wyborów, stąd nieufność i izolacja posunięta do absurdu.
jest moim zdaniem kluczowa dla zrozumienia pomysłu na ten film. Zemsta jest słodka, mam wrażenie że to za tą postacią ukrył się Tornatore, kręcąc ten obraz. Muzyka Ennio Morricone genialnie wkomponowana w temat, jest tak dobra, ze po zakończeniu zapytałem sam siebie: czy aby ona była w tym filmie. Zdaje się że o to chodzi.
Ładna notka. ładny film. Muzyka i Rush z pewnością BARDZO.
Ale........SKĄD nagle wysyp TYLU ORYGINALNYCH staroci w willi Ibbetsonów? Oryginalnych, wartościowych i całkiem nieznanych takiemu fachmanowi jak Oldman????
Lutnio - to pierwszy absurd w tym filmie. Drugi to ciekawość Oldmana ukierunkowana nie na DZIEŁA SZTUKI, ale na nie do końca ok. dziewuchę.
Lepszych mógł mieć setki - gdyby chciał, ale dopiero teraz "pierwszy raz w życiu leżał koło kobiety".
Lutnio, wybacz, ale bajki są dla dzieci lub dla spragnionych cudzych wrażeń. Ja do jednych i drugich nie należę.
Nie gniewaj się, ale albo jestem skończonym idiotą, albo Pan Tornatore przestał liczyć się z rozumem swych widzów.
Pozdrawiam Cię serdecznie, t
Aha'
Prawie spadłem z fotela, gdy pojawił sie opracowany przez Oldmana (i jego profesjonalną ekipę) KATALOG.
Przepraszam - katalog czego? Tego, co "przyjechało TIR-ami". Niby skąd??? I za czyje (w końcu to nie parę złotych) pieniądze???
lutnia
Wysłany: Pią 14:26, 31 Sty 2014
Temat postu:
Dobry film Giuseppe Tornatore i rzeczywiście człowiek już po scenie gdy Virgil Oldman wchodzi do swego sezamu, wiemy jak to się skończy.
To film o ludzkiej kondycji, o samotnikach z wyboru, którzy boją się siebie samych, własnych wyborów, stąd nieufność i izolacja posunięta do absurdu.
http://zwierciadlo.pl/2013/kultura/film/koneser-recenzja/attachment/koneser-07
Scena gdy Oldman mówi do Billy Whistlera:
"Miłość do sztuki i umiejętność trzymania pedzla nie wystarczy aby być artystą.
Zgłębić mistyczną tajemnicę, którą ty nigdy nie posiadłeś, drogi Billy"
jest moim zdaniem kluczowa dla zrozumienia pomysłu na ten film. Zemsta jest słodka, mam wrażenie że to za tą postacią ukrył się Tornatore, kręcąc ten obraz. Muzyka Ennio Morricone genialnie wkomponowana w temat, jest tak dobra, ze po zakończeniu zapytałem sam siebie: czy aby ona była w tym filmie. Zdaje się że o to chodzi.
Tornado
Wysłany: Pią 8:58, 31 Sty 2014
Temat postu:
Dużym wzięciem wśród młodych cieszy się ni to reality show, ni to film dziełko pt. "Bad Grandpa". Zamysł realizacyjny nawet ciekawy, ale humor beznadziejny, wręcz chamski. I pomyśleć, że rekę do tego szajsu przyłożył Paramount.
misiowilk
Wysłany: Czw 22:33, 30 Sty 2014
Temat postu:
Gargangruel napisał:
misiowilk napisał:
Nota bene Gargangruela przed ekran zagonić ciężko. On tylko Titaniki i inne Avatary. Rozmach i Oscary.
No, nie tylko. Jeszcze filmy wg. Rosamunde Pilcher.
A kilka dni temu oglądałem "Późny kwartet".
Świetny.
Dziś już za późno, obejrzę jutro. Dziś podziwiałem Rusha-Sellersa. Charakteryzacja to nie wszystko - facet był Sellersem.
Gargangruel
Wysłany: Czw 21:02, 30 Sty 2014
Temat postu:
misiowilk napisał:
Nota bene Gargangruela przed ekran zagonić ciężko. On tylko Titaniki i inne Avatary. Rozmach i Oscary.
No, nie tylko. Jeszcze filmy wg. Rosamunde Pilcher.
A kilka dni temu oglądałem "Późny kwartet".
Świetny.
misiowilk
Wysłany: Czw 19:04, 30 Sty 2014
Temat postu:
morpork napisał:
Ten Rodriguez taki zły?
W sumie to nie słuchałem. To ten jakoś odkryty przez przypadek? Jakiś film o nim był cy cuś?
Coś tam chyba gościło na liście trójki jak zaglądałem. I zdaje się...Panienka słuchała.
Tak, ponoć zasłuchała się na amen.
"Sugar man" - taki film był. Bardziej rozczulał niż Coelho i Środa Magdalena razem wzięci. Co do filmu - prawdopodobnie stek niedomówień, przeoczeń i nadużyć służących ukazaniu jedynie słusznej idei.
morpork
Wysłany: Czw 18:32, 30 Sty 2014
Temat postu:
Ten Rodriguez taki zły?
W sumie to nie słuchałem. To ten jakoś odkryty przez przypadek? Jakiś film o nim był cy cuś?
Coś tam chyba gościło na liście trójki jak zaglądałem. I zdaje się...Panienka słuchała.
misiowilk
Wysłany: Czw 18:10, 30 Sty 2014
Temat postu:
lutnia napisał:
Dobra! Obejrzę wieczorem, chociaż dotychczas miałem opory, jakiś dystans.
Jakie "opory"? Film komentują (moim zdaniem - co było w poście) dziwacznie i dorabiają mu głębię niebywałą. Moim zdaniem - scenariusz do bani i ad absurdum.
Ciekawi mnie Twoje zdanie, zatem do jutra. Nota bene Gargangruela przed ekran zagonić ciężko. On tylko Titaniki i inne Avatary. Rozmach i Oscary.
Ps.
Pana Piotra Plucińskiego (człeka od linkowanej przez Ciebie recenzji) nie powinni wysyłać do kina. Przedszkole to dla niego maksimum.
lutnia
Wysłany: Czw 13:47, 30 Sty 2014
Temat postu:
http://film.blog.polityka.pl/2013/08/18/koneser-710/
Dobra! Obejrzę wieczorem, chociaż dotychczas miałem opory, jakiś dystans.
Może przeczytałem niewłasciwe recenzje?
Może to nie moje klimaty?
Zobaczymy?
Koneser/La migliore offerta
[Cały Film] [Napisy Pl]
http://www.youtube.com/watch?v=uHN-v4UC-6k
misiowilk
Wysłany: Czw 9:41, 30 Sty 2014
Temat postu: KÓLTURA i ŚTUKA czyli letko, łatwo i niezbyt przyjemnie
Wlazła pod strzechy i gości ku radości tamtejszej ludności, o zysku jej tfurców nie wspominając. Zaczęło się (chyba) od Coelho, który w prostym, ale pełnym ambicji przekazie przemycał perły filozofii, psychologii - od magnetyzmów serc i zwierzęcego nie stroniąc. Wow! Toż to, w porównaniu z Harlequinami na ten przykład - literatura całom gembom! Tylko cieszyć się i przyklasnąć. A teraz przyjeżdża do nasz Rod Riguez, Rodriguez znaczy. Taki Bob Dylan dla upośledzonych. Muzycznie i słuchowo znaczy. Ale trzy koncerty wyprzedane - melomani i aktywiści jedynie słusznej idei (boć tfurca zaangażowany w kolejnej SŁUSZNEJ sprawie został) już nóżkami przebierają na samą myśl o uczcie ducha i ciała.
A ja sobie obejrzałem aktora, który uczył królewskiego jąkałę ludzkiej mowy, tym razem w obrazie Pana Tornatore. Rush Rushem - wolę ten kanadyjski i słucham go (z przerwami na ich fascynację gooownem i innym popem) lat prawie 40, ale i ten australijski nie raz pokazał, że też grać potrafi.
"The best offer", "La migliore offerta" - "Koneser" po naszemu.
Koneser w połaczeniu z Panem Giuseppe Tornatore.....uśmiech i błysk kła przedsmaku zagościł na mej mordzie. Sprzedawca marzeń, Kino Paradiso czy nawet Malena - miałem nadzieję na ponad dwugodzinne obcowanie ze sztuką, tak doskonałą, że nawet w rewelacyjnym "Panu od muzyki" pojawił się "wiecznie dorosły" Jacques Perrin. No, ale po Cinema Paradiso nie mógł się już pojawić nikt inny.
Dobra - siadłem i oglondam. Nie sam - żeby nie było, że po ciemaku, w samotni, ze zgryzem i wogle. Siedzę i patrzę, patrzę i NIE MOGĘ DOWIERZYĆ.
1) Scenariusz
2) Logika
3) Scenariusz
4) Logika.......
Dwie godziny i kilka minut zmierzających (czasem nawet dość...ładnie) do oczywistego końca, który jest pozbawiony choćby źdźbła prawopodobieństwa.
Rush - dobry, a nawet bardzo.
Kamera - momentami nawet bardzo.
Komentarze w Filmwebie - NAJLEPSZE. Jak po lekturze wspomnianego na wstępie Coelho - OCHY i ACHY NAD MAESTRIĄ, metempsychoza i seksualność czeławieka odmieniana we wszystkich przypadkach i z fachowymi wypiekami na twarzach. Mam nadzieję, że tylko na twarzach.
Polecam "KONESERA" - bo bym SE z Kimś (poza chaupą, gdzie zdanie jednakie) na temat kondycji KINA ANTIPARADISO chętnie pogadał.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin